Podziel się tym artykułem
Rozstanie, przerwanie pewnej nici łączącej nas z tym, co było dla nas ważne zawsze jest trudnym i bolesnym przeżyciem. Zazwyczaj decyzja o zakończeniu czegoś „istotnego” wypływa z jednej strony, a druga po prostu jest zmuszona to zaakceptować. Ból jest tym większy, jeśli załatwienie tej sprawy przebiega niezbyt elegancko, bezuczuciowo i po prostu w odczuciu zranionego człowieka boleśnie. Ponoć miłość z gatunku tych prawdziwych nie kończy się nigdy, trwa na zawsze w zakamarkach duszy i co rusz pozwala wspomnieniom budzić ją ze snu. Tylko czy to jest taka idealna recepta na to, by zapomnieć? By uleczyć poszarpane serce? By w końcu zaznać spokoju i próbować zacząć żyć na nowo?
Mężczyźni mają pewną zależność, z niezwykłą wręcz łatwością przychodzi im przecinanie liny łączącej ich z kimś, kto do tej pory był ich całym światem, komu obiecywali, że ich drogi nigdy się nie rozejdą i kogo mamili wizją wspólnej przyszłości, pokonywania trudów codzienności i czerpania z małych przyjemności. Niestety, gdy na ich ścieżce pojawiły się wyboje było to dla nich wystarczającym powodem, by się poddać, odwrócić i zapomnieć o tym, co było, co w sercu drugiej osoby wciąż jest żywe i co w tym momencie powoduje jej rozpadanie się na tysiące kawałeczków. Zapominanie przychodzi im zdecydowanie zbyt łatwo.
Kobieta do formy życiowej wraca dłużej, musi wszystko przepłakać, przeboleć, znaleźć na nowo cel, mężczyzna w pierwszej chwili zachłystuje się tym, że problem sam się rozwiązał… By po jakimś czasie stwierdzić, że jednak nie była to chyba najlepsza decyzja i nawiązanie kontaktu na nowo dla sprawdzenia czy jakieś iskry się jeszcze tlą, czy jeszcze jest jakaś siła przyciągania, czy istnieje ta niewidzialna nić łącząca dwa serca, nie jest złym pomysłem. I tak właśnie sprawdzają, zazwyczaj w momencie, w którym ona już zdążyła w jakimś stopniu się poukładać, na nowo zaczęła łączyć kawałki swojego życia i układać je jak puzzle w jedną całość, już nauczyła się spokojnie i miarowo oddychać, bez tego nerwowego świstu, który z każdą marą wspomnienia rozdzierał jej klatkę, by na nowo podeptać i tak już ledwo bijące serce.
Takich historii są miliony, takich odejść z nieprzewidzianymi próbami powrotu wcale nie mniej, bo mężczyznom, którzy nie posiadają na swoim palcu widocznych zobowiązań bardzo łatwo jest przecinać nić. Tylko, że przerwanej nici nie da się już połączyć tak, by jej linia znów była idealna, nie będzie, zawsze widoczny będzie ten supełek, który przypomina o bólu, rozczarowaniach, wylanych łzach i nieprzespanych nocach. Tym gorzej dla upokorzonego i zranionego człowieka, gdy tych supełków pojawia się więcej, bo wtedy wyjście na prostą jest wręcz niemożliwe, gdyż ciągle budzone do życia wspomnienia nie pozwalają na uspokojenie i uśpienie myśli, ciągle rodząc nadzieję, a może to jeszcze nie koniec? A ta niegasnąca nadzieja bywa najgorszym, co można otrzymać, bo reanimuje relację nawet wtedy, gdy już wiadomo, że ona nie wróci do życia, nie mówiąc o pełnej sprawności.
Dlatego proszę mężczyzno, ponoć odpowiedzialny i odczuwający, chociaż w tym przypadku istnienie tych cech u ciebie jest mało prawdopodobne, nie przedłużaj agonii! Nie sprawiaj, że i tak trudna do zaakceptowania decyzja, a później codzienność stają się nie do zniesienia, bo ty bez końca postanawiasz dawać o sobie znak egzystowania gdzieś obok. Bez końca wspominasz o ogniu, który płonął, gdy byliście razem, wiedząc, że on już nigdy nie wybuchnie, ale chcesz ją trzymać na smyczy niezbędnych ci do życia przyzwyczajeń. Jeśli już postanawiasz odejść, zamknąć pewien rozdział to uprzejmie cię proszę, zrób to porządnie i więcej nie oglądaj się za siebie. Nie jest jej potrzebne do szczęścia ciągłe wracanie do tego, czego już nigdy od ciebie nie otrzyma, a czego nadal pomimo skrzywdzenia pragnie. Bądź mężczyzną i jeśli zdecydowałeś ją złamać odchodząc, to tego się trzymaj i nie naginaj reguł i tak już skomplikowanej rzeczywistości.