Podziel się tym artykułem
Zastępstwo kojarzy nam się ze stanem przejściowym, z takim, którego termin przydatności jest z góry ustalony lub też nie, ale wisi nad nami jak fatum i posiadamy świadomość, że „to” się kiedyś skończy. Mówi się, że nic nie jest dane na wieczność, ale nie znając przyszłości, nie wiedząc, że coś jest tymczasowe żyje się nam lepiej. Co jednak w sytuacji, gdy wiesz, że ty nie jesteś tą, o której tak marzył?
Zakochałaś się szczerze, tak po prostu stwierdziłaś, że to ten, jednak niestety ten wymarzony, wyśniony i wyczekany traktuje cię jak kopię swoich wyobrażeń, pragnień i poszukiwań. Wiesz, że potajemnie wzdycha do kogoś, z kim nie może być, bo ona nie jest zainteresowana, bo jest zbyt daleko, bo jej sytuacja na to nie pozwala i nie dane im jest być razem. Romantycznie prawda? Szkoda tylko, że nie dla ciebie, bo to ty jesteś tym zastępczym kołem, które ratuje sytuacje, gdy staje się beznadziejna, to ty jesteś tą gorzką czekoladą, która powinna osłodzić porażkę, ale nie ma w sobie takiej ilości cukru, jakiej on by potrzebował. Wiesz, że nie jesteś najważniejsza, wiesz też, że nigdy nie będziesz i że jeśli tylko nadarzy się ku temu okazja, a tamta wyciągnie do niego dłoń on bez wachania odejdzie… A jednak stoisz u jego boku, bo lepsze resztki z wystawnego stołu niż posiłek w przydrożnym barze.
Jesteś tylko w zastępstwie, tak zapisano ci w umowie. Oczywiście on zapewnia, że wybrał ciebie, że to ty się liczysz, że tamto było niemożliwe do spełnienia i już nie ma znaczenia, ale ty nie słuchasz słów, a wsłuchujesz się w tembr głosu, nie zwracasz uwagi na prowizoryczny uśmiech, a patrzysz w oczy, które zdradzają jego wielką tęsknotę, niby cię tuli, ale te objęcia są jakieś wymuszone, obowiązkowe, z góry zaplanowane.
On tęskni za nią, ty tęsknisz za nim, a raczej za tym, co moglibyście mieć. Tylko póki on nie uzmysłowi sobie, że w tym swoim zapatrzeniu w perfekcyjną damę zapomina o tym, kogo ma u swego boku i rani, to niestety twoje zastępstwo nie zmieni się w umowę stałą. Tak naprawdę bycie nagrodą pocieszenia jest raczej na stałe, oczywiście z czasem przychodzi przyzwyczajenie, prowizoryczne ciepło, dopasowywanie do ramek ideału, ale ten smutek w obu parach oczu pozostaje, bo ty pragniesz jego, a on pragnie jej, mimo że zapewnia, że jest zgoła odwrotnie.
Obarczasz się winą, że mogłabyś być lepsza, ciekawsza, piękniejsza, bardziej interesująca i ambitniejsza, tylko, że tak naprawdę ile cech byś nie nabyła i tak będziesz tylko sobą, a ona nadal pozostanie w sferze marzeń, metaforycznych sformułowań, tęsknych westchnień i zastanawiania się co by było, gdyby…
Ona jest tym, czego on tak naprawdę nie zna, wyidealizował ją, więc pragnie prawie, że bóstwa, a ty jesteś zwykłym człowiekiem, kobietą z krwi i kości, co z tego, że piękną, mądrą czy zaradną, skoro tylko stworzeniem, które oddycha i samodzielnie stąpa po ziemi, a ona jest zawsze czymś więcej… Jeśli poznałaś uczucie życia w zastępstwie, to znasz smak upokorzenia, żalu i egzystowania w cierpliwym oczekiwaniu, znasz też ból i rozterki, które szarpią tobą i nakazują dokonanie wyboru, wiesz, że zastępstwo nie może trwać wiecznie, a ty nie chcesz żyć w ciągłym strachu przed jej niezapowiedzianym powrotem. Nie chcesz cały czas chować się w cieniu, podczas, gdy cała akcja rozgrywa się w promieniach słońca.