Podziel się tym artykułem
Wiem, co chcę ci powiedzieć, ale to jest trudniejsze niż mogłoby się wydawać, gdyż przepraszam, pomimo że uczą nas tego wszyscy od dziecka rzadko kiedy tak naprawdę załatwia sprawę, powiedziałabym, że wręcz ją tylko przyklepuje, stwarza pozory, że wszystko jest w porządku, ale rysa pozostaje, taka pulsująca i pamiętająca… Ja tylko przypomnę…
Jestem dla ciebie zawsze, potrzebujesz mnie, ja się zamelduję, potrzebujesz rozwiązania, ja go dla ciebie poszukam, potrzebujesz żeby cię przytulić, ja przełamię swoje bariery, potrzebujesz bym była, ja przybędę, nie dlatego, że jestem jakimś superbohaterem na każde zawołanie, ale dlatego, że przyjaźń pulsuje w moich żyłach. Jednak pomimo tego, że sprawiam wrażenie, jakbym była ze stali, nie łamiąca się, nie gnąca, to jednak kule gradu pozostawiają na moim ciele ślady, nie zawsze widoczne, nie zawsze szkodliwe, jednak przychodzi taki moment, że zaczynają boleć, uwierać, męczyć… I wtedy zdarza się, że na moment mnie to rozproszy, stracę podzielność uwagi na mikrosekundy, skupię się na chwilę na sobie, nie wyłapię twojej rozterki, zagubienia, potrzeby, zawiodę… Proszę zrozum to, może spróbuj zaakceptować?
Nie potrafię zrozumieć, dlaczego całe życie trzeba coś udowadniać, że pewne kwestie pomimo swojej uniwersalności i trwałości są ciągle poddawane próbie, że miłość potrzebuje dowodów, zamiast codziennych gestów troski i zainteresowania, że przyjaźń wymaga, by nigdy się nie zawodziło, a przecież jest po to, żeby nawet gdy da się plamę było wiadomo, że ona to przetrwa, na tym polegają próby… Popełniłam błąd, największy, nie próbujcie tego w domu, bo to niebezpieczne, nauczyłam wszystkich, wpoiłam im to, że się nie męczę, że zawsze jestem, że na wszystko mam odpowiedź, radę, pomocną dłoń, że nigdy nie zawodzę, jak się potknę to wstanę, jak przywali mnie ściana to i tak się wygrzebię i że pomimo wszechogarniającej mnie samotności zawsze będę duszą towarzystwa, która bawi, pociesza, wspiera, rozumie, jest… A gdy nadchodzi czas dla najbliższych, oni wszyscy jak na rozkaz zamkną się w swoich pięknych pałacach i skupią na celebrowaniu rodzinnych chwil… Beze mnie.
Jednak ja jestem, nigdy nie zostawię nikogo, kto jest dla mnie ważny, poprosisz o wsparcie stanę obok, poprosisz, by cię złapać, będę za tobą, będziesz się bać ciosu stanę przed tobą i przyjmę go za ciebie, ale błagam, proszę, zrozum, że czasem muszę upaść na kolana, zaczerpnąć oddechu, zresetować umysł, by znów ubrać zbroję robota za jakiego mnie masz, ale to tylko zbroja, pod nią znajduje się człowiek, z pulsującym tętnem, krwią płynącą w żyłach, rozbieganymi, ale i skrupulatnie poskładanymi myślami, czujący, który czasem popełnia zbrodnię niewyobrażalną, nie czyta w myślach, że urazi, nie przewiduje, że zaniedba, zapomina, że musi pamiętać, skupia się na grafiku i zapomina o ludziach, bo to tylko człowiek, który popełnia błędy… Wybacz więc, proszę.
Bywam szorstka, uszczypliwa, sklerotyczna, bywam jak kubeł zimnej wody, którego ty wcale nie chcesz, ale i tak go na ciebie wylewam, jestem tym plastrem, który chcesz przykleić na ranę, gdy życie da ci w kość, tą lampką wina, po którą sięgasz, gdy robi się trudniej, tą chwilą zapomnienia, której tak łakniesz, tym słowem, którego nie chcesz słyszeć, ale które w tobie tkwi i wiesz, że mówię głośno, to co ty czujesz i o czym wiesz, tylko się do tego nie przyznajesz, bywam wszystkim czego chcesz, bo jesteś dla mnie ważna, chociaż czasem daje plamę, bo akurat przypomniałam sobie na krótki moment, że jestem tylko człowiekiem… I ty o tym pamiętaj, jestem nim rzadko, zbroję mam zawsze na sobie, tylko ona czasem uwiera, robi się przyciężka i na chwilę pozbywam się jej, gdy w takiej chwili będziesz mnie potrzebować, tylko powiedz, nie milcz, założę ją bez mrugnięcia okiem, nawet nie spróbuję zapytać po co… Tylko proszę nie licz, że się domyślę… Sięgnij chociaż po telefon, odbiorę…