Spadek zawsze wiążę się z jakimś pożegnaniem, z zakończeniem pewnej historii czy etapu, czasem z bólem, nierzadko frustracją i niechęcią do pogodzenia się z sytuacją, a bywa i tak, że z ulgą i wyrachowanym podliczeniem zysków i strat. Gdy przychodzi do dzielenia, wychodzi to, co tak skrzętnie zamiatane pod dywan, to, co niewygodne i tuszowane, wychodzą koszmary, o których istnieniu chcielibyśmy zapomnieć.
Nikt tak umiejętnie nie stwarza pozorów niż klany rodzin, które łączy tylko wzajemna gra nie mająca z prawdziwymi uczuciami zbyt wiele wspólnego. W takich relacjach mnóstwo żywych emocji pogrzebanych jest w zgliszczach, w resztkach żali i pretensji, które niewyjaśnione przez lata mnożyły się, piętrzyły, by wybuchnąć, gdy już nikt nad wyimaginowanym spokojem nie trzyma pieczy. Smutne jest to, że w miłości, gdy w grę wchodzi wyższa kalkulacja to, co w swej istocie powinno być piękne i budujące zamienia się w wysublimowaną akcję, którą steruje przynajmniej jedna ze stron, która wie jak pociągać za sznurki. Gdy przychodzi do dzielenia się, z pod dywanów zakurzonych wydobywają się zamiecione pod nie duchy przeszłości, które przypominają intensywnie o tym, co kiedyś nie miało szans nabrać barw.
Nawet jeśli twoja miłość była kiedykolwiek prawdziwa, to najwidoczniej twoja potrzeba zaistnienia była głębsza, wartościowsza, silniejsza w twoim prywatnym systemie obliczeniowym. Twoja potrzeba bycia na górze sprawiła, że życie stało się płytkie i przewidywalne, bo wiadomym było, że żadne chwyty nie są i nie będą zabronione. Ludzie, którzy cię znali powoli odchodzili, gdyż zmieniający się obraz był dla nich nie do przyjęcia, a próba wyperswadowania ci, że istnieje coś więcej niż zaciekła walka o spadek spełzała na niczym w starciu z twoim uporem i zapatrzeniem w ślepy punkt na tarczy.
Widziałam jak rozpadały się więzi, jak kiedyś trwałe relacje i uczucia rozbijały się o smutną, i zachłanną rzeczywistość wiecznie wygłodniałych, i spragnionych ludzi. Chciałeś więcej nie zwracając uwagi na to, jakim kosztem to więcej się nabędzie i w tym biegu z klapkami na oczach otrzymałeś swój wymarzony spadek okupiony opuszczeniem, żalem, wrogiem na każdym rogu i startą, której nie załatasz w żaden sposób, bo tracąc kogoś straciłeś też siebie. Spadek po kimś, kto nawet nie był ci bliski podzielił cię z tymi, którzy z założenia mieli być w twojej przestrzeni póki śmierć nie postanowi was rozdzielić, ale ty wolałeś wybrać błysk monet czy historię, której nigdy nie byłeś częścią.
Nie wiem czy warto rozmieniać się na drobne, nie wiem czy warto palić mosty, czasem nowa ścieżka bywa taka odświeżająca, ale wiem na pewno, że nie wszystkich ludzi należy poświęcać dla dóbr czysto materialnych czy idei zapomnianych, bo one rozsypią się w dłoniach, nie są i nigdy nie będą wieczne, a zaprowadzą cię tam skąd często nie ma powrotu. Druga istota, ktoś bliski w takiej czy innej postaci jednak będzie, pytanie tylko jak go nakreślisz, jakiej techniki użyjesz, by uwypuklić to, co w nim najlepsze…
Spadek Cię podzieli, sprawi, że zostawisz za sobą marzenia i czystość, a stworzysz przestrzeń dla żerowania nienawiści, zawiści i żalu, nawet do kobiety swojego życia, czy mężczyzny ze snów. Czy warto, to zawsze kwestia indywidualna, ale przelewanie tej samej krwi w imię bożka, który jest tylko iluminacją pragnień chyba nie jest tym, co dla siebie planowałeś? Podzielisz się na dwoje, na tak odrębne bieguny, że patrząc z boku nie będziesz mieć świadomości, że te dwie odrębne części to może być jeden człowiek. Tylko pamiętaj, że spadek to nie tylko to, co namacalne, możesz odziedziczyć również dawno odkładane rozmowy, ukrywane emocje i rujnowane życia, możesz przyjąć na swoje barki sposób rozwiązywania spraw poprzez milczenie i czekanie aż sprawa przyschnie, możesz przyjąć to, co nieodwracalne i zniszczyć to, co z taką uwagą budowałeś, bo nie potrafiłeś odrzucić tego, co zostało ci krwią przodków zapisane. Możesz odziedziczyć samotność i systemy nieodwracalne.