Podziel się tym artykułem
Przysięgi są ważne, stanowią o istotnych wydarzeniach, dają jakąś niezachwianą pewność, że coś się pochopnie nie zakończy, że będzie trwać pomimo burz, ale z biegiem czasu ich wartość maleje. Można odnieść wrażenie, że bycie ze sobą na dobre i na złe już dawno straciło na aktualności, bo jest się ze sobą na chwile dobre i lepsze, w momentach, gdy zdrowie i świetna forma nie opuszczają, a sprawy idą po myśli. Co się stało ze staniem przy boku, gdy burze i zawierucha, gdy kondycja spada i brakuje sił, gdy sytuacja nie układa się tak, jakbyśmy tego chcieli, gdy otrzymujemy kolejne ciosy zupełnie bez przygotowania na ich przyjmowanie? No właśnie trochę się rozmył ten ważny aspekt przysięgi.
Zmieniły się priorytety, teraz „ja” jest istotniejsze niż „my” i nie byłoby w tym nic złego, nic niewłaściwego, gdyby nie fakt, że przez to ludzie całkowicie się od siebie odsuwają, opuszczają się w chwilach, gdy najbardziej tej drugiej osoby potrzebują, uciekają przed zobowiązaniami i milkną pytani o to, co dalej. Smutny jest obraz samotnej kobiety, która w obliczu tragedii została z nią sama, bo mężczyzna jej życia uciekł ze strachu przed odpowiedzialnością, przed wyrzeczeniami, przed obowiązkami i tą drugą, mniej przyjemną stroną przysięgi. Niezbyt dobrze rokujący jest obraz smutnego mężczyzny, którego zawiodły uczucia i oczekiwania pokładane w kobiecie, z którą miał się zestarzeć, z którą miał się śmiać z małych potknięć i z którą miał celebrować chwile małe i cudowne. Tragiczne jest życie ludzi, których zgubiła wiara w drugiego człowieka i w instytucję bycia ze sobą wbrew przeciwnościom. Pojawia się więc pytanie czy była to miłość i zniknęła tak szybko jak się pojawiła? Czy raczej kaprys, zauroczenie, które nie miały ochoty na zbytnie wchodzenie w rolę?
Oszukujemy samych siebie wmawiając sobie, że szczęście trzymamy w garści, a tak naprawdę nie sztuką jest mieć je blisko w momencie, gdy każdy trybik działa według instrukcji. Nie sztuką jest być ze sobą, gdy każdy kolor ma swoje miejsce w palecie i nie wcina się innym podczas tworzenia obrazu ze snów. Nie sztuką jest oddychać pełną piersią, gdy pogoda temu nie przeszkadza, a jedynie muska delikatnym wietrzykiem. Nie sztuką jest planować, gdy wszystkie elementy są na swoim miejscu, a sprawy układają się tak, jak tego pragnęliśmy. Nie sztuką jest być, gdy nic złego się nie dzieje, a każdy dzień jest podobny do poprzedniego i z wyzwaniem nie ma nic wspólnego. Nie sztuką jest wspinać się na własną górę utkaną z pomysłów, marzeń, pragnień, planów i kaprysów, gdy sprzyja wszystko wokół… Pogoda, wsparcie partnera i własne możliwości. Nie sztuką jest mówię ci być, gdy jest zdrowie, dobra passa i szczęście, sztuką jest być, gdy los ci to z jakiegoś powodu zabiera, by prawdopodobnie sprawdzić, jak sobie z tym poradzisz i czy nie uciekniesz w popłochu zostawiając wszystkie swoje przysięgi daleko w tyle, bo straciły na ważności, jak bilet postoju w zbyt zatłoczonym miejscu.
Nie baw się w dorosłość, jeśli nie masz zamiaru tak naprawdę jej poczuć. Nie próbuj w coś co powinno być zdrowe i naturalne wplatać manipulacji, jakby związek był grą. Nie unikaj kontaktu stwarzając pozory jedynie bezproblemowych chwil, bo tylko takie nie istnieją. Nie zapominaj, że przysięgając coś, składając obietnicę stwarzasz zobowiązanie, którego należy dotrzymać, a nie poddawać się, gdy tylko na drodze pojawi się mała przeszkoda, bo tych małych górek będzie zawsze wiele, takie uroki pięknej egzystencji. Nie mów, jeśli twoje słowa nic nie znaczą i tak czy inaczej mają znaleźć się w nicości. Nie pozwalaj ożywać uczuciom, tworzyć się planom, istnieć marzeniom i łudzić myślom, jeśli nie masz zamiaru niczego konstruktywnego z tym zrobić. Nie stwarzaj fałszywej wiary, nie wolno ci ożywiać człowieka, by za chwile pozbawiać go życia twoim nieistnieniem.