Podziel się tym artykułem
Siedziała samotnie otulona kocem i raz po raz na zmianę to z trudem łapała haust powietrza, to próbowała przełykać kolejny łyk kawy… Ta kawa, ten koc, ta cisza miały odciągnąć ją od tego, co zaprzątało jej myśli od jakiegoś czasu… Od niepewności, od bólu i od strachu przed utratą czegoś prawdziwego, czegoś co zdarza się tak naprawdę tylko raz w życiu… Ta prowizorka miał uchronić ją przed utratą prawdziwej miłości…
Patrząc przed siebie zastanawiała się, jak to jest? Los splata twoje drogi z kimś, kto patrzy w tym samym kierunku, rozumie cię bez słów, a gdy słowa już się pojawiają wszystko płynie spokojnym nurtem, wiesz co oznacza ten konkretny uśmiech, co oznacza każdy gest, spojrzenie, a nawet grymas twarzy… Wszystko to wiesz, każdą cząstką siebie odczuwasz, że to jest to, że kochasz, jesteś kochana, że tęsknisz, że myślisz, że całe twoje ciało i myśli tańczą radośnie, gdy tylko wasze drogi znów mają się spleść…
Bratnie dusze istnieją, to nie przypadek, żadna fatamorgana czy wymysł czyichś pragnień, to prawda, która, gdy ją zignorujesz odpłaci ci samotnością… Powtarzała mu, że strach nie jest czymś co może nim kierować, bo nigdy nie wskaże mu właściwego kierunku… Mówiła, że nikt za niego życia nie przeżyje, musi sam… Nakłaniała, by przestał układać w głowie szufladki życia, bo to serce podpowiada w tej sprawie najlepiej, bo czasem trzeba podjąć ryzyko, bo czasem szczęśliwe życie jest warte kilku niepowodzeń, potknięć, kilku słów „nie” w kierunku pseudo-najbliższych… Człowiek, który prawdziwie kocha, nie odczuwa wątpliwości czy ta miłość się „uda”, nawet jeśli nie jest ona prosta. W momencie, gdy poza miłością w relacji takowej koegzystuje przyjaźń, namiętność, szacunek, zrozumienie i poczucie humoru to jest to coś, czego szukają wszyscy, ale tylko nieliczni mają szansę to otrzymać, a jeśli są mądrzy bez zbędnych słów i niepotrzebnych zapytań zatrzymać.
Ona wiedziała, że w momencie, gdy skończy się coś prawdziwego, coś tak wartościowego, to pozostaną tylko zgliszcza i opłakany stan wegetacji, bo nie z każdego ciosu można się podnieść, nie każde, utracone uczucie pozwala dalej żyć i oddychać… Czy naprawdę warto mieć wątpliwości, gdy się kocha i gdy patrząc w oczy drugiej osoby widzi się w nich swoją przyszłość i szczęście? Czy naprawdę ze strachu przed tym, co może, ale wcale nie musi się wydarzyć, ze strachu przed tym, co powiedzą inni warto przekreślać coś, co przychodzi raz i więcej się nie pojawia?
Wiedziała, że z wieloma sprawami i sytuacjami może się pogodzić, ale jak pogodzić się z dobrowolnym odpuszczeniem tego, co tak ważne dla niej i dla niego? Jak pogodzić się z tym, że w nim tyle strachu, wątpliwości…? Jak wytłumaczyć mu, że w miłości wątpliwości nie istnieją, a każda, której pozwala dojść do głosu tylko niszczy i tak naprawdę nigdy niczego nie rozwiązuje korzystnie, bo nie takie jej zadanie… Jak uratować coś, co ma rzeczywistą szansę na szczęście, na prawdziwość i trwałość, skoro on tak się boi?
Ona wiedziała, że wątpliwości zabijają więź, że niszczą czułość i przywiązanie, że zamieniają słowo kochanie na grzecznościowo wymawiane jej imię… Wiedziała, że aby się ich pozbyć potrzeba szybkiej decyzji, a nie kolejnej prośby o dodatkowy czas… Wiedziała, że im więcej prób ułożenia uczuć tym większe straty, bo pewność, że się sprosta wymaganiom życia to coś, czego po prostu nie ma!
Powiedziała mu, jeśli się wycofasz będziesz tego żałował do końca życia, a ten żal spali cię od środka i zniszczy wszystko na czym jeszcze ci zależy… Spłoniesz, bo chcesz gwarancji na będzie dobrze, na uda się, na dam radę… A taka gwarancja nie istnieje, niestety istnieje tylko miłość… I piękno ryzyka z nią związanego!