Podziel się tym artykułem
Wieczorem strasznie się pokłócili, pojawiły się niecenzuralne słowa, rzucone w przestrzeń groźby, złośliwe grymasy, frustracja i gniew, który trudno opanować… Taki gniew, który gdy nie zostanie niczym zrównoważony, tylko rośnie w siłę i pozwala przekroczyć granicę zza której już nie ma powrotu. Są takie słowa, które raz wypowiedziane nie zostaną zapomniane, a pamięć o nich wypalać będzie człowieka od środka… Są też takie czyny, które wykuwają się w nas jak sentencja w kamieniu, można próbować ją zetrzeć, ale ślad zawsze po niej pozostanie.
Wieczorna kłótnia nie została zakończona zgodą, nie podali sobie dłoni, nie pocałowali się, nie przytulili, nie próbowali dojść do porozumienia, po prostu położyli się do łóżka, każdy w swoim małym kącie. Ranek nie był lepszy, złowrogie milczenie dudniło z taką siłą, że od tego hałasu” aż bolała głowa… Pośpiesznie każde z nich przygotowało się do wyjścia, wypili po kilka łyków kawy, każde z nich takiej jak lubią, nie wymieniając przy tym żadnego spojrzenia, gestu, słowa czy nawet oddechu… Działali jak w transie, byle szybciej od tej ukochanej osoby, na którą obecnie trudno było patrzeć. I wyszli, każde z nich w swoim utartym kierunku, by mierzyć się z dniem, obowiązkami i kolejnymi wyzwaniami. Każde z nich pewne, że mają wszystko pod kontrolą i że te negatywne emocje wcale na nich w dłuższej perspektywie nie wpłyną.
Gniew to pułapka, bo obezwładnia, pozbawia zdrowego rozsądku i wydobywa z nas wszystko, co najgorsze… To pułapka, która buduje klatkę frustracji, zobojętnienia na dobro drugiego człowieka i niechęć do osoby, która nierzadko jest dla nas całym światem… Każde z nich zmierzało w swoim kierunku, ale w złych nastrojach, nawet muzyka słyszana w tle nie koiła nerwów… On dotarł pierwszy do swojej pracy, zasiadł za biurkiem, sprawdził plan dnia i zaczął od tego, co najważniejsze, niestety nie od telefonu do niej… Jej tego dnia nie było dane zasiąść do swoich spraw, odhaczać punkcików w planie, bo nie dotarła na miejsce, zamiast tego leżała w kałuży krwi, bo jednemu kierowcy za bardzo się śpieszyło i bez zastanowienia przejechał na końcówce żółtego światła, a w blasku dnia było już właściwie czerwone, płonęło, jak ona… Kiedy on postanowił wykonać telefon, ona już nie odebrała… On pomyślał, nadal jest zła, podczas gdy ona z trudem łapała każdy kolejny oddech, który stawał się coraz bardziej płytki, coraz mniej słyszalny, jej klatka piersiowa unosiła się do góry z coraz mniejszą mocą… Cały gniew z niej uszedł, tak, jak teraz uchodziło z niej życie… Czy to był zwykły przypadek, czy lekcja, a może kara? Trudno na to jednoznacznie odpowiedzieć. Jednego można być pewnym, gniew zniknął, tak jak wiele szans… Zdawać by się mogło, że w jednej sekundzie wróciły wspomnienia uśmiechów, czułości, zainteresowania, gestów, rozmów… Telefon w pewnym momencie umilkł, a jej serce się zatrzymało… Ale tylko na chwilę, jego akcja została przywrócona, a ona przeżyła, dostała, a właściwie oni oboje dostali drugą szansę na to, by nigdy nie kłaść się spać w gniewie, by nie wychodzić z domu, gdy jakaś drzazga wciąż tkwi w sercu i by nauczyć się rozmawiać, bo bądźmy szczerzy… To serce, gdy przestało na chwilę bić już nie musiało podejmować walki o życie, gdyby zrezygnowało, drugiej szansy by nie było, pozostałby tylko wyrzut sumienia, który byłby gorszy od śmierci.
Możemy się kłócić, możemy się nie zgadzać, ale szanujmy się, pamiętajmy, że miłość płonie w nas nie bez przyczyny i miejmy świadomość, że to „będziemy żyć wiecznie” jest zwykłą ironią, by nauczyć się traktować dany nam czas jako coś pięknego, coś czego nie powinno się niszczyć, a celebrować i kształtować. Życie jest kruche i wbrew pozorom w niewielu sprawach możemy sprawować kontrolę, wybierajmy, również emocje bardzo ostrożnie. Druga szansa nigdy nie jest pewna, to loteria.