Podziel się tym artykułem
Dobrze jest mieć wszystko poukładane, powkładane do odpowiednich szuflad, nawet w nadmiarze poupychane w szczelinach, na wszelki wypadek… Idealnie, gdy wszystko współgra, a każdego dnia słońce przedziera się przez zasłony dając sygnał do pobudki, tylko, że perfekcja nie istnieje i tak się składa, że zawsze nam tego czegoś brakuje…
Brakuje nam fajnej, rozwojowej i satysfakcjonującej pracy, która nie tylko nas utrzyma, ale da perspektywy na lepsze życie, możliwości do rozpostarcia skrzydeł, do bycia kimś – przecież teraz bez niej jesteśmy tylko pyłem na wietrze. Tęsknimy za prawdziwą miłością, rozpaczamy za utraconymi szansami, wypuszczonymi z rąk bratnimi duszami, logicznym jest, że sami jesteśmy tylko połową i na prawdziwe szczęście nie mamy co liczyć. Narzekamy na brak samochodu i frustrujemy się, że nie posiadamy własnych czterech kątów, a jeśli już tak, to nie takie, jakie sobie kiedyś tam wymarzyliśmy, bo za mało miejsca, za dużo wszystkiego i gdzie tu miejsce na ten wspaniały minimalizm? Zastanawiamy się dlaczego inni mają większe grono przyjaciół i czemu ich pasje są takie ekscytujące, a nasze nużące i takie nijakie, no bo przecież trzeba skakać ze spadochronem, wspinać się na szczyty i pisać książki, by być naprawdę ciekawym osobnikiem… Wyrzucamy z siebie niezadowolenie z tytułu nieidealnego zdrowia, bo nie mamy czasu, by o nie zadbać albo też hipochondria wkradła się do naszego umysłu, nieperfekcyjnego ciała jedząc co popadnie, nie ruszając się i w sumie nie rozumiejąc, że “idealne” kształty nie spadają z nieba (tak ja też nie rozumiem jak to jest możliwe, że trzeba pracować, by były efekty), i braku nieskazitelnej cery każdego dnia, bo przecież właściwe odżywianie, higiena i takie tam nie mają z nią nic wspólnego… I tak sobie wyliczamy, bo przecież by zaznać szczęścia musimy to wszystko posiadać w komplecie! No bo jakże inaczej?
Im więcej mamy, tym intensywniej zastanawiamy się nad tym czego nam brak, bo przecież układanka jest niepełna… W szaleńczym pędzie zamiast cieszyć się z trafienia na bratnią duszę poszukujemy pracy, bo bez niej jesteśmy tylko w części sobą. W kołowrocie zadań tęsknimy za czyimś ramieniem, które obejmie, nie mając jednak czasu, by zatrzymać się i rzucić w objęcia. Wsiadając do swojego nowego, pachnącego samochodu już naciskamy w sobie na lampkę, która mówi: kiedy postarasz się o swoje miejsce na ziemi, o swój przytulny kącik, co to za szczęście bez niego? Ciągle chcemy więcej, mocniej, szybciej, lepiej, bo bez kompletu jesteśmy wybrakowani. Tylko, że w życiu chodzi o to, że na wszystko nie ma co liczyć, tak jest skonstruowane, to nie jest tak, że bez trudu zdobędziemy to, czego pragniemy, a potem bez przeszkód będziemy żyć długo, szczęśliwie i w pełni…
Na pewno masz coś co cię uszczęśliwia, każdy ma. Dlaczego więc nie skupiasz się na tym? Co stoi na przeszkodzie, by cieszyć się kawałkami układanki, które już są w ręce? Dlaczego skupiamy się na tym czego nam brakuje? Dlaczego to, czego nie mamy spędza nam sen z powiek, a to co jest w naszych rękach ignorujemy, tak, jakby nie miało żadnej wartości? Dlaczego wydaje nam się, że gdy zdobędziemy kolejny kawałek układanki to będziemy naprawdę szczęśliwi? Dlaczego zaczynamy coś doceniać dopiero wtedy gdy powoli wymyka nam się z naszego świata? Bo my lubimy ciągle stawiać sobie cele i wyzwania, to przecież takie modne, dobrze wiedzieć, gdzie będziemy za te dziesięć lat, jakich siebie wtedy widzimy, co będziemy robić… Zaskakujące, że każdy przy tym pytaniu kombinuje, a nikt nawet przez moment nie pomyśli, że może nas za te kilka lat nie być, bo możemy leżeć w trumnie, tak wiem brutalne, ale jednak realne. Wybiegamy w przyszłość, jakbyśmy mieli nieskończoną ilość czasu, jakbyśmy byli nieśmiertelni, jakby tylko to, co w przyszłości miało mieć znaczenie. Zapominamy, że kwiat, by miał szansę zakwitnąć potrzebuje odrobiny więcej niż wizji przyszłości, w której będzie zachwycał pięknem. Ten kwiat musi mieć żyzną ziemię, a więc podstawę do wzrostu, tak, jak my musimy posiadać wartości, uczucia i chwilę na zatrzymanie się, które pomogą nam stać się wielkimi ludźmi, ten kwiat musi mieć wodę, bo bez niej uschnie i jego plany wraz z nim, tak, jak my odejdziemy w zapomnienie jeśli będziemy pędzić na oślep przy niczym tak naprawdę się nie zatrzymując, ten kwiat musi mieć dostęp do światła, bo w ciemności zgorzknieje, tak jak i my, gdy zamkniemy się w swoim świecie nie dostrzeżemy żadnych perspektyw, szans czy wyciągniętych w geście pomocy dłoni… Zauważyłeś czym karmi się ten kwiat? Tym, co daje życie… ciepłem, radością, nadzieją, cierpliwością przy wzroście, a ty czym się karmisz, gdy rośniesz, gdy chcesz więcej? Naprawdę myślisz, że skupianie się na tym czego nie masz pozwoli ci piąć się w górę? Frustracja jeszcze nikomu nie pomogła stać się wielkim, tobie też nie pomoże, nie pozwoli na to, a nawet stanie ci na drodze byś nigdzie nie dotarł.