Istnieje obawa, że gdyby się tak zagalopować w działaniu, to zrobi się coś, czego się będzie żałować, co w perspektywie czasu będzie nie tylko bolesne, ale i trwale wyryte w pamięci. Taka skrajność, jaką odnaleźć można u płci pięknej jest nie do odnalezienia w żadnym innym zestawieniu genów.
Przykre jest to, że tak zawzięcie kobiety walczycie o swoje prawa, a w jednej sekundzie potraficie zmieszać swoją współtowarzyszkę z błotem. Innym nie pozwalacie na to, by ktoś beształ daną przedstawicielkę waszego zgromadzenia, ale same z siebie potraficie zrównać ją z ziemią. Niby nic, niby zwykłe społeczne stosunki, ale jednak trudne do zrozumienia, bo ile w nas kobietach niezgłębionej tajemnicy zwanej porozumieniem i zrozumieniem nawzajem?
Można nawet próbować zaakceptować to, że ilość nagromadzonego żalu w stosunku do innej kobiety jest tak duża, że wszelkie inne ludzkie odruchy u nas zanikają, ale z drugiej strony, po co komukolwiek ta wyniszczająca siła, która nie tworzy niczego poza frustracją, prawem zemsty i w dalszej perspektywie jedynie bólem, bo ta broń bywa obosieczna, walczymy z kimś, ale sami również nie wychodzimy z tego pojedynku bez szwanku. Takie walenie na oślep nie ma wcale na celu zniszczenia kogoś w imię swoich prywatnych stosunków, to opiera się raczej na tym, że nasze idee są sprzeczne, nasze poglądy czy sposoby patrzenia na świat i ludzi zupełnie inne, i to właśnie tak nas uwiera…
Nie oceniam, ale niezbyt pozytywnym aspektem jest to, że to kobiety kobietom gotują taki los. Tyle lat walki o swoje prawa, tyle wieków przepychanek, by nie być tylko obiektem seksualnym, a stanowić jakąś wartość dodaną. Tyle podjętych działań, by być kimś zamiast niewidzialnym bytem, by nasze słowo się liczyło, a język był zrozumiany i przyjmowany w szerszych kręgach. I po co to wszystko? By zjadać się nawzajem, gdy tylko nadarzy się do tego okazja? Nie akceptujemy poczynań innych tylko dlatego, że odbiegają od tych, które zakorzeniły się w naszych umysłach. Nie potrafimy otworzyć się na to, co inne, bo zamknęłyśmy się szczelnie w ramce stereotypu, który prowadzi tylko w jednym kierunku.
Ta się za bardzo obnaża, tamta nie wie co zrobić ze swoim życiem, kolejna stoi w miejscu, inna rozwija się za kilka razem wziętych, a jeszcze inna stara się wszystkie nawrócić na swoje, jedyne słuszne upodobania. Jesteśmy różne, jak długo z tym aspektem będziemy walczyć, tak długo będziemy czuć się zranione. Jak długo będziemy prawić kazania, tak długo tylko będziemy słyszeć ich echo i widzieć plecy niezainteresowanych. Jak długo będzie nam się wydawać, że nasz styl jest jedynym słusznym, tak długo będziemy tonąć w morzu niechęci, krzyku i powszechnego niezrozumienia.
Jak to jest, że w momencie, gdy jesteśmy zmuszone walczyć o swoje wspólne prawa jednoczymy się, a gdy kopana jest jedna z nas wielokrotnie stwierdzamy, że prawdopodobnie jej się należało. Dlaczego nie ma w nas tej solidarności jajników? Czemu odwracamy się od siebie nawzajem zapominając, że warto stać ramię w ramię i próbować stworzyć coś razem. Kobiety kobietom gotują ten los, bo jakby tego nie ujmować w słowa, mężczyźni są zdecydowanie bardziej solidarni i oddani sobie nawzajem. Nie bądź kobietą obojętną lub zaciekłą, bądź taką, z jaką sama chciałabyś się zadawać. Uśmiechaj się szczerze, a nie przez pryzmat wbijanego w plecy noża.