Podziel się tym artykułem
Zamykam oczy i zadaję sobie pytanie, czy mogłam coś zrobić…? Chciałabym móc się pożegnać, powiedzieć do zobaczenia kiedyś… Chciałabym móc mieć pewność, że wiedziałeś, że gdybym mogła cokolwiek zrobić byłabym tuż obok ciebie, nie zostałoby złamane żadne z serc.
Spotkanie dwóch z pozoru obcych sobie ludzi potrafi wprowadzić zamęt, otworzyć nieistniejące bramy. Pierwsze spotkanie, tyle niewiadomych, tyle niedopowiedzeń i podświadomych nadziei… Ono niby prawie nic nie mówi, a z perspektywy czasu okazuje się, że tak wiele zmienia. Mówi się, że miłość to najsilniejsza forma uzależnienia, że gdy się pojawia wywraca wszystko do góry nogami, że zmienia świat i przywiązuje, zatrzymuje przy sobie i pozostaje konieczność jej odpowiedniego dawkowania. Jej siła jest niepodważalna, można dla niej umrzeć, można poświęcić siebie w imię drugiego człowieka, można też stracić kontrolę i pomimo jej silnego oddechu nie poradzić sobie… Jest silnym uzależnieniem, ale są silniejsze…
I nami taka miłość zawładnęła, taka nieoczywista, a tak perfekcyjnie połączona, uzupełnialiśmy się i rozumieliśmy, stąpaliśmy po tych samych taflach lodu i te same dźwięki robiły na nas wrażenie. Nie szukaliśmy siebie, trafiliśmy na siebie przez przypadek, zrządzenie losu i tylko spojrzenia powiedziały, że to nie skończy się tu i teraz, że to będzie trwać, nawet jeśli tego nie chcieliśmy czy nie rozumieliśmy. Było to uczucie pełne wzlotów i upadków, nietradycyjne w swej formie, niejednoznaczne, ale prawdziwe i takie na zawsze.
Wiesz co znaczy kochać i nie chcieć poznawać innego uczucia? Wiesz co znaczy unikać innego spojrzenia i zamknąć się na obcy dotyk? Wiesz co oznacza brak pożegnania, gdy serce wyrywa się, by jeszcze raz móc dotknąć, spojrzeć, nadal kochać? Są historie, które swoje zakończenie mają niezaplanowane, w których wszystko kończy się jedynym, nieprzewidzianym cięciem, którego nikt nie chciał, a jednak nadeszło. Czasem odchodzimy, by uratować nie tyle siebie, co drugiego człowieka i jego przyszłość, by nie zatracić tej miłości, która powstała i jako niepokonana powinna pozostać w pamięci.
Gdy ten ktoś znika czujesz jakbyś znalazła się pod wodą, czujesz, że toniesz, ale nie masz siły wypłynąć na powierzchnie, nie masz motywacji by się ratować, mimo iż on odszedł, by właśnie ciebie ocalić. Gdy zamykasz oczy widzisz tylko jego twarz, wspominasz pierwsze spotkanie, pierwsze niezdarne gesty, pierwsze potknięcia i uśmiechasz się, bo przypominasz sobie jak to wszystko się narodziło. Gdy nie ma go obok czujesz chłód, zadajesz sobie pytanie o czym zapomniałaś, co takiego przeoczyłaś, czemu nie zaprzeczyłaś w porę lub jakiej akceptacji nie wyraziłaś, by to uczucie mogło trwać fizycznie, w tym wymiarze… Nie zdajesz sobie sprawy z faktu, że pewnych spraw nie można powstrzymać, one po prostu się rodzą i istnieją… Boleśnie, dogłębnie, w pełnej sile!
Nigdy nie pokocham ponownie, bo nie wyobrażam sobie oddać serca komuś całkiem obcemu, gdzie wtedy byłoby miejsce dla ciebie? Nigdy nie spojrzę na innego, by nie zaburzać obrazów, które sami stworzyliśmy na potrzeby wszystkich wspólnie zbudowanych chwil. Nigdy nie dotknę, nie pocałuję, nie zmierzę się z ponownym byciem z kimś, by móc czuć, że ty zawsze jesteś obok. Wygrała z nami twoja słabość i jednoczesna siła, byłeś na tyle słaby, by nie przerwać tego kręgu, ale na tyle silny, by zostawić mi przestrzeń do dalszego życia. Zastanawiam się czy byłeś świadom jaką wyrwę w moim sercu zostawiasz odchodząc na wieczność? Nie wypełnię jej fragmentami naszych wspomnień, rzeczy dla nas ważnych, tego, co stworzyliśmy, jedynie umieszczę tam, by nie zakurzył ich czas. Zawsze w nim będziesz, pomimo że nie mogę cię już dotknąć. Nie mam już światła, został mi półmrok, w którym będę zmuszona żyć, nie mam już takiego celu i nie mam tej siły, ale obudzę się z tego letargu. Śmierć to przecież kolejny rozdział w historii… Naszej historii!