Podziel się tym artykułem
Zastanawiasz się czasem jaki jest twój cel na tej drodze, którą obrałaś? Myślisz czasem jak skomplikowało się to, co w założeniu miało być przecież proste? Jak bardzo chciałbyś, żeby na każdym kroku, przy każdej decyzji, słowie czy nawet niewinnym grymasie nie oceniano tego, jakim człowiekiem jesteś? Jak długo jeszcze twoje emocje będą problematyczne, nie na miejscu, zbyt wymowne, zbyt ekspresyjne, zbyt na wierzchu, widoczne, niezrozumiałe? Jak długo będą cię odrzucać za samo bycie czującym człowiekiem? A co ważniejsze, jak długo jeszcze ty sama będziesz dla siebie najsurowszym sędzią?
Tak bardzo boimy się okazywać swoje emocje, że chowamy je przed wszystkimi, tłamsimy, odrzucamy, gubimy i o nich zapominamy, a gdy nadchodzi najmniej dogodna chwila one bez żadnej kontroli przypominają o sobie. Przypominają, że istnieją i też chcą mieć głos. Przypominają, że są, tylko ty o nich zapomniałaś. Przypominają, że też potrzebują zostać wyrażone. Przypominają, że powinny być nieodłącznym elementem twojego życia, a ty je odcięłaś, jak niepotrzebny skrawek materiału, gdy tworzysz wymarzoną kreację na wielkie wydarzenie, a ten jeden fragment przeszkadza. Nie chcemy, żeby nas oceniano jednocześnie dając przyzwolenie na manipulowanie nami na poziomie emocjonalnym. Szukamy siebie jednocześnie zagrzebując się w potrzebach innych. Boleśnie się rozczarowujemy i jednocześnie dziwimy dlaczego sytuacja toczy się nie tak, jak to sobie zaplanowaliśmy. Być może wynik jest zaskakująco negatywny właśnie dlatego, że o siebie nie walczymy? Może dlatego, że skrywamy to, co dla nas bolesne i dotkliwe na rzecz tego, co i tak nie ma sensu?
Wstydzisz się powiedzieć, że odczuwasz dyskomfort, bo jest to przeciwne do uczucia komfortu i spełnienia. Nie mówisz o tym, że odczuwasz słabość, bo jest to przeciwne do siły i mocy, którą przecież powinnaś posiadać. Odrzucasz smutek i żal, bo to jest przeciwne w stosunku do radości, którą przecież powinnaś odczuwać bezgranicznie zawsze. Porzucasz gniew tłamsząc go w sobie, bo przecież jest to przeciwne w stosunku do odczuwania błogiego spokoju, który jest tak popularny i masowo polecany. O zakochaniu się też starasz się nie mówić, bo zaraz ktoś zapyta cię o kolejny krok, a ty się nawet nad nim nie zastanawiałaś. Jednak w chwili, gdy padają pytania, twoje myśli zaczynają poruszać się znacząco szybciej. Niekoniecznie dlatego, że sama tego chcesz, ale dlatego, że tego od ciebie oczekują inni.
Pogubiliśmy się w stercie bałaganu, chaotycznych zachowaniach i unikaniu siebie. Wszystko to wykonujemy perfekcyjnie, wszystko to gubimy po drodze bez zastanowienia, w końcu to zapominanie jedynie o sobie, o nikim ważnym. W końcu nie jesteśmy czymś nad czym warto się dłuższą chwilę pochylać, możemy po sobie deptać bez opamiętania i w twórczym szale. Nie ma konieczności pamiętania o tym, co nas boli, co uwiera i co sprawia, że tyle w nas umiera. Nie musimy się zatrzymywać i zastanawiać nad swoimi potrzebami i pragnieniami. Możemy siebie w istotnych i błahych sprawach po prostu intensywnie pomijać. Możemy unikać spojrzeń w lustrze, czy to o poranku, czy już po wieczornym spacerze i rachunku sumienia. Możemy być dla siebie obcy, jak cienie, które są z nami tylko w słoneczny dzień. Możemy nic nie czuć, obumierać i nie rodzić się na nowo, a po wszystkim mieć całą masę pretensji do świata, bo nie chciał nas wspierać, gdy my zapomnieliśmy o tym, że byłoby pięknie, gdybyśmy sami wspierali siebie.
Unikając siebie nie liczymy na to, że nagle, magicznie ktoś nas dostrzeże, bo przecież jesteśmy tak widzialni. Pomijając siebie nie liczmy na to, że nagle znajdziemy się na pierwszym miejscu listy priorytetów innych. Wymykając się sobie nie liczmy na to, że ktoś inny nas złapie i poskłada. Jeśli się już zgubimy to nie możemy liczyć na to, że ktoś będzie miał obowiązek nas odnaleźć, bo niby dlaczego? Wiem, że się boisz, okazywać emocje, być sobą, słabnąć i odchodzić, wiem, że nie chcesz ranić czy odpychać i wiem też, że z całych sił próbujesz być silniejsza niż to w niektórych momentach możliwe. Jednak wiem też jeszcze jedno, nikt tego twojego nadczłowieczeństwa nie doceni, nie stworzy na ten temat hymnu pochwalnego i nie będzie kłaniał się przed tobą w geście pokory, więc może warto po prostu spróbować być sobą z tymi swoimi emocjami, wcale nie takimi pogubionymi i niewygodnymi?
I w tym zagubieniu nic nam nie dają mapy, zegarki, kompasy, które są obok i służą wsparciem. One jedynie wytyczają ścieżki i czas niezbędny do ich przemierzenia, ale o tym, co czujesz i co odczuwać powinieneś nie napiszą ani poematu, ani podsumowania z zebranych faktów.