Podziel się tym artykułem
Klęczała i słuchała kolejnych słów, zastanawiała się jak to się skończy, jakby wszystko, co dla niej ważne miało w najbliższych sekundach lec w gruzach porzuconych marzeń i zdeptanych nadziei. Po wypuszczeniu jej z objęć konwenansów, tego co wypada i tego, co dobre, czyste i przejrzyste w swych zasadach, ostrożnie się podniosła, wyprostowała, a z każdą minutą nachodziły ją coraz to bardziej intensywne myśli, które nie pozwalały zaznać spokoju. Bo jak odnaleźć w sobie siłę, by zdecydować się na odrzucenie tego, co daje radość i wbrew temu, co odgórnie ustalone wprowadza do życia powiew szczęścia?
Utarło się, że są sprawy moralne i te, które nasze życie duchowe degradują, jest dobro i zło, choć ich granice coraz częściej się zacierają, zamazują i nie wiadomo, czy podjęta decyzja kwalifikuje się do tego, co akceptowalne, czy wręcz przeciwnie. Nie stosujący się do do przyjętych zasad, obowiązujących norm i utartych schematów schodzą na samo dno pokaleczonych dusz i odrzuconych szans. I ona tak stała i zastanawiała się, jak się poprawić, by nie rezygnować z własnych decyzji, pragnień, własnego ja? Skąd przekonanie, że ta osoba z zza kraty wie lepiej, że jest czystsza, bardziej moralnie ustosunkowana do podejmowanych decyzji i czynionych działań? Skąd pewność, że nie radzi nam lub nie nakłania nas do lepszego ktoś, kto z tym lepszym ma niewiele wspólnego, a jedynie krytykuje w imię wyższego dobra i tylko sobie znanej przyjemności? Absolutnie nie twierdzę, że należy zrezygnować z ideałów, z tego, by jednak wzbudzać w sobie odrobinę refleksji i być kimś więcej niż zwykłym, pospolitym grzesznikiem, ale czy całkowite poddanie się woli to nie jest zrobienie z siebie marionetki, która na sznurku czyichś oczekiwań tańczy jak się jej zagra?
Rozsądek nakazuje zachować swoje przywiązania i przynależności, serce podpowiada, że trudno pożegnać w sobie to, co sprawia radość, ale i duch walczy o przetrwanie, mówiąc, że nie wszystko jest tak dobre, jak nam się wydaje. Miłość nie może być uwieczniona chwilą ekstazy, jeśli nie jest uświęcona, wino nie może smakować od tak, jeśli w mniemaniu innych używane jest z niewłaściwych pobudek, książki nie mogą sprawiać radości, jeśli przekazują historie czy wiedzę niezgodne z przyjętymi dogmatami. Czy więc jest coś co bezspornie można i czego wstydzić się nie należy? Tak, można poddać się refleksji nad swoimi czynami i słabościami, można pożegnać to, co złe i mroczne, można starać się naprawić w sobie to, co działa niepoprawnie, pozbyć się starych przyzwyczajeń, a przepalone obwody wartości wyrzucić na śmietnik i tworzyć w sobie coś nowego.
Wyszła i w deszczu szła przed siebie, moknąc i myśląc co zrobiła nie tak, nie tak, jak trzeba i to, co jest w mniemaniu ogółu nie tak, powinno zostać pożegnane przez nią, a dla niej to przecież jest kwestia sporna, niełatwa, bo ważna. Dlaczego to, co powie on, ten z zza kraty jest tak istotne, dlaczego to, że zabrania, że pyta, że wnika, sprawia, że ona płonie od środka żywym ogniem, mimo że niewidzialnym dla każdego kto znajduje się obok jest tak istotne? Dlaczego kolejne pytania kłębią się w głowie i nie znajdują odpowiedzi, która byłaby zadowalająca, która potrafiłaby rozwiązać problem, który od wieków pozostaje bez możliwości rozwikłania w swej zawiłości? Ten z zza kraty decyduje o tym, jak ty masz się czuć, w końcu idziesz do niego i dajesz mu broń do ręki wycelowaną w swoją skroń. Ba, prowadzisz jego dłoń, by nie chybił. To ty decydujesz o tym czy ktoś cię z twoich czynów rozgrzeszy, czy sprawi, że poczujesz się w nich jeszcze słabsza, bardziej bezbronna, naga i porzucona. Każda decyzja to konsekwencja, chcąc coś osiągąć z czegoś należy zrezygnować, bo wszystkiego niestety z założenia mieć nie można.
I tylko pozostaje informacja, że to, co dobre zawsze będzie kusić smakiem, obietnicami, wizualizacją chwil, tak to zostało skonstruowane. Jak dobre czekoladowe ciastko, słodki smak i niezapomniane przeżycia, tylko wyrzuty sumienia trochę uwierają po jego konsumpcji, ale gdy coś już się stanie pozostaje się z tym pogodzić i żyć dalej lub po prostu w przyszłości zaprzestać konsumpcji.