Podziel się tym artykułem
Strach jest nieodłącznym elementem funkcjonowania każdego żywego stworzenia, bez znaczenia jest fakt czy jest on na wyższym czy niższym szczeblu rozwoju intelektualnego. Każdy z nas czegoś się boi, nowych sytuacji, zmian, konkretnych ludzi, ciemności, hałasu… Staramy się jednak z tym strachem walczyć, ignorować go, unikać spotkań, być ponadto, jednak nie każdy może sobie na tego typu uniki pozwolić, czasem w pozbyciu się lęku musimy innym pomóc. I porzucić własną, chwilową satysfakcję na rzecz spokoju kogoś innego.
Ostatni dzień roku. Kończy się ten żmudny proces podjętych prób bycia najlepszym, ten proces walki o przetrwanie, siłowania się z samym sobą, weryfikowania tego, co się udało, a co okazało się kompletną klapą. Gdzieś na chwilę pojawia się rzucone w dal spojrzenie pełne nadziei na nadchodzący rok, światełko w tunelu, które mówi: tym razem będzie inaczej, będzie lepiej, tylko sobie na to pozwól. Wiele sobie po tej końcówce, jakże krótkiej i po tym początku jakże długim obiecujemy, mocno w nie wierzymy, czasem przypisując im właściwości, których nie mają!
Oczywistym jest, że nie powinniśmy odmawiać sobie zabawy i przyjemności, nie powinniśmy tłamsić swojej prawdziwej natury, chyba, że jest zbrodnicza i krwawa, ale warto pomyśleć też o tych, którzy sami o siebie zadbać nie mogą. Jeśli już musisz strzelać tej nocy, bo jest to silniejsze od ciebie, to może tak dla odmiany strzel korkiem od szampana? Będzie przez moment głośniej, ale tylko w twoim zaciszu lub gwarze, w którym przebywasz. Jeśli już koniecznie musisz coś puszczać to, co prawda na wianki i latawce pora nie jest najlepsza, choć dla upartego to nic trudnego, ale zawsze możesz puścić… Wodzę fantazji, jeśli takową posiadasz, kogoś z torbami, jeśli koniec roku nie pozostawia ci innej możliwości, coś z dymem, ale sugerowane jest, by było to, coś niewielkiego i mało wartościowego, żeby straty na starcie kolejnego roku nie było zbyt duże. W ostateczności możesz zrobić to, co wszyscy, puścić muzykę, oczko, a nawet „się” w wir zabawy i niczym nieokiełznanych wyobrażeń własnych.
Nie jest to apel o to żeby zakazywać zabawy, swobody, bycia sobą, ale czy problematyczne jest to, żeby bawić się w taki sposób, który nie szkodzi innym? Czy problemem jest odpuścić część hukową, kolorową na rzecz cichych, ale równie wielobarwnych odpowiedników? Czy problemem jest w tym jakże ważnym dla ciebie dniu pomyśleć też o innych? Czy problemem jest dla ciebie odpuścić puszczanie tego, co niewłaściwe dla spokoju ducha i serca innych, zawsze wiernych przyjaciół? Myślę, że nie, a i bez znacznego huku nowy rok wpadnie z przytupem i pozwoli ci na tyle samo pomyłek, potknięć, szczęśliwych zakończeń i szans, co w przypadku całej masy fajerwerków!