Zakreśliłaś swoje życie mazakiem w kółeczko uważając, że to, co się w nim znajduje jest stałą, która jest skończona, można co najwyżej ten okrąg przyozdabiać drobiazgami, by nie stracił na blasku, ale do środka nie powinno się już wpuszczać żadnych zmian, w końcu mogą zaburzyć poukładaną rzeczywistość, jakie to ma znaczenie, że średnią, słabą, niesatysfakcjonującą,…
Czy warto było tak cierpieć? Zagubić siebie w odmęcie codzienności, która cię upokarzała, ganiła i tobą pomiatała? Czy warto było udawać, że tak ma być i nic lepszego cię nie czeka? Warto było tkwić w czymś co tylko cię spowalniało, sprawiało, że twoja obecność zanikała, że byłaś niczym? Powiedz jaką wartość niosła ze sobą udawana…
Zastanawiam się czy przeciętny człowiek potrafi i lubi się dzielić, czy chęć ofiarowania „czegoś” pojawia się jedynie w mało istotnych sprawach typu kostka czekolady, książka i to niekoniecznie ta ulubiona czy wspólna kawa z osobą nie do końca pożądaną, ale w życiu obecną. Czy w tak ważnych kwestiach jak rodzina, związki, prywatna przestrzeń, wspólny czas…