Podziel się tym artykułem
Wydawało jej się, że jeśli przyjmie odpowiednią dawkę odurzających specyfików, że jeśli pozwoli sobie na odpływanie każdego poranka i wieczoru w celu jakiegoś funkcjonowania, że jeśli cały czas będzie poszukiwać nowych rozwiązań to w końcu odnajdzie spokój i tak długo poszukiwane szczęście. Jednak to się nie stało, nadal kłóciła się z życiem o jego niewłaściwe wybory, o jego błędy i ciągłe potknięcia, tak, jakby mogła w ten sposób cokolwiek wywalczyć. Każdą stratę zapisywała na jego rachunek, wszystko, co ją ominęło przypisywała jemu, licząc, że w ten sposób jej lista zysków i strat będzie wyglądała lepiej, ale okłamywała samą siebie, bo nie wyglądała, wręcz przeciwnie, z biegiem czasu było coraz marniej.
Poszukiwała pocieszyciela, poprawiacza samopoczucia psychofizycznego, takiego, który chociaż na chwilę ukoiłby jej smutne i samotne serce, takiego, który nie pytałby bez przerwy co dalej ma zamiar ze sobą zrobić, takiego, który dawałby chociaż chwilowe oderwanie od tej chorej codzienności, ale taki pocieszyciel nie ma mocy uzdrawiania. Zapomniała, że by cokolwiek naprawić musi zmobilizować własne siły, swoje chęci, a nie faszerować się tabletkami, które zwie szczęściem, bo one z tym prawdziwym nie mają kompletnie nic wspólnego. One nie są w stanie jej przytulić, gdy nadchodzi zimny wieczór, nie mogą jej wysłuchać, gdy myśli aż wrzeszczą, bo tak bardzo chcą się wydostać. Te tabletki są tylko namiastką tego, czego ona poszukuje, a szukając spokoju, ciszy i swojego sensu nie znajdzie się ich w otępieniu chemikaliów, które mówią to jest to, czego szukasz.
Nie potrafiła poradzić sobie z własnym otoczeniem, z własną historią, chciała coś zmienić, ale za każdym razem, gdy to mówiła, dodawała jednocześnie, że nie wie jak, nie ma na to siły, nie chce tego dźwigać sama. Niestety część osób odeszło z jej życia bezpowrotnie, więc nie są w stanie w realnym świecie zapewnić jej balansu, którego tak bardzo pragnie i za którym rozgląda się każdego dnia. Jej tabletka szczęścia odeszła, a wraz z nią ten sens, to szczęście i ta nadzieja, że gdy nie walczy się w pojedynkę to ma się szansę.
Jak wytłumaczyć osobie, która wręcz maniakalnie szuka nieistniejącego, że tego nie znajdzie? Jak podać jej tę nowinę, by jak najmniej zabolało? I jak nie pogrążyć jej ostatecznie w jej prywatnym mroku? Tabletki szczęścia to tylko złudzenie informujące, że wszystko jest w porządku, mara, która pojawia się, by zagłuszyć prawdziwe sytuacje, sprawy, ludzi, to tylko namacalny dowód na to, że szukamy poza sobą i próbujemy naprawić to, co jest zepsute niewłaściwymi środkami.
Czy jej się powiedzie? Czy w końcu przestanie wmawiać sobie, że coś takiego, jak pigułka szczęścia istnieje? Czy dostrzeże, że wokół niej jest tych tabletek mnóstwo, tylko musi chcieć po nie sięgnąć? Trudno osądzić, ale tak naprawdę ważne, by zdać sobie sprawę z tego, że szczęście to składowa tego, czego pragnie jednostka. Nie można powiedzieć to jest szczęście, bo dla jednym będzie to rodzina, a dla drugich poczucie traumy, które dusi. Nie można ubierać tego w słowa czy próbować zdefiniować i przede wszystkim nie można szukać tego na stałe w farmaceutykach, bo one pomagają tylko doraźnie, ale całego życia nie ułożą nam według wcześniej rozpisanej recepty. Całe życie przeżyte w cieniu bez jakiegokolwiek blasku również nie jest opcją, którą przepisuje się na stałe. Czasem trzeba powiedzieć dość, temu, co tak zaciekle nas tym swoim obrazem karmi.