Podziel się tym artykułem
Odpowiedzialność niesie ze sobą brzemię, gdy tylko się o niej słyszy od razu ma się przed oczami masę obowiązków, z góry ustalone zasady i brak możliwości robienia tego, co się kocha… Faktem jest, że to cecha pożądana u ludzi, bo jeśli chce się stworzyć coś wartościowego, ważnego i trwałego to bez odpowiedzialnego podejścia się nie uda, ale jak w przypadku wszystkiego w życiu, umiar jest wskazany. Nie od dzisiaj wiadomo, że niebieskie ptaki nie stąpają po ziemi, tylko latają wysoko w chmurach, chcą być wolne, pragną przestrzeni i swobody, a nie „sugestii” jak powinny żyć, więc i do wicia wspólnego gniazda nie są wybierane. Ale czy sama odpowiedzialność jest w stanie utrzymać w ryzach to, co dla wielu tak istotne, czyli trwały, fajny i inspirujący związek?
Nie ma takiej indywidualnej cechy, takiego uniwersalnego uczucia i takiej nieporównywalnej z niczym innym emocji, które byłyby w stanie utrzymać związek na wysokim szczeblu wzajemnego zainteresowania, chęci spędzania ze sobą czasu i przyciągania, które jest nie tylko niewymuszone, ale wręcz naturalne. Odpowiedzialność, mimo że bardzo ważna, bo życie to w końcu nie bajka i bez odpowiedniego przygotowania psychicznego do pewnych ról poważny związek nie ma szansy się narodzić, to jednak sama nie udźwignie ciężaru rozwoju takiej relacji. Bo odpowiedzialność ma to do siebie, że potrafi zmęczyć, że nie zawsze daje satysfakcję, że w pewnych kwestiach ogranicza, że uwiera, gdy chcemy czegoś więcej, że w momencie, gdy jest ona główną domeną i wypiera „pomniejsze” wyznaczniki typu miłość, przyjaźń, wspólne pasje, rozmowy, pewną dozę wolności czy namiętność to niestety, ale zbyt dobrze żadnemu związkowi to nie wróży. Odpowiedzialność jest ważna, nie można jej umniejszać, odpowiada za poważne podejście do wielu spraw, do bliskich ludzi, ale pozostawiona sama sobie nie będzie w stanie unieść tego, co piękne i niezwykłe w swej istocie, a co za tym idzie budujące, kształtujące, inspirujące i rozwijające.
Wydaje nam się, że jak do wszystkiego w życiu podejdziemy śmiertelnie poważnie, z głową na karku i przemyślanym w najdrobniejszym szczególe planem to odniesiemy na każdej płaszczyźnie sukces, to wypracujemy sobie szczęście tak jakby można było je obliczyć. Zapominamy, że w życiu nie wszystko da się podstawić pod wzór, który da nam gotowy wynik. Umyka nam, że są rzeczy, sytuacje i zdarzenia, które dzieją się bez naszej woli, bez naszego przyzwolenia, a nawet wbrew nam. Z wszystkim można przesadzić, nawet z dobrymi chęciami, którymi jak wiadomo pewne „pokłady” niekoniecznie dobra są wybrukowane pod naszymi stopami. Z życiem i związkami jest jak z potrawą, by było udane musi zostać dobrze przyprawione, musi być aromatyczne, ale nie przytłaczające, musi kusić zapachem, estetyką podania i tym czymś co daje chociażby złudzenie, że żaden kęs nie jest tym ostatnim. O odpowiedzialności trzeba pamiętać, trzeba ją w sobie pielęgnować i świadomie jej używać, ale opierać na niej wszystkiego już nie należy, bo to trochę jak gra w ruletkę, co jeśli wyskoczy inne pole i nie będziemy mogli jej użyć?
Odrobina spontaniczności, nieprzewidywalne gesty, chwilowe zauroczenia, zachłyśnięcia się momentami czy od czasu do czasu postawienie na szaleństwo jeszcze nikogo nie zabiły ani nie sprowadziły na manowce, a zdarza się, że nawet wprowadziły do życia powiew świeżego powietrza, przełamanie rutyny i chęci do rozwijania tego, co od pewnego czasu być może zastane, trochę zwietrzałe i wiejące nudą. Zerojedynkowość zabija wiele bytów, bo nie daje możliwości pokazania, że są barwy pomiędzy monochromatyczną bielą i czernią, które też mają coś do powiedzenia…
Ciąg dalszy nastąpi…