Podziel się tym artykułem
Mam dość, struny mej cierpliwości zostały napięte do granic niemożliwości, ostatnimi siłami trzymają się, by z rozmachem nie poddać się przemożnej mocy i nie zostać rozerwanymi na strzępy. Mam dość proszenia, boli mnie już to żebranie, to pytanie, kręcenie się wokół tematu, to bycie gdzieś daleko w peletonie twoich ważnych spraw.
W samotności nic nie smakuje pysznie, ona może nas tylko nakarmić, by podtrzymać funkcje życiowe, ale z drugiej strony, po co taka wegetacja? Samo oddychanie, uzupełnianie płynów, gromadzenie siły, kalkulowanie opłacalności czy kolekcjonowanie osiągnięć jest niczym jeśli trzeba to dzielić tylko z samym sobą.
Męczy mnie proszenie o światło, o rozjaśnienie mi tajemnic twojej duszy, o to byś zechciał się otworzyć w swym toksycznym zamknięciu przed światem i samym sobą… Męczy mnie poszukiwanie szczęścia na drodze pełnej kamieni, które ty ciągle na nowo odnajdujesz i rzucasz mi pod nogi, by jeszcze utrudnić i tak już niełatwą wędrówkę… Męczy mnie samotność obok ciebie, rani do granic to, że jesteś, a jakby cię nie było… Męczy mnie proszenie o rzeczy przyziemne, o codzienne obowiązki i o pomoc, o zakupy i wyjścia do ludzi, o bycie w centrum twojego wszechświata… Męczy mnie, że tak naprawdę nie jestem nawet w top trójce twych zainteresowań, pasji czy trosk. Proszenie się o uczucie, gdy jego dawanie powinno być oczywiste jest jak cierń, przyćmiewa całą urodę róży, bo rani, gdy tylko jej dotkniesz, gdy nie podejdziesz do niej właściwie. Żebranie o uwagę jest upokorzeniem, ale tobie wygodniej jest udawać, że ono nie istnieje.
Powiem ci coś… Zmęczyłam się nadszarpywaniem języka, by przekazać ci to, co mnie boli i co doskwiera, gdy podejmujesz decyzję za nas dwoje… Zamknęłam się na argumenty o trudnych momentach, bo one w konsekwencji nigdy nie mijają, a ich trwanie tylko mnie osłabia… Odrzucam słowa, że w bardziej sprzyjających okolicznościach, że w przyszłości, gdy wszystko będzie już miało swoje miejsce, że gdy upłynie pewien czas, że wtedy będzie inaczej, bo nie będzie… Karmienie złudzeniami niczego nie zmienia, tylko wydłuża agonię pokładanej w ciągłych obietnicach nadziei.
Nie chcę i nie godzę się być twoim planem awaryjnym, który zawsze może zostać przełożony, bo akurat tak wygodniej, bo ja zawsze poczekam, bo nawet jeśli zgłoszę zażalenie to i tak wybaczę, zapomnę, zrozumiem. Nie godzę się na bycie jedną z opcji w całej palecie twojego życia i chwil, powinnam być punktem w samym środku tarczy. Nie pozwolę sobie więcej na proszenie, na składanie podań o zmianę, która i tak nie nadejdzie.
Starałam się pogodzić z wymuszonymi wyznaniami, z na siłę tworzonymi scenariuszami, z monotonnymi obietnicami, ale wiesz co? Nie chcę już tego więcej słuchać ani oglądać, chcąc zobaczyć coś mało realnego wchodzę w świat twórców, którzy przekazują historie, które niewiele z tym, co rzeczywiste mają wspólnego, nie potrzebuję tego w swojej przestrzeni, w swoim grafiku i tak już napiętym. Potrzebuję naszej wspólnej prawdy.
Wiesz dlaczego wyżebrane się nie liczy? Bo nie wypływa ze szczerej chęci, nie jest czymś co ty sam chcesz zrobić lub powiedzieć, jest wyproszone, wybłagane, ze łzami w oczach stworzone, by osoba, która tych wyżebranych słów słucha chociaż przez znikomy moment poczuła się lepiej, przy tobie pewniej czy szczęśliwiej. Refleksja przychodzi później, jest boleśnie prawdziwa i studząca wszelkie zapały, bo jasno pokazuje, że w tym, co zostało wyżebrane nie było chemii pierwiastków przenikających dwa odrębne ciała, nie było spokoju, który przemawiałby za naturalnym przywiązaniem, nie było też iskier, które są wszędzie, gdy spotykają się dwa bieguny, brakowało niesłabnących emocji, zintensyfikowanych słów, działań, uczuć, zabrakło prawdziwości, której ona tak łaknęła, której szukała i której fragmenty łapała, by schować je głęboko na dnie swoich marzeń. Zabrakło jej ciebie.
Oddaj jej światło, którego w mroku tak zachłannie szuka… Podaruj jej spokój, by mogła na nowo zharmonizować swoje istnienie… Nie pozwalaj sobie na bezgranicznie puste obietnice, które nie mają szansy na przypieczętowanie przez los… Oddaj jej prawdziwe emocje, silne odczucia, intensywne doznania, poszukiwanie szczęścia, radość z barw, które zlikwidowałeś z jej otoczenia symulując oddanie. Pozwól jej być na nowo sobą, wtedy jest najpiękniejsza.