Podziel się tym artykułem
Znałam kiedyś kobietę… Wyróżniała się taką naiwną wiarą w dobro, w drugiego człowieka, w jego czyste intencje, takim beztroskim, pełnym radości uśmiechem, gdy ona się śmiała, śmiał się cały świat, jej oczy były pełne radosnych, figlarnych iskierek… Czysta delikatność, cicha dobroć, taka prawdziwa dziewczyna, bo jeszcze nie kobieta, która wierzy, że wszystko, co najlepsze jeszcze przed nią i że trzeba korzystać z każdej chwili. Jak wspominam ją z przed tych kilkunastu lat to tak sobie myślę, jak to możliwe, że takiego człowieka już nie ma, jak to się stało, że rozpłynęła się w przestrzeni, że nie ma już tego radosnego śmiechu, szczerego spojrzenia, tej niezachwianej wiary i czystej miłości?
Często zadajemy sobie pytania, co się stało, że jakaś osoba tak bardzo się zmieniła, że nie jest już sobą, dlaczego tak trudno się z nią porozumieć? Po zadaniu takich pytań zazwyczaj odpuszczamy, bo skoro ktoś przeszedł “metamorfozę”, według wielu na gorsze, to czy jest sens próbować do takiej osoby dotrzeć? No właśnie, dla wielu sensu brak, a szkoda… Myślicie zapewne, że w pewnym momencie straciłam tę pełną życia i energii dziewczynę z oczu, w pewnym sensie tak, ale nie całkiem, obserwowałam ją… Widziałam, jak się zmienia, podświadomie wiedziałam co jest tego powodem, ale unikałam jednoznacznego i głośnego wyrażenia tego… Zakochała się, takim pierwszym, ważnym uczuciem, oddała swoje serce, duszę, a nawet ciało, całą sobą czuła, że to jest to… Widziałam jak z roku na rok więdła, jak jej duch upadał, a serce rozpadało się na drobne kawałeczki. Ten mężczyzna, który był dla niej jak świeży powiew poranka zgwałcił jej kobiecość, zabił w niej wiarę, stłamsił ją do granic możliwości, uśmiech zaczął znikać z jej twarzy, oczy robiły się coraz słabsze, coraz bardziej smutne, nieobecne, trwała w takim marazmie lata, próbowała wszystko poskładać w całość, ale on nie przypominał już tego, którym był, gdy go poznała. Radość prysła, pozostał strach, smutek i zwątpienie… Z dziewczyny stała się namiastką kobiety, jakimś bytem pośrednim.
Ciekawiło mnie czy tak zostanie, czy ta dziewczyna się podda i porzuci swoje życie, ale ona po raz kolejny mnie zaskoczyła, a może raczej potwierdziła moje przypuszczenia, podniosła się, odrzuciła fizyczne i psychiczne rany, i pozwoliła im się zabliźnić. Zostawiła go, pamiętając jednak każdą krzywdę, każdy ból jej przez niego zadany. Stała się kobietą pewną siebie, która ciągle sięga po więcej i która wie czego chce, dla której przeszkody nie stanowią bariery nie do pokonania, nigdy nie została sama, chociaż przychodziły takie momenty, że czuła się samotna. Nie było w niej już tego naturalnego ciepła, zniknęła gdzieś bezgraniczna wiara w dobro i ludzi, ale zniknął też strach, ustępując miejsca ostrożności. Zrodziła się walka i siła, które razem pozwalają osiągnąć więcej, które pchają z całą mocą do celu, które pozwalają się podnosić, podnosić nawet, a może właśnie wtedy, gdy na ciele i duszy mnóstwo ran, które w swym wydźwięku jedynie się minimalizują, bo to, co było już istotne nie jest, ale ma wpływ na to, jaką kobietą ta dziewczyna się stała i jaką jest do tej pory.
Kobietę bardzo łatwo zgwałcić, bardzo łatwo odebrać jej godność, wiarę, siłę, ale to tylko pozorne, bo kobieta ma w sobie więcej mocy niż cały pułk żołnierzy, możesz ją stłamsić, możesz zabić w niej radość, możesz sprawić, że na chwilę jej duch się wycofa, zabijesz niewinność, ale nie sprawisz, że zniknie ona i jej wola walki. Ta kobieta to przykład na to, że nawet jeśli życie nie oszczędza, nawet, gdy trafia się na mężczyznę, któremu ufa się najbardziej na świecie, a on to zaufanie depcze podnosząc rękę, wykorzystując, tłamsząc, zamykając przed światem to nie jest powiedziane, że ona nigdy już nie wstanie, że ona nigdy już się nie przeciwstawi, że ona nigdy już nie będzie miała prawa głosu, bo wielokrotnie gwałcona kobieta wstaje silniejsza, a jej oprawca z czasem staje się tylko małym, nieważnym pionkiem w całej tej grze zwanej życiem.
PS. Historia jest prawdziwa, opowiedziana, by stłamszone kobiety wiedziały, że siła mężczyzny nie opiera się na jego mięśniach i wykorzystywaniu swojej siły przeciwko słabszej istocie, jego siła opiera się na tym, jak swoją kobietę wspiera, jak ją kocha i jak pozwala jej rozkwitać… Tylko dla takich mężczyzn i z takimi mężczyznami warto żyć. Nigdy się nie poddawaj, bo gdy to zrobisz, wtedy twoje serce przestanie bić, a na polu walki jego siła nigdy nie ustanie!