Podziel się tym artykułem
Czy warto było tak cierpieć? Zagubić siebie w odmęcie codzienności, która cię upokarzała, ganiła i tobą pomiatała? Czy warto było udawać, że tak ma być i nic lepszego cię nie czeka? Warto było tkwić w czymś co tylko cię spowalniało, sprawiało, że twoja obecność zanikała, że byłaś niczym? Powiedz jaką wartość niosła ze sobą udawana poza zakochanej, oddanej, bliskiej? Jaki był sens w pozornym chronieniu ich przed oryginałem, którego nazwać można ich stworzycielem? Jaki sens był w tym, że nigdy nie wiedzieliście kiedy jego nastrój się zmieni, kiedy znów jego twarz wykrzywi się w grymasie złości, gniewu, niezrozumienia, żądzy nieokiełznanej zemsty? Jak długo planowałaś tłumaczyć sobie, że to, co robisz jest dla ich dobra, jest w trosce o ich przyszłość, jest dla nich, ty tylko się poświęcasz…
Widzisz, wydaje ci się, że oni byli szczęśliwi, ale dlaczego, bo chowali się w kącie, gdy on wracał, a to ty przyjmowałaś obelgi, ciosy i kolejne nocne udręki…? Wydawało ci się, że skoro tak się poświęcasz, by zachować ich dom, to oni to „ognisko domowe” docenią, kiedyś nie będą mieli żalu, że im to zabrałaś… Wydawało ci się, że wiesz co robisz, w końcu pełna rodzina to podstawa każdej egzystencji, po to ją zakładamy, by trwała na dobre i na złe, bez względu na okoliczności i granice, bez względu na pragnienia i kolejne łzy, bez względu na strach, który pojawia się z kolejnym skrzypieniem podłogi i bez względu na to, co czujesz, bo twoje uczucia są w tej sytuacji ambiwalentne i tak naprawdę nie mają znaczenia.
Oni po latach nie powiedzą dziękuję, nie spojrzą na twoje opuchnięte oczy z takim współczuciem na jakie byś zasługiwała, nie pogłaszczą po głowie i nie zrozumieją, bo sami potrzebują tej troski, a wszystko to przez twoje poświęcenie, przez prezentowanie im tego domu z kart, który rozpadał się za każdym razem, gdy pan i władca wracał przewracając wszystko według własnych chęci. Każdego kroku się bali, każdego ciosu wymierzonego w twoją twarz, każdego twojego poświęcenia i ukrywanych łez, każdego twojego potykania się po takiej nocy i każdego zamknięcia się przed światem, bo z każdym incydentem zostawało w was mniej tego, co prawdziwe… Oni bali się też o ciebie, wcale nie uznali twojego poświęcenia za heroizm, chcieli wiedzieć, zadawali sobie te pytania w kółko i nie znajdowali odpowiedzi, czemu nie odejdziesz i nie zabierzesz ich ze sobą?
Dlaczego tak trudno zamknąć za sobą bramy, które prowadzą do prywatnych komnat diabła? Do wszystkich naszych demonów, które nie pozwalają w spokoju zasnąć? Dlaczego lepiej upatrywać ratunku w tradycji, która nigdy nie wyciąga ręki w geście pomocy? Dlaczego ukrywamy to, co prawdziwe… Zabijając tym samym w nas człowieka, dziecko, istnienie? Oni dorośli, ale to co przeżyli dzięki twojej wierze w to, że warto, zostanie z nimi na zawsze, wiesz dlaczego? Bo oni wiedzą, że nie było warto, że te rany były tak głębokie, iż blizny nigdy nie pozwolą o sobie zapomnieć. Oni wiedzą, że przez niego ty jesteś wrakiem człowieka, cieniem tego, kim mogłabyś być, ale nigdy nie skorzystałaś z szansy uwolnienia się. Oni wiedzą, że gdyby nie jego śmierć, ty nigdy nie mogłabyś nawet odetchnąć, nadal oddychałabyś na rozkaz, czekając na kolejne komendy. Oni wiedzą, że na zawsze zostali zmienieni, boją się szmerów i nadal na stukot przy drzwiach reagują inaczej niż przeciętny człowiek, starają się budować swoje szczęście, ale ponieważ nie znają jego smaku działają po omacku, robią wszystko na odwrót, bo mają nadzieję, że wtedy ich życie wyglądać będzie inaczej.
Życie z piętnem nie jest tym za co ktoś podziękuje, strach nie powinien być wyznacznikiem szczęścia, a poświęcenie powinno być obustronne. Poświęciłaś siebie, by oni zaznali szczęścia, niestety na razie go szukają i próbują, bo nie znają jego odcieni. Ich kat nie był łaskawy, mają więc żal do ciebie, że bali się nie tylko o siebie, ale i o to, co działo się z tobą, gdy byłaś w jego rękach… Widzisz, byli za mali by pomóc, ale zbyt dorośli, by nie rozumieć, żyją więc z tym bólem i wcale nie dziękują ci za to „szczęście”, po prostu cały czas pozbywają się demonów i próbują wywołać uśmiech na twojej twarzy, który już dawno zgasł, bo ty się poświęciłaś dla ich wyimaginowanego szczęścia!