Podziel się tym artykułem
Życie wieczne, kto o nim nie marzy? W końcu rodzi się z takiej myśli tyle pomysłów, brak ograniczeń, wiele możliwości, spełnione marzenia. Wszystko, o czym kiedykolwiek pomyśleliśmy, poczuliśmy, pomarzyliśmy, miałoby dzięki nieśmiertelności możliwość pojawienia się. Bez tych wszystkich wydumanych ograniczeń, które sytuacje uczuciowe, społeczne, ekonomiczne nam narzucają… Bez tych wszystkich utartych schematów, które tak na siłę kneblują i wymuszają… Bez tych wszystkich potrzeb niespełnionych i przyzwyczajeń, które na siłę trzymają. Mielibyśmy być może szanse, których w normalnych okolicznościach nie moglibyśmy wykorzystać. Tylko czy byłby jakiś sens tego wiecznego życia? Gdzie byśmy wtedy zmierzali? Jak kochali? Jeszcze bardziej chaotycznie, wybiórczo, przypadkowo? Bez zobowiązań i potrzeby zaopiekowania się? Bez tych wszystkich norm i konwenansów? Bez obecności i prawdziwych emocji? Jak wyglądałoby życie, gdybyśmy nie musieli nigdzie biec, zmierzać, dążyć?
Nieśmiertelność, piękna wizja, tylko czy tak naprawdę jej chcemy? Już i tak czujemy się prawie jak panowie świata, którzy wszystko mogą i nic ich nie poskromi. Już i tak wydaje nam się, że nie ma granic, że wszystko jesteśmy w stanie przeskoczyć. Już i tak jesteśmy chyba za mocno nadpsuci. Nie wydajemy, w znakomitej większości oczywiście, dobrych owoców, tacy nadgnici, pougniatani, nadszarpnięci przez deszcze niespokojne… Próba przetrwania niekoniecznie jest tym, co udaje nam się bez wysiłku, bo coraz częściej wkładać we wszystko musimy go coraz więcej, trochę jakby ze swojej winy. Jednak wracając do nieśmiertelności, czy chcielibyśmy żyć bez strachu przed końcem, czy chcielibyśmy być, istnieć wiecznie? Czy chcielibyśmy mieć pewność, że nie ma ograniczeń i że wszystko, co zrobimy pozostanie bez echa w wieczności? Czy chcielibyśmy kochać co rusz kolejną osobę, bez konieczności przysięgania do końca życia, póki nas to, co śmiertelne nie rozdzieli? Czy chcielibyśmy mieć szansę na wielkie kariery, których w ograniczonych czasowo latach nie mogliśmy zdobyć? Pewnie byśmy i chcieli, ale czy przy ciągle żywej konkurencji mielibyśmy z jakiegoś powodu zwiększone szanse? Skoro wszyscy byliby nieśmiertelni, to gdzie tu ułatwienie? Wydaje mi się, że niekoniecznie chodzi o posiadanie czy istnienie bez końca, a raczej o możliwość bycia zapamiętanym, kochanym, ważnym…
Umierasz… Coś po tobie pozostaje lub nie, ktoś cię kocha i pamięta lub wszyscy zapominają zaraz po tym, jak przykryje cię kolejna hałda ziemi. Miałeś szansę na bycie kimś lub cię jej zupełnie pozbawili. Chodzi o to, czy coś po sobie pozostawisz, czy jakieś uczucia wywołasz, czy ktoś nad tobą zapłacze, czy będziesz coś znaczyć, gdy już wszystko na tym znaczeniu straci, czy będziesz kimś więcej również dla siebie… Tak naprawdę nie chcemy być nieśmiertelni…, bo jaki to w dłuższej perspektywie ma sens? Niekończący się temat w końcu przyprawia o znudzenie, sprawia, że samo życie traci na znaczeniu i nie prowadzi do żadnego punktu, bo jakie wyzwanie możesz sobie narzucić, jeśli nie ma końca? Czy wtedy miłość ma sens, jeśli nie możemy jej stracić?
Może i chciałabym żyć wiecznie, ale bez konieczności upominania się o pamięć… Chciałabym coś znaczyć, ale nie mieć dokładnie takiego samego znaczenia jak wszyscy inni… Chciałabym kochać, ale niech to uczucie będzie miało w sobie jakieś wyzwanie, jakąś siłę napędową, a nie tylko kojącą ciszę, w której się zatapiamy… Chcemy być pamiętani, wspominani, kochani, ważni, ale nie chcemy, by trwało to za długo… No może drugie tyle byłoby miłym prezentem od losu, ale już więcej wskazywałoby na bezcelowość… I chyba ten cały strach przed nieuniknionym każe nam się śpieszyć, próbować, podnosić się i kochać, bo nie ma chwili do stracenia, już jej nie odzyskamy. Byle tylko przedwcześnie się nie żegnać, byle tylko nie próbować ogarnąć tego wszystkiego zbyt szybko, intensywnie, zbyt pochopnie.
Nieśmiertelności w głowach, sercach i na kartach historii sobie życzmy, ale nie na siłę, nie po trupach i nie bez sensu!
Nieskończoności, która nie zabije tego, co tu i teraz… Może tak dla odmiany zaczniemy dzisiaj?