Podziel się tym artykułem
Kiedyś często bywało tak, że cisza mnie krępowała, wprowadzała dziwną atmosferę braku komfortu i tego czegoś, czego nikt nie chce powiedzieć na głos, ale co jak fatum wisi w powietrzu i tylko czekać aż spadnie w najmniej oczekiwanym momencie. Gdy nadchodziła można było przewidzieć, że będzie co najmniej dziwnie i porozumienie stanie się utrudnione. Z upływem czasu stała się ona moją towarzyszką, by nie rzec mentorką, była blisko i przenikała mnie jakby już znała na pamięć zakamarki, przez które może się przecisną, by dotrzeć tam, gdzie zamierza.
Jeśli nauczysz się ciszy, jeśli pozwolisz jej swobodnie trwać, przytulać do ciebie i okazywać zainteresowanie, mimo że wprowadza bezgłos, na pewno uda ci się z nią porozumieć, natomiast w momencie fortyfikowania wałów obronnych i mierzenia do niej z większego kalibru jedyne co zrobisz to sprawisz, że wróci ona do ciebie ze zdwojoną siłą, zdecydowanie bolesną. Zastanawiasz się dlaczego on milczy, myślisz intensywnie, permanentnie dlaczego ona nie chce wydusić z siebie żadnego słowa – na pewno jest powód. Tylko my zazwyczaj niekoniecznie chcemy się w ten powód zagłębiać, niekoniecznie chcemy być jego uczestnikiem, niekoniecznie chcemy go rozgrzebywać, nie zawsze jest to dla nas wygodne, a my cenimy sobie wygodę.
Kiedy ostatnio wsłuchałeś się w ciszę, kiedy pozwoliłeś jej, bez niepotrzebnej interwencji po prostu trwać, kiedy przestałeś się jej panicznie bać? Ona nie zawsze przychodzi po to, by cię ukarać, nie zawsze jest zapowiedzią katastrofy i nie zawsze chce nad tobą górować, czasem po prostu chce dać ci szansę coś przemyśleć, postąpić inaczej, cofnąć się o krok. Bywa oczywiście, że zwiastuje nieprzyjemne konsekwencje, że jest karą za twoje nieposłuszeństwo, ale tak definiowana tylko traci na urodzie. Oczywiście często towarzyszy jej zjawisko współistnienia z burzą, zwiastuje jej nadejście i rozściela przed nią dywany z jedwabiu, tylko po to by ona poczuła się wyjątkowo, ale nie jest to schemat, a jedynie wyjątek potwierdzający regułę gramatyczną.
Siedzisz w ciszy, ona pozwala ci uporządkować kłębiące się od dawna w twojej głowie myśli i niejasności, pozwala ci na chwilę spokoju, korzystając z jej obecności masz szanse naprawić to, co od dawna funkcjonuje już tylko na ostatnim trybiku. Zastanawiasz się co zrobiłaś nie tak, czemu on milczy i karze cię tylko niewygodnym spojrzeniem i to też nieczęsto. Może to nie karzące spojrzenie, a jedynie wyraz żalu czy zawodu? Cisza pozwala tyle poukładać, jeśli jej pozwolić, tyle naprawić, a my ciągle od niej uciekamy, jakby była chorobą zakaźną.
Przełamanie ciszy, złamanie jej w najsilniejszym punkcie jest trudne, w ciemności jest ona jeszcze bardziej dźwięczna, a nasz strach przybiera na mocy… Bo boisz się, że jego milczenie to oznaka końca, bo boisz się, że jej cisza to nic innego jak zwiastun nieprzyjemności, bo nie potrafisz wyobrazić sobie, że on potrzebuje odrobiny niczego, by coś ustalić, bo nie chcesz przyjąć do wiadomości, że jej cicho to nie permanentny foch, a jedynie poszukiwanie rozwiązania. Demonizujecie ciszę, jakby była największym i najzacieklejszym wrogiem, a ona tylko stara się pomóc, uratować coś ze zgliszczy, które sami pozostawiliście.
Cisza pozwoli ci poukładać poranną listę działań, pomoże ci ułożyć twoje uczucia na właściwej półce i ustalić priorytety, o których istnieniu często nie miałaś nawet pojęcia, wesprze cię w decyzji i popchnie w odpowiedniej chwili do działania. Da ci swobodę, gdy pozwolisz jej funkcjonować tak, jak została do tego stworzona. Jeśli wokół nie dzieje się dobrze, owszem może być zwiastunką chwil, które cię zawiodą, ale myślenie o niej tylko w kategoriach nieszczęścia nic innego ci nie przyniesie. Zamknij oczy i po prostu jej posłuchaj.