Próbując zrobić rachunek sumienia i nałożyć na siebie tak zwaną pokutę, która pozwoli mi jakoś żyć dalej nie wychodzi mi to tak, jakbym tego oczekiwała, bo ból wcale nie jest mniejszy. Ten ból nazywam pochodną zbyt radykalnej i przedwczesnej decyzji, która miała ugruntować nowe życie, a tymczasem zabiła stare, które w podsumowaniu wcale takie złe…
