Podziel się tym artykułem
Nie spodziewałam się kontaktu z jego strony, w sumie trochę zapomniałam o tamtym epizodzie, który skupił się bardziej na platonicznym snuciu planów, aniżeli konkretnych działaniach prowadzących do czegokolwiek namacalnego i ważnego. Na początku potraktowałam ten przejaw potrzeby kontaktu, jako coś miłego, może trochę dziwnego, przecież minęło tyle czasu, lata może nie świetlne, ale jednak trochę ich przeleciało i każdy zdążył zakotwiczyć się w tym czy innym miejscu, ale gdy zaczął opowiadać co go do tego skłoniło, zrozumiałam.
Podstawą każdej relacji powinna być rozmowa, próba zrozumienia i otwarcie się na drugiego człowieka, tylko wtedy ma szansę narodzić się miłość, w takiej czy innej formie. Dopiero z biegiem czasu narzucamy sobie pewne normy, przyzwyczajenia i dajemy upust nie zawsze pohamowanym i niezbędnym emocjom. O części ludzi ze swojego otoczenia zapominamy, o innych staramy się w ogóle dla swojego zdrowia psychicznego nie kontemplować, a jeszcze o innych przypominamy sobie od czasu do czasu, trochę z sentymentem, trochę z tęsknotą, a czasem z niemym żalem, za tym, co mogłoby być, ale nigdy nie miało możliwości się narodzić, bo okoliczności niesprzyjające, bo sytuacja niedogodna, bo opinie krzywdzące i tak bez końca. Uczucia mają to do siebie, że często szukają upustu po czasie, często chcą zostać okazane, wtedy, gdy już nie ma dla nich miejsca, wtedy, gdy nikt ich obecnością w danej formie nie jest już zainteresowany.
Jednak do rzeczy, zadzwonił, byłam zaskoczona, zdziwiona, ale standardowo zastosowałam formułkę zainteresowania powodem kontaktu, na początku nie był zbyt wylewny, rzucił kilka komplementów, którymi obdarowywał mnie, gdy jeszcze bił się z myślami czy jest gotowy na ten skomplikowany układ, odrobinę po-kluczył wokół tematu, poowijał w bawełnę, zmieniał wątki, by powiedzieć, że trochę tęskni za tym, jakim planował być. A planował, że jego życie będzie bardziej poetyckie, wznioślejsze i bardziej sensowne, niestety obecnie nie przedstawiało nawet namiastki tego, co skroił w swoich wyobrażeniach, było tylko nikłym wspomnieniem tego, co zamierzał. Jego życie stało się rutynowe do bólu, nijakie i powszednie, zderzył się z codziennością i cała poezja, którą tak uwielbiał z niego uleciała, nawet najlepsze wino nie było w stanie obudzić już w nim tego, co zagubił, gdy mnie odrzucił. A dlaczego odrzucił? Bo nie był gotowy, bo bał się ryzykować, bo nie wiedział czy to ten moment… A momenty mijały, lata przeskakiwały, a on żył z dnia na dzień i liczył na to, że za rogiem będzie na niego czekać jego wymarzone życie, które niestety postanowiło sobie z niego zakpić i nie czekać!
Po co, więc zadzwonił? Zrozumiałam to dopiero w końcówce, gdy opowiadał o swojej zwykłej pracy w korporacyjnym biurze, o której wcześniej marzył, bo wydzierał się z pod skrzydeł rodzinnego ciepła i braku możliwości rozwoju. Zrozumiałam to, gdy w kilku słowach przedstawił mi historię swojej obecnej uczuciowej porażki, która pomimo braku papierka była tylko stekiem zobowiązań bez śladu jakiejkolwiek pasji. Znałam go kiedyś i usłyszałam dziś, nie było to satysfakcjonujące, zdałam sobie sprawę, że zadzwonił do mnie, by sobie przypomnieć, że kiedyś był inny, że kiedyś te barwy, o których chwilowo istnieniu w ogóle zapomniał, miały w jego życiu stałe miejsce… Że kiedyś to, co nazywał szczęściem naprawdę mogło nim być, a teraz sam stwierdził, że już tego nie szuka, bo to, co jest teraz, jest konieczne. Na zakończenie obiecaliśmy sobie kontakt, którego oczywiście nie odnowiliśmy, co miałabym w tym kontakcie przedstawiać? Pytać go czemu się poddał, kłuć w oczy działaniem czy dobijać spełnianiem siebie? Przesłał mi nawet nie wiedząc, że to na pożegnanie, piosenkę, teraz trudno mi ją odtworzyć, ale obraz jego złamanego pragnienia, zdeptanej duszy wyzierał z jej słów i melodii bardzo mocno. Pozwolił sobie na tchórzostwo i zachowawczość w działaniu, a teraz funkcjonuje na granicy niezrozumienia i porzucenia w związku bez perspektyw, w którym wymieniają się grzecznościami, opiekują się sobą i są dla siebie wzajemnym, nieporadnym ciężarem jak sam stwierdził, ale i tak innej opcji na tę chwilę brak!