Podziel się tym artykułem
Pierwsza doba jest czymś w rodzaju upadku w przepaść, człowiek jest poobijany, żyje, ale nie ma nawet odrobiny siły, by wstać, by próbować walczyć, by chcieć zrobić cokolwiek… Każdy kolejny dzień przypomina przypalanie ogniem, wszędzie widzi się cienie, wspomnienia przewijają się w głowie raz po raz, to w zwolnionym tempie, to jak w stopklatce, szybko i bez większego sensu… Boli nas, że świat się nie zatrzymał, że w momencie, gdy ten nasz prywatny rozsypał się, jak potłuczone szkło w najdrobniejsze kawałeczki, wszystko inne płynie, biegnie, żyje, oddycha, cieszy się… Śmierć zabiera nam część nas, sprawia, że wydaje nam się, że już nic dobrego się nie wydarzy, ale ona sama w sobie nie jest końcem, choć brzmi to okrutnie, jest nowym początkiem, bo ona nie kończy życia tych, którzy cierpią, ona je tylko zmienia, nierzadko, na lepsze… Daje nam cenną lekcję, że nic nie trwa wiecznie, a chwile są bardzo ulotne i nie warto trwonić ich na kłótnie, żale czy niedopowiedzenia, bo trzeba żyć, ponoć jest później niż nam się wydaje.
Każdy z nas mierzy się z taką stratą, stratą, która łamie serce, powala na kolana i nie pozwala wstać, bo życie i z nas uchodzi… Wielu z nas w ostatnich momentach, trzymało za rękę, modliło się, roniło łzy, pakowało się w pośpiechu, by dotrzeć na miejsce i jeszcze ten ostatni raz spojrzeć w oczy, i powiedzieć kocham… Nie zawsze się to udaje, czasem ktoś odchodzi nie czekając na pożegnanie, wtedy ból jest potężniejszy, bo ten ostatni moment, ta chwila ma nam stworzyć wspomnienia na resztę życia. Ostatnie słowa są potrzebne nie tyle tym, co odchodzą, a właśnie tym, którzy zostają tu na ziemi, by mogli przetrwać, by ból nie zjadał ich od środka, by śmierć nie zabrała im wszystkiego, choć i tak obraca wszystko w pył.
Śmierć zawsze przychodzi niespodziewanie, nawet, jeśli przepowiedziana, to tak naprawdę nie ma dobrego czasu na jej pojawienie się w naszym życiu, dla nas to zawsze za wcześnie, dla nas to zawsze nie w porę, nie potrafimy wypuścić z dłoni tej bliskiej osoby, nie chcemy jej oddać… Bez końca zadajemy sobie pytanie dlaczego, z jakiego powodu śmierć rości sobie prawo do mojego bliskiego? Ból pojawiający się po stracie jest czymś, czego nie można wymazać, on będzie w nas zawsze, jedynie jego forma z biegiem czasu ulegnie zmianie. Na początku ból rozdziera serce, łamie najsilniejszych, odziera z chęci do życia, słone łzy karmią nas od rana do późnych godzin nocnych, a sen często nie chce przyjść, wydaje nam się, że już nigdy się nie uśmiechniemy… Z biegiem czasu ten ból staje się znośny, można z nim funkcjonować, bardziej wegetować niż żyć, można jeść, otwierać oczy, trochę spać, można próbować… Ból jednak zostaje z nami na zawsze, ale w pewnym momencie musimy sobie pozwolić na to, czego chciałaby osoba tak nam droga, na życie, na oddychanie pełną piersią, na wspominanie jej z uśmiechem, gdy była, gdy żyła, gdy promieniała… By poradzić sobie z bólem musimy pozwolić sobie na dwie rzeczy, pamięć o bliskiej osobie, gdy ta była pełna życia i swoje życie, takie prawdziwe… Twoje szczęście będzie idealnym hołdem dla człowieka, który cię kochał… Jeśli kogoś kochamy, to ta osoba nigdy nie odchodzi, zmienia się tylko forma jej obecności. Ból musi się pojawić, pozwól sobie na niego, a gdy nadejdzie pora otrzep się z popiołów i pozwól na to, by w twoim życiu pojawiły się kolory, oddech zaczerpnięty pełną piersią i chęci, twój bliski właśnie tego, by dla ciebie chciał, sam o tym doskonale wiesz!