Podziel się tym artykułem
Otwierała zmęczone oczy, które osnute były pajęczą siecią zmarszczek wskazujących na jej podeszły wiek. To prawda, nie była już młoda, jej życie nie nabierało właśnie rozpędu, ale ciągle wierzyła, że najlepsze jeszcze przed nią… No może nie najlepsze, bo piękne chwile ma już za sobą, była szczęśliwa, spełniona i kochana, nie została opuszczona, jedynie ich wspólna droga zakończyła się przez nieubłagany krąg życia… Jednak dopóki jeden oddech pozostał, dopóki trwa pomimo istniejącej rozłąki, którą zmieni już tylko jej ostateczne odejście, do tej chwili ona nie rezygnuje z podróży.
Jeszcze miała w pamięci błędy i rozterki z przed lat, do których już tylko się pobłażliwie uśmiechała, nie roztrząsała ich, były częścią jej historii, ale nie przygniatały jej tak, jak w chwili ich narodzin. Zastanawiała się czy samotność jest jej już przeznaczona czy jeszcze może z nią walczyć, czy już powinna doczekać do końca i nie szukać niczego? Zadawała sobie te pytania, ale wiedziała, że jeszcze raz chce zaznać ciepła i zainteresowania. Nie czuła się niepełna, niespełniona, ale chciała przeżyć tą powtarzającą się historię miłosną raz jeszcze. Wcale nie pełną namiętności i wzruszeń, nie tą powalającą, ale taką, która w chłodne dni otula płaszczem zainteresowania, która ma spokojny wzrok i kojący uśmiech, która już nie wymaga i nie nakłania, która już tylko jest tuż przed ostatnim zakrętem.
Miłość to podróż, a ona szukała już tylko więzi, połączenia, tak samo radosnych, choć nadszarpniętych przez ząb czasu oczu… Powędrowała pamięcią do tego, co kiedyś zostało odrzucone, do tego, co kiedyś nie miało szans, a teraz wszystko, co kiedyś pędziło znalazło spokój, ukojenie i wyciszenie, tak niezbędne, by mogło zostać wysłuchane. Spotkała go raz jeszcze, tego, którego nie widziała pół wieku, dla którego nigdy nie przestała istnieć, ale ich drogi nie przecięły się ani razu po zamknięciu tego jednego łączącego ich rozdziału w tej wędrówce różnymi drogami. Patrząc na niego ponownie uświadomiła sobie, że odrobinę tęskniła za tymi lekko zmrużonymi oczami, ale te, z którymi przeszła całe życie były najlepszym z możliwych wyborów. Kochała mocno tego, którego wsród żyjących już nie było, myślała o nim z uśmiechem i rozrzewnieniem każdego dnia, jednak wiedziała, że każda droga kiedyś się kończy, cóż on zszedł z niej wcześniej niż ona. Nie chciała marnować czasu, więc zaczęła studiować przeszłe emocje, wychodzić na spacery i trzymać za rękę człowieka, tylko po to, by poczuć znajome emocje i drgania. Były znajome, ale już nie wzbudzały tych samych uczuć, bo tamte przygasły w ognisku, które sami zalali wodą przed laty.
To, że wybrała swojego powiernika, towarzysza podróży i bratnią duszę nie oznacza, że całe wcześniejsze zdarzenia, które były jej udziałem zniknęły. One trwały tylko w innej szufladzie i otworzyła ją dopiero, gdy jej życie chyliło się ku upadkowi, takiemu zwykłemu, prostemu, życiowemu. Była szczęśliwa i gdy trzymała znajomą duszę za wcale już nie tak ciepłą dłoń zdała sobie sprawę z tego, że na miłość nigdy nie jest za późno, jeśli ma się ją cały czas w sobie. Nie szukała zastępstwa, bo jednego człowieka, którego kochało się po wsze czasy i kochać będzie do zamknięcia powiek, miłością bezwarunkową albo raczej spełniającą wszystkie warunki nie da się zastąpić innym, który jest tylko małym punktem w ostatnim etapie podróży. Jednak te ostatnie części również powinny być celebrowane, nie ma takiego okresu w życiu, który ma mniejsze znaczenie, być może przysługują mu inne możliwości, ale uczucia mają tak samo dużą wartość.
Swoją miłość odwiedzała bardzo często, przychodziła samotnie, by porozmawiać i pozostawić po sobie ślad, opowiadała o tęsknocie i wspominała wspólne chwile, wiedziała, że nadejdzie taki moment, w którym się znów spotkają. Obecnie cieszy oczy tym, co podarował jej los, cząstkami przeszłości, które stały się teraźniejszością, spokojnym uśmiechem i brakiem wymuszania czegokolwiek. Połączyli swoje losy tylko na chwilę, by swoje życiorysy wypełnić i by niczego na końcu nie żałować. Każde z nich spędziło życie z kimś innym, w jego końcówce postanowili pouśmiechać się do siebie, a te przełamane na dłoniach linie, te lekko zapadłe policzki, te przymknięte powieki, na których rozsiane są drobne zmarszczki to tylko wspomnienie lat, które istniały… Szczęście ma tyle oblicz, faz i uczuć, że trudno oszacować je jednym wyborem! I tylko stara fotografia przypomina o tamtych chwilach pełnych nieokiełznanych barw, bo tych na finiszu już nikt nie utrwala, one zostają tylko w pamięci.