Podziel się tym artykułem
W jednej chwili wszystko co tak mozolnie budowane zniknęło, bo z ciebie uleciał duch chęci i siły. Nie dałeś rady zmierzyć się z tym, co obłudne, bolesne, nieprawdziwe i dewastujące. Po miesiącach zaciskania zębów, ukrywania w sobie kolejnych kawałków układanki, która złożyła się w całość, gdy ty postanowiłeś odetchnąć po raz ostatni wszystko się zakończyło i pozostała pustka w zamęcie, którego nikt nie potrafi zrozumieć.
Znalazłeś jedyne, najlepsze wyjście dla siebie, by uwolnić się z tego więzienia, okowów, konwenansów i udawania. Nie miałeś już siły kłamać, że jesteś szczęśliwy, gdy tylko łykałeś łzy na przemian z tabletkami szczęścia, które wykrzywiały twoją twarz w sztucznym grymasie. Postanowiłeś odejść na własnych zasadach, otworzyć oczy wszystkim, którzy do tej pory mieli je zamknięte i tylko cię niszczyli. Ona jedna została z przeświadczeniem, że mogła zrobić więcej, podczas gdy ty postanowiłeś w ostatnich, strasznych dla siebie dniach przypomnieć jej o wszystkim, co było między wami piękne, dobre i rozwijające. Cieszyliście się każdym momentem, jedynie przy sobie będąc naprawdę wolnymi, energicznymi, spokojnymi i szczęśliwymi. Może to banalne, ale stworzyliście własną oazę ciszy i wytchnienia w otaczającym was zgiełku dnia i demonów, które nie potrafiły pozostawić was samym sobie.
Wybrałeś odejście na zawsze, takie, które jest nieodwracalne i którego nie sposób zrozumieć. Które łamie serce i zamyka pewne etapy. Które niszczy od środka i rzuca na kolana. Które jest ostateczne i tnące z ogromną szybkością, sprawnością i siłą. Które zabiera na zawsze szansę na brak lęku, na radość beztroską i zabawę w prawdziwy dom, która była najrealniejsza z wszystkiego, czego w swoim życiu spróbowałeś i dotknąłeś.
Wiesz? Byłeś człowiekiem za dobrym, zbyt czystym i zdecydowanie zbyt szczerym w swych odczuciach i uśmiechu, dałeś szakalom możliwość, prawo i broń, dzięki którym rozdzierały cię po kawałku, a ich ostatni atak był tym, który przelał twoją czarę. Poddałeś się, zamknąłeś księgę na ostatnim służbowym spotkaniu, po którym odciąłeś się od świata i jego szumu, oddałeś się ciszy i dokonałeś pierwszego od bardzo dawna świadomego, własnego i tak przeraźliwie ostatecznego wyboru.
Była jedyną, z którą postanowiłeś się pożegnać, teraz już wszystko stało się jasne, była miłością twojego życia. Jest w tym jakaś magia i poetyckość, choć na wskroś przeszywająca i niszcząca. Nie potrafiłeś nikogo zawieść, złamać przysięgi czy zapomnieć o obietnicy, więc gdy wszystko, co dla ciebie ważne zaczęło wymykać ci się z rąk postanowiłeś zakończyć to według własnego planu. Zastanawia mnie tylko jak długo go układałeś? Ona myśli, że jest winna, że mogła coś zrobić, a prawda jest taka, że zrobiła wszystko, co mogła, dała ci to, czego nigdy nie miałeś, troskę, ciepło i miłość… Ostoję, która zawsze była dla ciebie otwarta i którą z taką radością w sercu i oczach odwiedzałeś.
Byłeś jej wszystkim, jej oddechem, jest sensem i przyszłością… Byłeś dla niej nadzieją, że cokolwiek, by się nie działo, wspólnie największe zawieruchy przetrwacie… Byłeś jej planem na życiową grę i drugim kubkiem kawy o poranku… Byłeś jej szczęściem, bo gdy o tobie mówiła rozpływała się w zachwycie… Byłeś tym, w kogo wierzyła i kogo dopingowała, bo wiedziała, że stać cię na wiele… Byłeś miłością jej życia, skrojoną na miarę oczekiwań jej duszy, która zjednoczona była z twoją, nawet wtedy, gdy wasze drogi na jakiś czas przez zagrywki ludzi i losu się rozdzieliły… Byłeś jej podróżą w nieznane i odkrywaniem… Byłeś jej drogą i celem… Byłeś jej wszystkim…
Ostatnie pożegnanie jest tym najbardziej rozdzierającym, bo nie daje szansy na powrót, bo zamyka drzwi, przez które już nigdy nie wpadnie żaden promyk światła, odziera ze złudzeń, że to, co się właśnie wydarzyło było tylko złym snem, ale jednocześnie daje nadzieję, że ty zawsze będziesz z tą, której oddałeś serce, którą spotkałeś po latach smutnej wędrówki wśród niewłaściwych ludzi, że będziesz przy niej czuwał i że kiedyś się spotkacie.
Nie powiem ci drogi przyjacielu żegnaj, bo to ostateczne, mówię do zobaczenia… Żal mi tylko, że nie zdecydowałeś się na rozmowę, na próbę ratunkową… Żal mi, że nie powiedziałam ci jak fantastyczny jesteś i tylko mam cichą nadzieję, że wiedziałeś… Jednak budzi uśmiech na mej twarzy świadomość, że widziałam was razem i że poznałam wasze uczucie, bo wpuściliście mnie do środka, jako waszego obserwatora… To, co zrobiłeś było twoim prawem i Twoją decyzją, wyrwaniem się i stanowczym NIE. Nie jest możliwym, by opisać, jak boli serce na myśl, że mogło być inaczej, ale żadne „gdyby” nie ma tu racji bytu, bo los tak chciał, a ty zastosowałeś się do jego zaleceń. Byłeś jej wszystkim… Ona była Twoim wszystkim… Najpiękniejsze historie kończą się w najlepszych momentach, by pozostawić niedosyt, który buduje napięcie i budzi całą gamę uczuć, które w końcu są tylko Wasze!
I tylko w tym wszechogarniającym smutku cieszy mnie fakt, że mimo iż nic już nie poczujesz to spełniło się Twoje marzenie o miłości z nią… Z tą, która znała Cię jako jedyna naprawdę!