Podziel się tym artykułem
Szczęśliwe zakończenie to tylko domena bajek, tak twierdzimy. Nie zdarza się w prawdziwym świecie, jesteśmy tego pewni. Omija nas szerokim łukiem, szerzymy tę tezę bez ograniczeń. Zastanawiające jak intensywnie odmawiamy sobie happy endu, jak usilnie wpisujemy go w ramy jedynie nieistniejącej rzeczywistości i twierdzimy, że nam się nie przydarzy, bo po prostu nie może, bo nie zasłużyliśmy, bo tak się po prostu nie dzieje.
Szczęśliwe zakończenia to nie jest coś co po prostu dostaje się w prezencie od losu, w dodatku pięknie zapakowane, owinięte w szeleszczący papier i posypane błyszczącym brokatem usnutym z sennych marzeń. Nie jest to też forma wynagrodzenia czy zadośćuczynienia za krzywdy, które sprowadzone zostały na nas przez nieprzychylnie nastawione dusze. Nie jest to również coś co na pewno się wydarzy ani też coś co nigdy nie będzie miało prawa nadejść, to po prostu splot wydarzeń, naszych decyzji, siły woli, pozytywnych emocji, wszystkiego tego, co ma wpływ na to, jak postrzegamy świat wokół i samych siebie.
Kochasz go, tak? Dlaczego więc nie pozwalasz sobie na myśli, że to może się nie tyle szczęśliwie zakończyć, co po prostu trwać, bo znacie siebie, bo sobie ufacie, bo budujecie wspólną przestrzeń, która tworzona jest z tych samych składników. Dlaczego odrzucasz przeczucie, że osoba, która jest ci najbliższa zostanie przy twoim boku tak po prostu, bez zbędnych obietnic czy przyrzeczeń? Dlaczego snujesz katastroficzne wizje końca waszej relacji tylko dlatego, że coś w danym momencie nie wyszło, nie poukładało się, nie spełniło oczekiwań? Kochasz ją, prawda? To dlaczego uważasz, że na nią nie zasługujesz lub nie będziesz w stanie dać jej tego, co dla niej ważne? Dlaczego stwierdzasz, że nie jest wam pisane i nie masz siły, by udźwignąć ciężar odpowiedzialności? Dlaczego to, co was łączy miałoby być mniej znaczące niż to, co sądzą inni i jak to oceniają? Ocena innych nie ma znaczenia, ona tylko karmi jednostki, które żadnej innej strawy nie mają.
Z natury wolimy założyć zakończenie pechowe, tak by nie poczuć rozczarowania, gdy nie zostaniemy obsypani brokatem, tak, by nie zmienić nagle nastawienia i nie tłumaczyć się, no cóż nie udało się. Fakt nie istnieje coś takiego, jak samoistne, dobre zakończenie, muszą na nie wpływać pewne czynniki. Jednym z nich na pewno jest pewna doza przychylności losu, splatające się ze sobą korzystne sytuacje jednak jakiś wpływ mają, ale poza nimi to nasza silna wola, to nasze chęci i ciężka praca mają wpływ na to, co otrzymujemy. Nie wierzysz w szczęśliwe zakończenia, bo nawet nie potrafisz sobie wyobrazić jak ono mogłoby wyglądać. Ale to, że czegoś nie znasz, nie widziałeś, nie doświadczyłeś jeszcze wcale nie oznacza, że nie istnieje.
Kiedy ostatnio w swoim związku, w swojej skórze, w swoim pokoju wypełnionym ulubionymi, ale i niepotrzebnymi bibelotami poczułeś się dobrze? Kiedy ostatnio pomyślałeś sobie: jest dobrze, czuję spełnienie, którego szukałem? Kiedy ostatnio przekułeś to, co inni uznawali za słabość w żelazne ramię uporu? Pewnie nie pamiętasz takiej sytuacji, pewnie jesteś jak wielu z nas tym, który składa hołd rzeczywistości, w której trudno dostrzec promyk nadziei.
Nie namawiam cię do zmiany nawyków, nie próbuję zmienić twojego podejścia, bo może to być bezcelowe, ale z drugiej strony rozczarowanie i tak jest częścią egzystencji każdego z nas, dlaczego więc nie szukać jego pozytywnych stron? Widzisz, dziecko w swojej beztrosce widzi piękne, kolorowe obrazy, szuka emocji, które rozsadzają od środka, które pozwalają na kolejne bodźce napędzające do działania, które nie szukają tłumaczenia ich pojawienia się. Patrz czasem z przymrużeniem oka, nie skupiaj się zawsze na całości, bo i tak nie ogarniesz, skup się na tym, co może być twoim udziałem i zakończyć się szczęśliwie dla Ciebie!