Podziel się tym artykułem
Gdyby było ci dane wybrać sobie zasady, które przyświecać będą twym działaniom, próbom, wyborom, na co byś postawił? Komu przekazałbyś zwycięską kartę? Co byś wybrał… Wolność od konwenansów i ciasnych schematów… Miłość bez ograniczeń, opluwania wyborów i konieczności tłumaczenia się z niepasujących do całości fragmentów swojej własnej układanki… Bycie sobą bez względu na to, co opowie o tobie zebrany tłum? Kim byś był, gdyby nie blokował tego wybrany czas, narzucona norma czy moralność, która strzeże swych bram i nie przepuszcza rozpustników?
Podniośle to brzmi, prawda? Niestety rozczaruję cię, moralność jest dla wszystkich, a tak naprawdę każdy ją nagina, nie większość, dosłownie każdy, bo tak wygodniej, bo tak łatwiej, bo w sumie po co trasę sobie wydłużać, skoro można wybrać się na skróty. Czasy się zmieniają, moralność i jej normy również, przynajmniej tak nam się wydaje, oceny bywają jednak podobnie brutalne co kiedyś, jednak tak wiele, jak nam się zdaje nie uległo modyfikacji. Wiesz co naprawdę się zmieniło? Przekazywanie tego światu, teraz o własnych wyborach, o świadomości siebie, o tych wszystkich uczynkach, którymi gardzą ci najświętsi jest po prostu głośniej, wcale nie jest tego więcej.
Kiedyś zakazane uczucia też istniały, też potępiano tych, którzy od norm odstawali, też nie zgadzano się na uczucia, które nie były społecznie akceptowane, też porzucano dzieci i równie skutecznie, choć zdecydowanie “ciszej” potępiano. Moralność to pojęcie względne, powiedziałabym nawet, że bardzo umowne, bo coraz częściej używamy go jako argumentu nie wtedy co trzeba, ale wtedy, gdy jest to dla nas wygodne.
Ona nie zmieniła się bardzo, jedynie dojrzała, do tego, by widzieć to, co wcześniej było zakrywane, do tego, by nie decydował za nią system, a jej własne odczucia i prywatny kompas moralny. Nie było sensu walczyć z ogółem i tłumaczyć, że nie zrobiła nic złego, bo jak miłość można nazwać grzechem?
Tłumaczenie się z każdego kroku, wybielanie tych, którym się to „należy” i oczernianie tych, którzy są potępieni, jest praktyką częstą i wybieraną w drodze wolnych wyborów tych, którzy aktualnie sprawują władzę i którym się wydaje, że twoje życie leży w ich rękach. Wiesz, jak kończą buntownicy? Na szafocie lub na drodze ku prawdziwej wolności, wszystko zależy od okoliczności… Uda ci się uciec czy schwytają cię bez problemu.
Oczywiście są pewne przyjęte zasady, którymi należałoby się kierować, jeżeli nie dla świętego spokoju, to dla zachowania jakiegokolwiek pozoru, ale i tak tego nie robimy, za bardzo cenimy swoje prywatne szczęście i niezależność, za bardzo cenimy bycie bezczelnymi. Nie skłaniam się do tego, by cię umoralniać, by mówić ci co jest właściwe, ale tak dla jakiegoś rodzaju przyzwoitości mógłbyś zostawić złośliwość, świątobliwość twą najsłodszą i bycie kimś tylko dzięki sączeniu jadu, bo nic innego światu nie jesteś w stanie zaoferować i po prostu przestać nauczać o moralności, której znaczenia nie znasz?
Rozumiem, że próbujesz niszczyć podwaliny tego, co prawdziwe, bo nie jest zapisane w twej księdze zachowań, wiem, że robisz co możesz, by wszyscy żyli według twoich zasad, podczas, gdy całe chmary wybierają ich łamanie i nawet potrafię przełknąć to, że tak cię to boli, gdy innych przypalasz żywym ogniem, ale kiedyś trzeba powiedzieć dość!
Czasy się zmieniają, a moralność nigdy nie była tak skutecznie chybiona, jak teraz. Jest trochę jak nierówna tekstura, każdy po odrobinie ją nagina twierdząc, że jeszcze mieści się w granicach normy.