Podziel się tym artykułem
Uświadomienie sobie tego, że to, co się widzi, czuje, często nawet słyszy czy dotyka jest iluzją, sprawia, że zaczynasz wątpić w swoją własną umiejętność postrzegania, oceniania i odczuwania… Bo skoro „widzimy” coś czego nie ma, to jak możemy sobie w pełni ufać?
Dostrzegłam, że chociaż to trudne do zaakceptowania, to często nam się coś wydaje, pod wpływem pobudzenia emocjonalnego, jakie wywołują ważne dla nas sprawy, sytuacje, wyjątkowi dla nas ludzie, pod wpływem niedostatecznie skupionej uwagi na wypowiadanych słowach, widocznych gestach, przelatujących chwilach nie wyłapujemy prawdziwego sensu, realnych intencji, tylko to, co chcemy zobaczyć, co pragniemy usłyszeć, czego tak łakomie chcemy doświadczyć, przeżyć, dotknąć. Tworzymy rzeczywistość, która z psychologicznego punktu widzenia nie jest jakimś znaczącym odchyleniem, ale z punktu widzenia poniesionych kosztów jest sporym obciążeniem, na które nie każdego stać.
Iluzja uczuć jest jedną z najgorszych, bo wydaje nam się, że kogoś dobrze znamy, że możemy za tę osobę ręczyć, że możemy stanąć murem za jej przekonaniami, podczas gdy niejednokrotnie trudno ręczyć nawet za siebie. Miłość i towarzyszące jej hormony mają to do siebie, że potrafią tworzyć złudzenia, iluzję rzeczywistości, która nie istnieje… Co więcej robią to naprawdę chętnie, igrają z nami, bawią się, żonglują rzucanymi słowami, wyznaniami, od czasu do czasu podsuwając coś na zachętę, żeby tę iluzję utrzymać przy życiu… I ona tak sobie oddycha, funkcjonuje, buduje byt, który istnieje tylko w określonej przestrzeni, o którym w praktyce właściwie nikt nie wie, ale której „właściciel” jest święcie przekonany, że jest ona najprawdziwszym, realnym Życiem! Wydaje nam się, że to coś, co widzimy, co odczuwamy jest silniejsze, bliższe, trwalsze, piękniejsze, intensywniejsze… Bo takie ma się nam wydawać, by iluzja chwilowo wygrała z rzeczywistością, byśmy dali złapać się na tę smycz złudzeń, które dawkują nam energię, tlen i wodę potrzebne do funkcjonowania, jak lekarstwo, które nie ma nas wcale wyleczyć, a jedynie przedłużyć agonię. Oddalić od prawdy.
Za pojawienie się tej cudownej kusicielki, mącicielki i znawczyni ludzkich pragnień odpowiedzialne są bodźce zewnętrzne, które tworzą pełen obraz iluzorycznego życia… Wspólne posiłki, niekończące się rozmowy, wychylone kolejne kieliszki wina, przeciągłe, wyrażające wszystko spojrzenia, trwające wieczność pocałunki, złożone obietnice bez pokrycia, wyrzucone w przestrzeń słowa, które cierpliwie czekają na spełnienie, wyrwane, a nawet wyszarpane od czasu i rzeczywistości chwile, które są tak cenne, że pielęgnujemy je w swoim ogrodzie wspomnień, kreujemy w swoim prywatnym świecie i na tej niezgłębionej iluzji, warstwie powietrza stawiamy fundamenty, które gdy runą, bo niestety podstawa jest zbyt mglista okaże się, że byliśmy po prostu zbyt mocno upojeni marzeniami o czymś co nie tylko nie istniało, ale było najzwyklejszą w świecie iluzją stworzoną przez spragnione miłości, bodźców i trwałości serce, niecierpliwą spotkań, połączenia i po prostu bycia z kimś duszę, osamotnione, łaknące czułości i namiętności ciało i tęskniący do rozmów, ożywczych chwil i stymulujących iskier umysł… Iluzja okaże się mrzonką, a my będziemy musieli głośno i wyraźnie powiedzieć sobie dość i wrócić do tego, co realne, prawdziwe i dopiero do zbudowania… Powiedz – potrafisz zrezygnować z iluzji? Z tego, że wydaje ci się, że coś istnieje, że czegoś doświadczasz, a tak naprawdę tylko czekasz, bo iluzja próbuje utrzymać cię w swoich szponach, jak aparatura do podtrzymywania funkcji życiowych? Czasem, by przeżyć, trzeba pozwolić, by najbliżsi zdecydowali o jej odłączeniu i spokojnie poczekali, czy człowiek będzie chciał podjąć walkę o to, co prawdziwe, najbardziej wartościowe i cenne, o swoje realne życie…