Podziel się tym artykułem
Odczuwam potrzebę spokoju, takiej wewnętrznej harmonii i pewności, że poza małymi podmuchami wiatru większej zawieruchy już nie będzie. Odczuwam chęć częściowego wycofania się życia publicznego na rzecz tego, co daje ukojenie i wycisza. Odczuwam też potrzebę niezależności, ale tylko w kluczowych tematach, tam gdzie mogę oprzeć się na ramieniu chcę z takiej opcji skorzystać, a przynajmniej mieć takową możliwość.
Mówi się, że słońce wychodzi po każdej burzy, że wszystko, co złe ma szanse przeminąć, że tęcza swoją urodą zafałszuje rzeczywistość na tyle, że zapomni się o połamanych życiach, ludzkich rozterkach czy zbyt gwałtownych uczuciach. Wiele się mówi, wiele się obiecuje, a potem się moknie. Bo za długo stoi się w deszczu, za długo wystawia się na krople, które spadają, jakby przed ich pojawieniem się dookoła panowała susza i chciały nadrobić stracony czas, i ożywić spierzchnięte usta ziemi. Co innego, gdy co jakiś czas spadnie na nas kilka kropel ożywczego deszczu, który sprawia, że chce nam się żyć, że kwitniemy i nabieramy kolorów, jak najpiękniejszy kwiat, który pozwala nam na zaprezentowanie swojej urody w najlepszym wydaniu. Czym innym natomiast jest sytuacja, w której wpadamy z jednej kałuży w drugą, bo tyle się ich naroiło po ostatniej nawałnicy, gdy ciągle musimy rozumieć ponury świat i zbyt smutne niebo, gdy na naszą twarz i ciało spadają coraz cięższe krople, a nam coraz trudniej się poruszać, bo ten ciężar w jakimś stopniu nas przytłacza. Co innego, gdy ożywczy deszcz jest naszym wyborem, a nie narzuconym nam werdyktem.
Nie chcę już moknąc, nie chcę byś wystawiał mnie ciągle na działanie niesprzyjających warunków atmosferycznych, byś bez opamiętania wystawiał mnie za drzwi wierząc, że przecież jakoś sobie poradzę, nie zginę, w końcu jestem nieprzeciętnie uzdolniona w kwestii przetrwania. Coś w tym może być skoro przeszłam kursy survivalowe mające na celu nauczyć mnie sztuki przetrwania w każdych warunkach, tych dobrych i tych tragicznych wiatrów, które wywoływały sztormy w naszym życiu… Kursy uczuciowego wycofania się, a właściwie zamrożenia odczuwania, których celem było przyswojenie umiejętności z zakresu nie daj się zranić, zamknij się przed światem… Kursy z zakresu samokontroli, te wybitnie przydatne okazały się na wielu gruntach, nie tylko tych niestabilnych emocjonalnie, bo one pozwalały wstrzymać oddech, zamrozić krew i nie wypuścić słowotoku, który niczym korzystnym by się nie zakończył… Kursy umiejętności miękkich, które nauczyły mnie jak postępować w sytuacjach trudnych, jak wychodzić z opresji, jak leczyć rany w zaciszu domowym, jak przygotowywać się do walki o swoje terytorium, jak zamykać oczy i nie zastanawiać się bez końca czy spokojny sen się pojawi… Kursy uczuć kontrolowanych, gestów wycofanych i myśli nieprzekazywanych, tak by mieć pewność, że wszystkie ważne części odpowiadające za czucie nie zostaną zbytnio uszkodzone.
Chcę byś roztoczył wokół mnie ochronny parasol, dzięki któremu będę czuła się spokojna o każdą, nawet najtrudniejszą sytuację. Chciałabym czuć się pewnie nawet, gdy wokół szaleje wichura, sztorm czy inne tsunami, chcę tego spokojnego podmuchu, który daje życie, ale nie odbiera oddechu, a jedynie od czasu do czasu go zapiera. Jesteś w stanie ochronić mnie przed deszczem?