Podziel się tym artykułem
Nie jesteś pewien tego, czego aktualnie chcesz, ale jednocześnie nie chcesz stracić szansy, gdy już się namyślisz, więc mówisz… Może, magiczne, krótkie słowo, które pozwala na pozostawienie złudzenia, że coś, nawet jeśli nie teraz, nie za chwilę to jednak się wydarzy. Może kiedyś wszystko ułoży się tak, jak teraz tego pragniesz, może w przyszłości nie będzie tych zmartwień, które teraz zaprzątają ci myśli, może zrozumiesz, że nie wszystko można zrealizować od razu.
Każdy używa tego słowa, które nie tylko nie nosi w sobie znamion potwierdzenia, ale karmi nadzieją, że zmiana jest możliwa, a tak naprawdę to tylko kolejna furtka dla „niezdecydowanego”, który chce, by sprawy przebiegły po jego myśli i by nie był zmuszony w danym momencie do wprowadzania zmian. A ciebie to może uspokaja, bo nie wyczerpuje tematu, nie jest ostatecznym nie i pozostawia przestrzeń dla domysłów, dla snucia planów, dla układania sobie w głowie scenariusza możliwych rozwiązań. Niestety w znacznej ilości takich przypadków to „może” jest tylko zasłoną dymną przed kolejnym atakiem, który oparty jest na masie pytań, dla potencjalnego odpowiadającego zdecydowanie zbyt niewygodnych.
Może kiedyś będziesz miała to, czego tak pragniesz… Może kiedyś zrozumiesz, że nie wszystko można mieć na pstryknięcie palców… Może odkryjesz, że nie jestem od spełniania twoich wyimaginowanych marzeń… Może przyswoisz, że świat nie działa na tak i nie, bo byłby zbyt harmonijny… Dużo tych może, przyzwyczailiśmy się do nich, pozwalamy się nimi karmić, bo wiemy, że innego pokarmu nie otrzymamy, że albo przyjmiemy, to co nam oferują, albo padniemy w połowie drogi do wodopoju utkanego ze złudzeń i ciągłych zapewnień. Nie należy „może” osądzać czy oczerniać, to nie samo słowo jest winne, a ludzie, którzy traktują je jak wygodną formę wyjścia z niewygodnej sytuacji.
Bezpieczniej jest wybierać formę w zawieszeniu, formę, która nie narzuca natychmiastowego działania, zmiany, bycia tu i teraz. Nie lubimy obciążać się zobowiązaniami, które przytłaczają często całkiem spokojną egzystencję, obietnicami, które należy spełnić, wyzwaniami, którym należy podołać, a niekoniecznie mamy na to chęć, motywację i siłę. Szukamy więc wygodnych furtek, tekstów zapisanych drobnym druczkiem, gwiazdek, dzięki którym zdawać by się mogło, beznadziejna sytuacja nie będzie już taką przytłaczającą i wymagającą. Nie chodzi o ocenę słowa, o jego wydźwięk i natężenie, nie chodzi też o to, by całą odpowiedzialność zrzucać w jego stronę, bo to człowiek je wypowiada, ono samo w sobie nie jest w stanie istnieć. To człowiek nadaje mu wartość, to on pozwala mu funkcjonować i istnieć na tak silnej pozycji i to on daje mu moc do działania.
Jak często słyszysz, że może za chwilę? Jak często dokarmiany jesteś złudzeniem, że może jeszcze nie teraz? Jak silny wpływ na twoje odczuwanie ma słowo, które tak naprawdę nie daje żadnego potwierdzenia ani zaprzeczenia pozostawiając cię w wiecznym zawieszeniu? Może zraniło już wiele serc, bo długo trzymało je na smyczy przyzwyczajeń, długo mówiło co w danym momencie jest możliwe, a co należy odpuścić dla wyższego dobra. A wyższe dobro nie istnieje jest kolejnym stworzonym złudzeniem, które wykreowane zostało na potrzeby chwili. Jak często używasz „może” jako odpowiedzi na wręcz fundamentalne pytania? Raz dla odmiany wyartykułuj coś jasno i wprost, z pełnym przekonaniem i konkretną wiadomością, napisz na murze dużymi literami, może wtedy nie pozostanie już nic do dodania. A im mniej domysłów, tym więcej szans na ułożenie wszystkiego po swojej myśli, więc pozwól sobie na krzyk, a nie na ukryte znaczenia. Pozwól sobie na przejrzystość, a nie chowanie się za cieniami tego, co niewypowiedziane. Pozwól sobie na zdecydowanie zamiast bez końca używać zamiennika braku wiedzy na dany temat. A może dzięki temu nadejdzie moment, w którym to “może” nie będzie miało racji bytu…