Podziel się tym artykułem
Tak to już jest, że w życiu zawsze czegoś brakuje, albo pasji, która ubarwiałaby codzienność, albo miłości, która swoim ciepłem i spontanicznymi porywami byłaby odszukanym szczęściem, albo wspaniałej pracy, takiej wymarzonej, która dodawałaby kopa do dalszego funkcjonowania, albo przyjacielskiego ramienia, na którym można się oprzeć i w którego objęciach można znaleźć ukojenie i zrozumienie, albo dobrego nastroju i pozytywnego nastawienia, które w parze potrafią przegonić wszystkie chmury, zmartwienia i słabe dni, albo kolorów, dźwięków, zapachów, bodźców różnych i niejednoznacznych, które nadają życiu sensu, albo poetyckości, która unosi i nie pozwala na przyziemność, albo codzienności, którą ma tak wielu, a ty ciągle za nią biegniesz, by poczuć oddech stabilizacji, albo właśnie rozkoszy, która w swych pragnieniach, marzeniach i odczuciach kiedyś została stłamszona i w natłoku spraw nie ma siły by się pojawić lub po prostu boi się obudzić.
Widzisz, przymus nie rokuje dobrze, nie jest on w żadnym stopniu czymś co buduje, a jedynie na krótką chwilę mobilizuje i tak już nadszarpnięte siły. Nakłanianie, proszenie czy wyimaginowane problemy i chęci też nie są tym, co obudzi ze snu pragnienia, które raz odłożone na półkę nie potrafię, nie mogę otrzymały przeznaczenie, by już tam pozostać. Trudno jest przełamać schemat w zachowaniu, w cierpieniu, w próbowaniu, bo zawsze jakaś cząstka tego, co kiedyś wróci, pojawi się i nie pozwoli rozwinąć się temu, czego nie tylko ktoś inny oczekuje od nas, ale czego sami oczekiwalibyśmy od siebie.
Ona próbowała, z całej siły, z calej mocy, każdą cząstką siebie. To nie jest tak, że gdy odpuszczała lub gdy jej próby spełzały na niczym to w jej głowie nie kotłowało się milion myśli, bo właśnie przewijały się w zastraszającym tempie, jak zbyt szybko przewijana rolka filmu. Próbowała i walczyła z tym, czego ją nauczono, co jej wpojono i poza ramy czego nie wolno było jej wyjść. Jednak przyszedł taki moment, kiedy chciała porzucić kajdany i spróbować prawdziwości, była od krok od swojej krainy spełnienia, ale sama zamykała, być może ze strachu, być może z wstydu bramy do jej królestwa. A im większy nacisk czuła tym bardziej się wycofywała, tym bardziej walczyła o swoją niezależność i wypracowaną umiejętność mówienia czego chce.
Miłość jest silnym uczuciem, popycha do wielu wspaniałych rzeczy, gdy jest prawdziwa i oparta na właściwych fundamentach to buduje i kreuje bez ograniczeń, niczym nieskrępowana, wolna i radosna. Gdy jednak połączona jest powiązaniami niezrozumiałymi, pobudkami niestosowanymi to zawsze babrze się w czymś, w czym nie powinna. Ona chciała tej właściwej, tej przy której w końcu poczuje odpowiednie zapachy, poczuje to, co nigdy nie było jej dane ze względu na niesprzyjające okoliczności i założone na jej nadgarstki kajdany przynależności i braku możliwości.
Nie jest skazana na brak tego wszystkiego, czego szukała. Nie straci doświadczenia, które przygotował jej los. Nie ucieknie przed szukającym jej przeznaczeniem i czekającymi chwilami spełniania. Nie odmówi rozkoszy, gdy ta zapuka do drzwi w odpowiednim momencie, ale potrzebuje tego, co jest tak deficytowe i racjonowane skrupulatnie, czasu. Magii poczekania na właściwą chwilę, cierpliwości i przychylności, ciepła i bycia, komunikacji bez podtekstów, czystej w swej formie, potrzebuje ciebie, mężczyzny jej życia, który zrozumie ją na wielu płaszczyznach i zabierze do wielu wymiarów. Potrafisz? Być mężem, ojcem, przyjacielem i kochankiem? Jeśli tak, to już wygrałeś rozkosz jakiej nigdy nie zaznałeś.
Może nauczy się tej rozkoszy, jeśli zamiast chmur i niepewnej pogody zaoferujesz jej słońce, może nauczy się jej, jeśli ożywisz ją blaskiem, a nie wieczną ciemnością, może nauczy się jej, gdy będziesz przy niej i dla niej, a nie obok tylko dla siebie.