Podziel się tym artykułem
Jak zwykle odpowiedź wyważona, typowa pani z klasą, której trudno dorównać… Efemeryczna, zamknięta, odgrodzona od świata, dla niektórych nawet tajemnicza… Jaki jest więc sens grzebania w czyimś świecie, zwłaszcza, że ten nijak ma się do twojego? Do wszystkiego się wtrącasz, a potem udajesz, że to cię nie dotyczy! Czy odpowiadanie na pytania, wypowiadanie swojego zdania głośno po wywołaniu do tablicy jest wtrącaniem się czy raczej reakcją na bodziec? Chyba w chwili, gdy jednostce, która cię szuka, coś zaczyna się kruszyć, a nawet drżeć w posadach koniecznie potrzebuje ona, wręcz obsesyjnie się rozgląda za kimś na kogo to swoje nieudane życie mogłaby przerzucić. Oczywiście nie dosłownie, winę za wszystko, co nieudane skierować w twoją stronę.
Ocenianie ludzi, których się nie zna jest w ostatecznym podsumowaniu najłatwiejsze, bo można im dopiąć jakąkolwiek łatkę, można ich nazwać po swojemu, określić wedle swoich nikomu nieznanych zasad i zamknąć w wybranej szufladce. A my lubimy wygodę, bo nie wymaga od nas zbyt wielkiego wysiłku, zaangażowania. Tylko, że przy tym ocenianiu nie zwracamy w ogóle uwagi na to czy to zrani jakiekolwiek uczucia, czy coś komuś zniszczy, czy nieodwołalnie zachwieje systemem.
Jeśli już decydujesz się na ocenienie mnie, na krytykę, złośliwości i głupie miny, to może tak dla odmiany chociaż spróbuj przyjąć do wiadomości, że mam prawo być tym, kim jestem, a ty nie masz prawa wchodzić za linię granic, które utworzyłam dla własnego komfortu. Jeśli już postanawiasz określać mnie z ironią panią z klasą, to może zastanów się czy w ogóle wiesz co to słowo oznacza i czy twoja ironia przypadkiem nie pokrywa się z prawdą. Jeśli już koniecznie chcesz komuś umniejszać, bo sama jesteś małą, złośliwą i niewiele znaczącą wiercipiętą o języku, który nie ma na żadnym poziomie połączenia z mózgiem, to może zadaj sobie pytanie czy ktokolwiek w ogóle będzie chciał, by twoje słowa do niego docierały? Jeśli już mnie z jakiegoś powodu nie lubisz, nie tolerujesz albo po prostu zazdrościsz, bo po każdym rozjeździe przez życie jakoś udało mi się poskładać kawałki mojego jestestwa, to wybacz, ale nic mi do tego.
Możesz myśleć o mnie nawet całą dobę, jeśli to cię uszczęśliwia, możesz się wściekać i analizować, możesz układać sobie w głowie własną wersję mojej osoby, no bo kto ci niby zabroni? Ale nie masz prawa mieszać mnie w te swoje gierki, bo nie jestem zainteresowana twoją interpretacją mojej bogatej osobowości, nie pociągają mnie twoje analizy mojego przewrotnego charakteru i specyficznego sposobu myślenia, nie potrzebuję byś oceniała moje wybory lub nazywała uczucia czy emocje jakie żywię do innych. Jestem w stanie myśleć samodzielnie, potrafię i chcę być taka, jak teraz… Otwarta, ale nie dla wszystkich, bo wszyscy po prostu nie są moim światem… Zamknięta i bez wyrazu, gdy mam na to ochotę, dlaczego mam niby dostosowywać się do panujących wymogów i uśmiechać, gdy wydadzą rozkaz? Prawdziwą, choć wiem jak to niepopularne obecnie.
Nie jestem pewna czy moje osiągnięcia na kimkolwiek zrobią wrażenie, chyba nie po to drepczę ku górze, by komuś imponować, chyba, że sobie. Być może to właśnie te próby zagarnięcia kolejnych pól tak bardzo uwierają i zabijają twój potencjał? Być może nigdy nie będę w stanie zrozumieć w czym przeszkadza ci człowiek, który chce i niekoniecznie czeka na aplauz i podziw. Ale mnie twoje zdanie naprawdę nie interesuje, obcy, zawistny i mały człowieczku. Ci, na których opinii mi zależy zawsze są obiektywni, ale i życzliwi, tak po ludzku. Nie odpowiadam i odpowiadać nie zamierzam za twoje myśli na mój temat, ale jeśli masz czas analizować mnie tak dogłębnie, to już rozumiem dlaczego nie masz czasu na swoje życie, osiągnięcia i uczucia, po prostu jesteś zbyt skupiona na mnie! Widzisz, ja jestem tutaj, w miejscu, w którym chciałam, a ciebie tutaj nie ma, chyba nie bez powodu, przecież nawet nie zaczęłaś jeszcze wędrówki.
Photo by: Artem Bali from Pexels