Podziel się tym artykułem
Zastanawiam się czy mogła coś zrobić, czy jej słowa, zainteresowanie, czułość coś by zmieniły? Czy postanowiłby inaczej, nie opuszczał jej, gdyby ona wykonała jakiś ruch? Po tym co nieodwracalne pozostaje tylko „gdybanie”, bo zawrócenie czasu nie jest możliwe, bo zmiana biegu rzeczywistości jest irracjonalnym pragnieniem, którego nie można zaspokoić…
Dużo rozmawiali, często o niczym, ale częściej o czymś, byli sobą autentycznie zainteresowani na wszystkich poziomach poznania, obejrzeli się ze wszystkich stron, wypróbowali w różnych sytuacjach i stwierdzili, że fajnie będzie zrobić coś wspólnie, na przykład przejść przez życie. To było coś pomiędzy kruchym romantyzmem, a chłodną kalkulacją, taka zgodność rzadko się zdarza… Oboje atrakcyjni, eleganccy, o szerokich horyzontach, ich relacja to takie przeciwieństwo mezaliansu, po prostu wszystko na swoim miejscu. Ale na idealne momenty próżno w życiu czekać zbyt często, więc i „nie-mezalians” miał pod górkę. Bo gdy jest niemalże perfekcyjnie to można zacząć przeczuwać, że za chwilę z nieba lunie deszcz, a może i pojawią się pioruny. I w tym przypadku się pojawiły wraz z porywistym wiatrem ulatujących nadziei. Z jakiegoś powodu on stracił chęć do czerpania pełnymi garściami z tego, co ofiaruje mu los, z każdym dniem zmieniał swój stosunek do świata, coraz mniej się uśmiechał i powoli z niewiadomych przyczyn odchodził… Ona to zauważyła i próbowała zrozumieć, ale coraz trudniej było jej do niego dotrzeć, zamykał się, tworzył swój świat i był inny, jakby mniej dopasowany… Dobra wola to nie było coś co utrzyma całość relacji w ryzach, poza nią było wszystko, co razem zbudowali i co z niewiadomych przyczyn właśnie traciło stabilność i było już niewystarczające.
Każdy człowiek czegoś nie mówi, każdy coś trzyma tylko w swoim sercu i chowa w zakamarkach umysłu, tak by nikt nie mógł tego odgadnąć, odkryć, przeanalizować… Żaden człowiek nie jest do końca otwartą księgą, bywa, że pozory są nie tylko złudne, ale i zabójcze. W tym przypadku takie właśnie były… Człowiek to bardzo skomplikowana istota, której składowymi nie są tylko niezbędny do życia tlen, woda czy inne pierwiastki, mikroelementy i inne potrzebne do funkcjonowania ciała detale. Bo człowiek to nie tylko ciało, to przede wszystkim umysł, bez którego cała reszta się sypie, to w nim znajdują się te połączenia nerwowe, które odpowiadają za myśli, sposób patrzenia na świat, wspomnienia, wybory, uczucia i wszystko to, co tworzy go takim, jakim właśnie jest. I w momencie, gdy ta potężna machina zawodzi reszta powoli umiera, bo mózg pozbawiony pożywienia jakim jest sens życia pozwala, by każda tkanka w ciele, każdy mięsień, ważny organ po prostu odchodziły w zapomnienie, bo po co one mają istnieć skoro on nie zamierza?
Ten człowiek powoli odchodził w niebyt, zapominając o całym pięknie i niesamowitym szczęściu jakie go spotkało… Wymazywał z pamięci jej obraz, wspólne chwile, pragnienia i plany, tak, by móc w spokoju rozgrzeszyć brak siły do walki. Ona walczyła za niego i za siebie, a nawet za ich wspólne marzenia, wierzyła, że jeśli będzie przy nim, że jeśli wykaże się cierpliwością to on do niej w końcu wróci, w takiej wersji, w jakiej istniał do tej pory… Są takie obezwładniające siły, które ciągną człowieka w dół, którym jeśli się poddać to niszczą od środka, wypalając wszystko, co było do tej pory ważne, tłamszą wspomnienia, depczą uczucia, blokują rozwój i marzenia… Ona była świadoma tego, że w ich życiu na dobre rozgościła się depresja – podstępna, zdradziecka i nie grająca według ustalonych reguł, walczyła z nią, przepychała się, bo nie chciała go oddać… Niestety przegrała, on w chwili samotności postanowił, że nie chce już być w tym miejscu, postanowił zamknąć ten rozdział pozostawiając ją samą z niemożliwym do wyrażenia bólem, rozdartym sercem, pytaniami, które kołatają się w głowie i wątpliwościami, które co chwilę podsuwają myśl, a co by było, gdybym przy nim była… Pewnie nic by to nie zmieniło, bo jeśli ktoś nie chce żyć, nie widzi w tym żadnego sensu, to nikt inny tego w tę osobę nie wleje, pomimo najszczerszych chęci… Nie każda miłość kończy się szczęśliwie, ale dobrze jeśli są w niej chwile, do których można wracać, by pamiętać, że to co istnieje we wspomnieniach kiedyś naprawdę się wydarzyło.
Część jej odeszła wraz z nim, nie mogła już być tą samą kobietą, bo to, co się wydarzyło pozostawiło w niej niezatarty ślad, który od czasu do czasu dawał o sobie znać i przywoływał ból… Po jego odejściu ona pamiętała, odwiedzała go, pielęgnowała w sobie wspomnienia i uczucie, które nigdy nie zostało zabite jednocześnie wierząc, że przed nią jeszcze wiele momentów, które warto przeżyć całą sobą.