Podziel się tym artykułem
Powiedziała sobie, że nie wróci, nie pozwoli sobie na powtórki sytuacji, które ją bolały, które doprowadzały do łez, które sprawiały, że mobilizacja, motywacja i poczucie własnej wartości spadały. Powiedziała sobie również, że przecież już nie czuje do niego tego, co kiedyś, że nie jest on już dla niej tą samą powściągliwą, tajemniczą osobą, w której zadurzyła się lata temu i nie przyjmowała żadnych konstruktywnych argumentów, które ściągnęłyby ją ze ścieżki uwielbienia, wpatrzenia i bycia nieprzytomną na to, co prawdziwe i wbrew pozorom rzucające się w oczy. Wtedy nie reagowała na żadne bodźce, nic nie było w stanie powstrzymać jej od bycia oddaną, teraz już wie, że całkowite oddanie jest szkodliwe i długotrwałe w skutkach, które odbijają się niesmacznie.
Zastanawiała się co może jej dać zgoda na powrót i czy dać mu chociaż tymczasową wizę? Czy warto znowu wpuszczać go za granicę, którą jakiś czas temu zamknęła dla spokoju, którego przy nim nie była w stanie osiągnąć? Zadawała sobie mnóstwo pytań, a tak naprawdę chciała znać odpowiedź na nieliczne. Miała wrażenie, że chciała uświadomić sobie dlaczego odeszła, więc przeprowadziła test i zezwoliła na ponowne pojawienie się. Odeszła, ale wcale nie dlatego, że była źle traktowana, płakała nie dlatego, że była krzywdzona, a dlatego, że nie była rozumiana, mimo rozlicznych prób przekazania mu swoich emocji, uczuć i wątpliwości. Nie byli przecież jedną osobą, byli odrębni, ale chyba tej inności nie próbowali w sobie zrozumieć, dojrzeć, przekuć w coś korzystnego dla relacji, w której tkwili. Może chciała pobudzić go do działania, do tego, by zechciał dostrzec w niej kobietę, którą była, pełną ekspresji, zainteresowania, skrywanego intelektu, seksapilu i częściowego wyalienowania. Częściowo chciała też rozliczyć się z przeszłością, przypomnieć sobie wszystko to, co ją uwierało, co nie dawało jej odetchnąć, nie pozwalało ruszyć przed siebie… Szukała nawet chwilowego odcięcia się, frajdy z bycia z nim na nowo z jednoczesnym brakiem planów. To była dla niej ogromna ulga nic nie musieć, a tyle móc! Będąc z nim za pierwszym razem nie mogła sobie pozwolić na bycie sobą, tak naprawdę nie miała pojęcia dlaczego, być może powodem był brak porozumienia, chęci wzajemnego słuchania się… Za drugim razem nie liczyła na nic, na żadne deklaracje, na próby zrozumienia, chciała coś zrozumieć dla siebie i po prostu dobrze się bawić, może nawet bez zobowiązań.
Powroty bywają jak odgrzewanie posiłku w mikrofalówce, nie mają powalającego smaku, zaspokajają co prawda pierwszy głód, ale wartości odżywczych w tym żadnych. Są przymusowym rozliczeniem z samym sobą, pozwalają zrozumieć dlaczego za pierwszym razem się nie udało i dlaczego drugi raz jest fajny lub pełen spektakularnych pomyłek, których nie udało się popełnić w pierwszym akcie. Wróciła do niego właśnie na próbę, nie jest zaskoczeniem fakt, że się nie udało. Bez względu na to, czy między nimi iskrzyło, czy byli dla siebie niewidzialni w czasie dla siebie nawzajem istotnym i tak im nie wychodziło, bo nie potrafili, a może nawet nie chcieli się zrozumieć. Nie był to zły powrót, nie była to też strata czasu, a kolejna lekcja czego nie robić w przyszłości. Zabawiła się, więcej zrozumiała, przywykła do sytuacji i poszła w swoją stronę. To była i jest dla niej opcja najlepsza z możliwych, bo zdrowa. Powroty nie są takie złe, czasem nawet sprawiają, że się udaje, ale tylko wtedy, gdy brak w nich przymusu.