Podziel się tym artykułem
Nie lubisz zostawiać za sobą tego, co było dla ciebie ważne, tego, co zmieniało twój świat i modyfikowało spojrzenie na sprawy najważniejsze, ale są takie momenty, w których bez porzucenia tego, co było, nie ruszysz dalej, nie zmienisz błysku w oku. Zazwyczaj trzymamy się tego, co było, bo strach przed tym, co nadejdzie jest zbyt wielki, jednak to nie on powinien decydować o tym, co czujesz, co robisz i w jakim miejscu się znajdujesz.
Utknąłeś, mimo iż starałeś się iść bez końca, boisz się zrobić kolejny krok, bo to, co znane, bliższe jest twemu sercu. Nie skupiasz się na tym, że nie wszystko czym się otaczasz daje ci siłę i buduje, ale nie potrafisz porzucić zmor przeszłości. Kochałeś ją, ale nie przewidziałeś, że ta uczuciowa łamigłówka będzie dla ciebie tak kosztowana, że będziesz musiał spełniać ją, o sobie zapominając, zamykając oczy i uszy na to, co w temacie dotyczyło twojej osoby. A może tak dla własnego dobra i uczuciowej stabilizacji pozwolisz sobie na pozostawienie za sobą zmory zwanej przeszłością, której konsekwencją był i jest ból? Może zostawisz za sobą fałszywy śmiech i udawane emocje? Może pozwolisz sobie na zniszczenie twojego starego, nieznanego nikomu ja? Może zapomnisz o tym, że kiedyś coś dla siebie znaczyliście i że te rany, które powstały w ramach ciągłych przepychanek kiedyś zdecydowanie bardziej piekły, a teraz tylko przypominają o sobie zarysowanymi na ciele bliznami? Zostaw za sobą żal i smutek, porzuć na bezdrożach niechciane gesty i odrzucone starania, nie oglądaj się za siebie tylko dlatego, że ona tam jest, długo nie zagrzeje tam miejsca.
Nie potrafisz zamknąć za sobą rozdziału, który tyle cię kosztował? Nie chcesz przeciąć tej nieistniejącej nici, która spętała wasze losy? Wiem, że nie chcesz, ba uważam nawet, że na ten moment po prostu nie potrafisz i miotasz się pomiędzy tym, co nastało, a tym, co zostało i uwiera, bo jednak jest. Nikt nie może cię naciskać, zmuszać, egzekwować, jedynie sugestie i to raczej z gruntu subtelnych wchodzą w grę, by cię nie wystraszyć i nie zmienić w grudkę pyłu.
Zamykam oczy i zostawiam za sobą to, co już od dawna we mnie zanikło, zostawiam za sobą ten strach i mokre od łez oczy, nie obejrzę się już za siebie i nie poproszę cię, byś był, gdy stan trwania przy mnie nigdy tak naprawdę cię nie interesował. Nie zapytam czy było warto to wszystko zaprzepaścić, nie odnowię słów przysięgi i nie zacznę rozkopywać tego, co nie ma prawa już zobaczyć promieni światła. Nie chcę wracać do tego, co mogło istnieć, ale tak naprawdę nigdy właściwie się nie urodziło. Nie chcę też być marionetką w przypadkowych dłoniach i produktem czyjegoś fantazyjnego umysłu. Nie chcę czuć się przytłoczona i zamknięta w czterech ścianach bez żadnych możliwości. Nie chciałabym nigdy powtarzać schematów, których z takim zacięciem mnie uczyłeś. Jednak bardzo chcę w końcu poczuć wolność, o której tyle się mówi, a którą tak rzadko naprawdę się czuje. Chcę uśmiechać się i nie podszywać tego gestu skrywanymi emocjami. Chcę być kimś więcej niż ty chciałbyś bym była. Chcę cieszyć się drobiazgami, które ty zawsze uważałeś za głupie i nieistotne. Chcę być przeciwieństwem twojego obrazu mojej osoby.
Odwracając się za siebie ostatni raz z lekka się uśmiecham, bo jakby namacalnie odczuwam ten spadający kamień, przymykając delikatnie powieki widzę już siebie w spokojnej oazie innych ramion, które bez złorzeczenia i bez ciągłego napiętnowania chętnie same mnie obejmą. Zostawiam za sobą starą ja, by znaleźć nowego ciebie.