Podziel się tym artykułem
Otuliłeś mnie swoją obecnością, a ja nadal wyczuwam smak tej poprzedniej…
Tej, która nigdy nie porzuca, która nigdy nie opuszcza i zawsze czai się tuż obok…
Karmiąc mnie sobą, dajesz mi możliwość skosztowania czegoś, co nigdy nie było mi dane, ale…
Borykam się ze swoją świadomością, ze swoimi demonami i przeszłością nie zamkniętą…
A ty pytasz czego się boję!
Czuję strach, gdy nie wiem czy ona wróci, czy znowu zagości w mym życiu, czy znowu będzie trwać w bezkresnym mym prywatnym istnieniu.
Bałam się jej od zawsze, nie potrafiłam się sprzeciwić, nie potrafiłam wyrwać z jej ramion, niby kruchych, a tak silnych i niezwyciężonych…
Bałam się, że gdy wróci, nie będę mogła się uwolnić, by jednak pójść własną drogą.
Strach był częścią mnie i może dlatego ona nigdy na zawsze nie odeszła?
Niszczyła wszystko, co napotkała na swojej drodze, rujnowała plany i deptała wspomnienia, zagłuszała słowa i zamykała myśli, marzeniom nie pozwalała istnieć, by i pragnienia nie zostały na dobre obudzone.
Trwała w niezmąconej ciszy, pełna spokoju i powagi, pełna dumy z obecności.
Mnie zagubioną wsród jej odmętów tłamsiła, bym nigdy nie zapomniała, że z niej się narodziłam!
Byłyśmy splecione, połączone, może dlatego zawsze czułam jej oddech na plecach, może dlatego wiedziałam, że nigdy tak naprawdę się nie uwolnię, że nigdy nie dane mi będzie spokojnie zasnąć i wymazać jej z pamięci…
Może dlatego samotność jest tak silna, bo pozwala jej się pięknie trwać?