Podziel się tym artykułem
Wszyscy boimy się śmierci, wiemy, że nadejdzie, ale jej przyjście staramy się oddalić nie tylko w czasie rzeczywistym, ale i w myślach. Świadomość, że życie może skończyć się za chwilę jest dla większości ludzi nie do przyjęcia, bo w końcu jeszcze tyle planów do zrealizowania, tyle chwil do złapania i tyle wyzwań do podjęcia. Żadna cząstka człowieka nie godzi się z odejściem, bo w naturze istnieje coś takiego jak wola przetrwania. Jednak myślę, a raczej jestem pewna, że dużo łatwiej umiera się, gdy to pasja zabija, a nie przypadek losu, który dopadł nas za rogiem…
Owszem zgadzam się z faktem, że w pasji wiele jest egoizmu, człowiek kochający to, co robi posiada silne pragnienie realizowania się w tym za wszelką cenę. Dużo w tym fantazji, która pcha na najwyższe szczyty nie zapewniając drogi powrotnej. Sporo w tym ryzyka, które determinuje to, co się kocha i co tak pragnie się robić, a które jest wkalkulowane w podjęte decyzje i działanie. Mnóstwo w niej też spełnienia, bo pasja nie rodzi się znikąd, w każdym człowieku jest coś, co szuka ujścia, by wybuchnąć, by móc się uwolnić z tego, co można, co wypada, co się powinno, na rzecz tego, czego się pragnie. Niestety w pasji wiele też opinii i osądów, wielokrotnie zbyt pochopnych, nieprzemyślanych, zjadliwych, kłujących do samej krwi, bo w końcu wypowiadam się, więc mam rację, a skoro w swoim mniemaniu ją mam, to nie mogę pozostać obojętny i muszę ciąć do żywej tkanki.
Wiecie są sytuacje, w których człowiek powinien milczeć, nie dlatego, że z czymś się zgadza, ale z szacunku do drugiej osoby, z wzięcia poprawki na uczucia i ból po stracie, ze zdania sobie sprawy, iż coś dla kogoś właśnie się zakończyło i dla co niektórych nie było to głupotą, a sensem życia. Zadaje sobie pytanie, co gdy pasja zabija, czy to lepsza śmierć? Czy odchodzi się łatwiej, spokojniej, szybciej? Czy życie przeistacza się wtedy w spełnienie? Zapewne po części tak, w końcu to dla pasji ryzykujemy, dla niej się męczymy, ją chcemy realizować, by nasze życie nie było tylko nudną codziennością.
Uważam, że każdy ma swoje Nanga Parbat, swoją górę, którą pragnie zdobyć całym sercem, swoją pasję, bez której codzienność jest żmudna i bez kolorów. I właśnie dla takiej nagiej góry ma sens dalsza wędrówka, bo ludzie od wieków próbują, podnoszą się i znów upadają. Próbują wsiąść na konia po tym, jak ten stając dęba zrzucił ich z siodła i poturbował. Próbują wejść do wody, po niejednym zachłyśnięciu, bo wiedzą, że warto próbować dla spełnienia swojego celu czy marzenia. Pasja ciągnie człowieka do robienia tego, co w powszechnej opinii uważane jest za niemożliwe, czasem głupie lub wręcz śmiertelne, ale czym byłoby nasze, twoje życie bez niej?
Dzięki pasji dotrzesz na swój szczyt, być może będzie twoim ostatnim, ale szczęście z jego zdobycia zrekompensuje chociaż w części gorycz pułapki, w której się znalazłeś, to odejście, którego się nie planowało i ten niewymowny ból z braku ostatniego pożegnania. Podziwiam ludzi z pasją, bo mają odwagę wierzyć, że coś trudnego jest do pokonania, że strach nie jest czynnikiem warunkującym działania, że cierpienie nie jest miernikiem tego, ile jeszcze kroków się zrobi. Owszem jest w tym niesamowita doza egoizmu, ale pasja z niego się rodzi. Pamiętajmy o tych, którzy zdobywając swoje szczyty już na nich zostali, o tych, których marzenia zawiodły do ostatniej prostej, o tych, którzy odchodzą szczęśliwi, bo zakochali się w czymś, co pozwoliło im być tym, kim chcieli od zawsze.
Nie oceniajmy, starajmy się rozumieć i włączmy odrobinę empatii, są ludzie, którzy cierpią po stracie, chociaż wiedzą, że wynika ona ze zrealizowanej pasji ukochanej osoby, co nie zmienia faktu, że należy im się spokój…, dlaczego zapytasz? Bo człowieczeństwo, które kiedyś było popularniejsze tego wymaga, bo szacunek to klasyka, bo współodczuwanie to obowiązek. Każdemu życzę prywatnego “nanga parbat”, bo pasja potrafi zabijać i skracać życie, ale życie bez niej nie ma celu, sensu ani świeżego powiewu, to tylko egzystencja, wegetacja i czekanie na śmierć, która przyjdzie tak czy inaczej, ale my o spełnieniu nawet wtedy nie usłyszymy.