Podziel się tym artykułem
Mam takie marzenie, wizję taką mam, w której wszystko się układa, a ona jest dokładnie taka, jak to sobie wymierzyłem. Ani za niska, ani za wysoka, tak w sam raz nie na jeden raz. Ani zbyt pyskata, ani zbyt cicha, bym mógł się z nią w odpowiednim momencie porozumieć, ale nie poróżnić. Ani zbyt zbyt systematyczna, ani zbyt chaotyczna, tak żeby móc zachować odpowiedni balans. Ani za śmiała, ani za nieśmiała, żeby wiedziała kiedy się odezwać, a kiedy zamilknąć. Ani zbyt enigmatyczna, ani tez zbyt przejrzysta, bym pewnych rzeczy mógł się spodziewać, a żeby inne mnie zaskakiwały. Ani zbyt milcząca, ani zbyt gadatliwa, chcę, by była taka w sam raz. Pracowita, ale nie poświęcona pracy, byle też nie nazbyt leniwa, tego bym nie zniósł. Chcąca się rozwijać, ale nie zapominająca przy tym o cieple domowego ogniska, w końcu ktoś musi sprawiać, by się palił. Piękna i czarująca, ale unikająca flirtu, bym miał pewność, że jest tylko moja i nie szuka przygód. Inteligentna, elokwentna, ale w granicy rozsądku, by nie przyćmiła mnie swoim intelektualnym blaskiem. Chciałbym, by taka skrojona na miarę była, idealnie dla mnie. Czy tak można? Czy można zamówić kogoś jak w karcie? Dobrać dodatki, zamówić akcesoria, ustalić usługi?
Próbował szastać wymaganiami, sypał nimi z rękawa, jak kiepskimi żartami i w tym wszystkim jeszcze wydawało mu się, że jest błyskotliwy. Chciał, by jego wybranka była wyjątkowa, piękna, efemeryczna, intelektualnie nieobojętna, ale by nie przewyższała go. Żeby mógł się nią chwalić, szczycić, by mógł ją podziwiać… Żeby jej dystans był odpowiednio wyważony, a jego skłonności przyjmowane za normę, która jest zawsze rozumiana i akceptowana. Miała być jego placem zabaw, powinności i planów, miała mieć swój głos, ale powinna używać go wtedy, gdy jest na to pora stosowna. Zaczął od pełnej listy wymagań jednocześnie nie dając nic z siebie, bo spotkanie tej jednej wyjątkowej wcale nie polegało na wskazaniu jej palcem. Ona też musiała chcieć jego, a jemu się wydawało, że uczyni z niej bezwolną lalkę. Miała być obrazem w jego prywatnej kolekcji, bezcennym dziełem sztuki, które jednak z czasem się zużywa.
Czy reprezentował sobą coś więcej niż jedynie wymagania? Czy miał coś do zaoferowania? Czy był atrakcyjną kąskiem dla potencjalnie zniewolonej? Niekoniecznie, ale z jakiegoś powodu wydawało mu się, że może wybrzydzać, wymagać, stać na piedestale i udowadniać, że może więcej! Nie mógł, tak mu się jedynie wydawało, był jedynie sumą swoich doświadczeń, a z nich wynikała prosta nauka, niewiele był wart w tych swoich predyspozycjach, o których nie wspominał. Nie zaczyna się od wymagań, bo sam nie wiesz czy i tobie takowe nie zostaną postawione. Nie zaczyna się od nich, bo nie wiesz czy sam podobnym sprostasz, gdy zostaną ci jak wyzwanie rzucone. Nie zaczyna się od nich, bo nie masz pojęcia czy ktoś w ogóle na taką listę zechce spojrzeć. Nie zaczyna się od nich, bo to nigdy nie jest dobry początek.
Jeśli wymagasz miej świadomość, że może to zostać odrzucone, miej świadomość, że może ktoś do ciebie wymagać tego samego i że niekoniecznie będzie miał ochotę na spełnianie twoich wyimaginowanych potrzeb, które nie mają większego sensu, bo tak zwane ideały nie istnieją. Nie chcesz, by ktoś się potykał, nie stawiaj przed nim kolejnych przeszkód. Nie chcesz, by ktoś pogrążał się w chaosie, nie dokładaj mu kolejnych zadań. Nie chcesz, by ktoś odbiegał od twoich pragnień, nie pozwalaj na to, by były one ważniejsze od człowieka. Twoje wymagania w zbyt dużej dawce mogą doprowadzić cię do wypracowanej samotności, za którą nie będziesz miał prawa nikogo winić. Jeśli przesadzisz możesz zostać sam, w ciemnym tunelu, bez perspektyw, szans i z całą listą niespełnionych wymagań. Warto?