Podziel się tym artykułem
Taki fenomen można dostrzec, który opiera się na byciu razem, ale jednak koegzystowaniu jakby osobno. Niby łączy was uczucie, niby jesteście sobie oddani, ale większość spraw, momentów przeżywacie w pojedynkę, samodzielnie, w sposób poukładany według własnych praw i zasad. I tylko tak zastanawia czy to kwestia wygody, chwilowej mody czy dobrze przygotowanej kalkulacji?
Nie jest to sytuacja do poddawania ocenie, w końcu każdy żyje jak chce, ale można zauważyć smutek na twarzy niejednej kobiety, która wraz z dzieckiem czeka w domu na przejaw zainteresowania zapracowanego partnera, można dostrzec, że cierpliwy mężczyzna jest już trochę zmęczony tym, że jego żony pracoholiczki ciągle nie ma i zawsze zajęta jest czymś innym niż wspólne życie. Można dostrzec taki rozłam w relacjach, które z założenia miały być bliskie, a stały się bardzo dalekie, które miały wiele spraw ułatwiać i rozwiązywać, a tymczasem jeszcze bardziej je gmatwają. O co chodzi w tych pozornych relacjach bycia razem, a jednak osobno? Może po prostu te zajęte sobą jednostki nie dostrzegają, że ktoś na nich czeka? Że nadal w tej drugiej osobie tli się nadzieja na obecność i zainteresowanie? Można przeoczyć sytuację, w której ciągle dawana jest nam szansa na poprawę, a my nawet nie próbujemy z niej korzystać, bo przecież z założenia nigdy jej nie stracimy. Czy aby na pewno?
Czekanie nie zawsze jest ekscytujące, nie zawsze sprawia, że na ciele pojawia się przyjemne mrowienie, a czekająca osoba nie może ukryć tego, jak jest to dla niej ważne. Teraz czekanie to ułuda, którą karmi cię zapracowany i oddany swoim sprawom człowiek, bo jakiś pokarm podać ci musi, a nic innego nie ma do zaoferowania. Teraz to kolejne obietnice, które nigdy nie mają szansy na spełnienie, bo czasu dla rodziny brak. Teraz to smutne wieczory i samotne poranki, gdy na poduszce obok dawno już nikogo nie ma mimo że pozostał cień po tym, co kiedyś istniało. Teraz to bycie razem, ale ciągle osobno, bo swoje sprawy, swoje życie i ambicja, która pcha ku górze są ważniejsze niż stęsknione oczy kobiety, dziecka, a może nawet psa?
Nie budujesz relacji opartej na byciu prawdziwym, bo dobrze ci z taką nieopisaną obojętnością, która pozwala ci zrzucić całą odpowiedzialność na los, sytuację, kogoś, kto wymaga od ciebie więcej i szybciej, a ty musisz się dostosować, by nie zostać w tyle. A twoje dziecko wychowuje się w niepełnej rodzinie. Wydaje ci się, że jeśli będziesz jako osoba w tej relacji to twoje miejsce nie będzie puste, to o dysfunkcji nie można tutaj mówić, to wszystko jest w należytym porządku? Nie jest i nie będzie, żyjesz osobno i nawet nie próbujesz tego ukryć. Nie wiem tylko czy wiesz, ale w pewnym momencie każdemu znudzi się czekanie, każdy w końcu odpuści nierówną walkę o twoje zainteresowanie i uczucia, które istnieją tylko w opowiadaniu, każdy z biegiem czasu stwierdzi, że nie warto kruszyć kopii o złudzenia wspólnego życia, które rozmyło się dawno temu, gdy wszystko, to co macie teraz planowaliście z takim zaangażowaniem i uśmiechem na ustach.
Twoja nieobecność nie działa na twoją korzyść, z czasem zostaniesz osądzony i wyrok nie będzie łagodny. Nie po każdej burzy, którą wywołasz wyjdzie słońce i na chwile na niebie zawiśnie wielobarwna tęcza, która cieszy oko swym pięknem. Nie za każdym razem dostaniesz szansę na naprawienie tego, czego już złożyć się nie da, bo rozsypanych elementów jest za dużo. Nie za każdym zakrętem czekać na ciebie będzie stęsknione spojrzenie, kochające ramiona, dobre słowo czy rozwiązanie, bywa, że większe zagmatwanie tam czyha. Nie zawsze jest coś, co może pomóc, bo być może zagalopowałeś się za bardzo i ktoś już nie ma ochoty słuchać twoich do tej pory nic nie znaczących zapewnień. Nie za każdym razem dostaniesz bilet wstępu na przedstawienie o twoim życiu, w którym przecież cię nie było, może się zdarzyć, że wszystkie miejsca będą już zajęte, a ciebie nie tylko nie będzie w pierwszym rzędzie, ale i w samej sali zwanej byciem z rodziną.
Odpowiadając na pytanie co jest dla ciebie najważniejsze bez namysłu mówisz rodzina. Pięknie to brzmi, taki utarty frazes, który wszędzie się wpasuje…, ale jak to świadczy o tej rodzinie, skoro jest dla ciebie najważniejsza, jest skarbem najdroższym, bez którego nie potrafiłbyś żyć, a zawsze wybierasz pracę, pasję, zobowiązania, nic nie znaczące rozmowy. Ona zostaje zepchnięta na dalszy tor w wyścigu o ciebie. Jeśli tak dla ciebie wygląda bycie najważniejszym i całym sensem, to może warto stracić na wartości? Zwolnij, bo przegapisz!