Podziel się tym artykułem
Tęsknota wdziera się niczym ogromna fala, nie sposób jej powstrzymać, niemożliwe by z nią wygrać, a rani i obezwładnia… Może być tą spełnioną, która utrzymuje oddech w równomiernym tempie, by go przyspieszyć w momencie spotkania, ale może być też tą z gatunku opuszczonych, zawiedzionych, samotnych, tęsknotą, która wręcz dosłownie rozdziera serca i tłamsi umysły… Może dotyczyć różnych spraw, może rozgraniczać się na pełne pragnień serca, na umysły potrzebujące kolejnych bodźców, na bycie kimś innym.
Tęsknię czasem za tym, kim byłam, za tamtym beztroskim uśmiechem, za sposobem myślenia, dla którego wszystko było możliwe, za tym, że cokolwiek by się nie wydarzyło, ja w jakimś stopniu zawsze byłam na to przygotowana.
Tęsknię za niemymi znakami twojej obecności, takimi, które nie potrzebują słów, by wyrazić wszystko to, co istotne, takimi, które pozwalają mi wierzyć, że za rogiem nic nie ulegnie rozmyciu, destrukcji czy zapomnieniu.
Tęsknię za brakiem konieczności pytania o pozwolenie, za małą samowolką, która pozwala burzyć i budować, jednoczyć i przeprowadzać rozłamy, za tą fantastyczną metodą, która pozwala być sobą wbrew regułom gry.
Tęsknię za zwykłym byciem obok, za przytuleniem bez podtekstów i byciem ważną dla jednego, a nie całej chmary przypadkowych insektów, które jedyne o czym marzą to, by zasmakować twojej słodkiej krwi, najlepiej bez pytania o zgodę.
Tęsknię za ciepłą herbatą wczesnym wieczorem, gdy siadaliśmy razem i milczeliśmy, tacy prości, zwyczajni my.
Tęsknię za czytaniem wierszy, które wzbudzają refleksję i uczą inspiracji, krok po kroku odsłaniając wrażliwość przypadkowych przechodniów, nieprzypadkowych gapiów, ciągle zamyślonych zakochanych, którym, ktoś przez zaniedbanie, nieuwagę złamał serce i nie zostawił plastra czy okładu.
Tęsknię za tymi wszystkimi kolorami, które kiedyś widziałam, każdy z nich wyrażał inną cząstkę mnie, a teraz tyle ciemności, tyle szarości i ten bezkres poszukiwań.
Tęsknie za pocałunkami, które kiedyś smakowały tak słodko, którymi mogliśmy się karmić i nigdy nie mieć dość, bo one choć zabierały czas na oddech, w niektórych momentach go nawet przyśpieszały, to miały w sobie moc sprawczą, która dawała siłę.
Tęsknie za spacerami, które niczego nie obiecywały, jednocześnie dając pewność, że nic się już nie zmieni, że nie zostanę sama i że w bezkresnej otchłani będzie ktoś, kto zawsze poda rękę.
Tęsknię za podróżami, czasem w nieznane, a czasem w jasno wytyczonym kierunku, gdzie mapa to nieodzowny kompan przygód, za takimi małymi i dużymi albo szytymi na wymiar, czasem wspólnymi, a czasem samotnymi, by zachować równowagę.
Tęsknimy za różnymi rzeczami, uczuciami, myślami, natchnieniami, nigdy do końca zaspokojeni. Za momentami i mrugnięciami, za konkretnym spojrzeniem oczu i ledwo namacalnym uśmiechem, który gdzieś tam uchwyciła migawka aparatu, za tymi chwilami, w których zatrzymuje się czas i za tym, które w swym rozpędzie gubią na chwilę trasę. Tęsknimy za sobą, gdy to, co czujemy możemy nazwać prawdziwym. Tęsknimy i tak często spoglądamy za siebie. Może za często…
Tęsknię za rozmyciem obrazu, wyraźnymi konturami i przemyślanymi słowami, za tą grą pozorów i jasnością sytuacji, za tym wszystkim, co tworzy bieg wydarzeń i nadaje mu rytm. Może po prostu nie zdaję sobie sprawy z tego, że tęsknię za tobą?