Podziel się tym artykułem
Narkotyczne widy jej nie opuszczają, czasem ból jest wręcz fizyczny, niemożliwy do złagodzenia, gdy kolejna dawka marazmu i złudzeń nie zostanie podana na czas. Każdego dnia powraca ten sam stan, wspomnienia budzą demony uczuć i zdarzeń, które połączyły ich drogi, codzienność nie pozwala jej zapomnieć, że on istniał, a co więcej zniknął z jej życia w jednej mikrosekundzie, pozostawiając ją z przeświadczeniem, że to jej wina, jej wyrzut sumienia i jej zbyt niska wartość rynkowa.
Trudno zdać sobie sprawę o swoim uzależnieniu, nie zauważamy, że nasz organizm karmi się czymś niewłaściwym, bo daną substancję tratujemy jak niezbędną do życia, do poprawnego funkcjonowania. I w ten sposób taki „pacjent” w swym uzależnieniu z każdym dniem brnie dalej, w pewnym momencie dawka musi zostać zwiększona, żyły są coraz bardziej pokaleczone od wkuwania się na nowo, bez końca. Patrzysz z boku na takiego „pokrzywdzonego” i wiesz, że potrzebuje pomocy, ale najtrudniejsze w udzieleniu mu wsparcia jest uświadomienie, że ma problem, a jego przyczyną jest symbol jego uzależnienia. Gdy uzależnieniem jest drugi człowiek przejście do detoksu jest trudne, bo miłość, nierzadko toksyczna, choć nikt nie przyznaje się do tego, że taka mogłaby być ta jego, uzależnia, przyciąga jak magnes, a nieodpowiednia wyniszcza powoli, ale sukcesywnie.
Po postawieniu diagnozy, znalezieniu przyczyny ciągłego bólu, natężającego się dyskomfortu idealnym byłoby ustalenie planu działania i rozpoczęcie leczenia, ale… Nie jest to tak proste, jak mogłoby się wydawać, bo nawet jeśli pojawia się opcja pozytywna, czyli dana osoba zna swój problem, chce go rozwiązać to „pozbycie się” go jest jak wyjście na upatrzony szczyt… Długotrwałe, nie obejdzie się bez bólu i otarć, nie wiadomo czy cel zostanie zrealizowany i w jakim czasie oraz ile przeszkód pojawi się na trasie. Ale warto mieć plan i próbować go realizować, warto tę wspinaczkę rozpocząć, bo nikt nie obiecywał prostej, jasnej i ciekawej w swych krajobrazach ścieżki, która będzie bawić i uszczęśliwiać.
Ona wie, że ma problem, wie, że musi się zmierzyć z przeszłością i ją pożegnać, wie, że nie może już reagować na bodźce z jego strony, bo zniszczy ją to od środka, a on nic sobie z tego nie zrobi, bo i po co? Skoro jemu będzie łatwo i przyjemnie? W tym właśnie tkwi problem, że ofiary tej tak zwanej „prawdziwej miłości” nie wiedzą, że jest to tylko piękne złudzenie optyczne, a gdy w końcu założą okulary widok już taki piękny nie będzie, bo prawdziwe oblicze ma blizny, krzywizny i odpychającą woń oszustwa. Te ofiary nie wiedzą też, że wspólnie spędzone chwile mogły być też cudowną kalkulacją, bo doskonale jest mieć przy sobie osobę, która zawsze wesprze, przytuli, wypełni grafik, a kiedy trzeba się z niego usunie. Cudownie wręcz jest mieć taką marionetkę, która nie odmówi pomocy i zawsze będzie stała na straży poprawności działań. Wspaniale czerpać energię od kogoś zakochanego, przez którego przepływają hektolitry uczuć, emocji i pozytywnych myśli. Nie dając zbyt wiele w zamian, racjonując każdy przejaw zainteresowania, każdy oddech, okazaną emocję czy przypływ uczuć w mikrodawkach.
Wydawało jej się, że poznała z nim wszystkie barwy i odcienie, podczas, gdy on pokazywał jej tylko skrawki szarości, dawał odrobinę monochromatycznych chwil i wmówił jej, że to intensywne kolory jego uczuć i tego, co ich razem czeka. Zakodował jej, że łączy ich wyjątkowa więź, że jest jedyna i że nigdy takiej nie spotkał, że coś takiego nigdy mu się nie przydarzyło, cóż za lawina kłamstw i pobożnych życzeń. Ona nie ma siły poprosić wprost, ale odpuść jej kolejną dawkę samego siebie, ona już nie potrzebuje przyjmować cię, by przetrzymać dzień, nie musisz istnieć w jej wszechświecie, by mogła powiedzieć, że ma szansę na szczęście, nie musisz się też meldować w jej codzienności, bo ona jest w stanie odnaleźć siebie bez ciebie. Decydując się na zamknięcie pewnego rozdziału, na terapię rozdzielenia z tym, co było i już nie wróci, dokonała też wyboru, że nie chce cię w życiu, natomiast chce poczuć swoją wartość, dostrzec piękno, rozwinąć możliwości i przypomnieć sobie o tym, że są w niej cechy pożądane przez innych i przez nią samą. Jeśli nie chcesz jej na to pozwolić, to chociaż nie przeszkadzaj!