Podziel się tym artykułem
Tyle tych praw, obowiązków, przyrzeczeń i chwytliwych sloganów narzucających jak żyć, z kim, jak postępować, czego nie mówić, a o czym lepiej wspomnieć. Nadajemy większe znaczenie innym, bo boimy się, że nas ktoś oskarży o arogancję, bezczelność i wywyższanie się. Wydaje nam się, że inni mają większe prawa i należy ich w tym utwierdzać, że należy im przytakiwać, ich słuchać i nadawać sens temu, co mówią i robią. Czy to nie przesada? Umniejszanie sobie na rzecz nawet miłości? Kiedy my nabieramy mniejszego znaczenia? W którym momencie stajemy się mniej istotni? Czyżbyśmy sami nie przyczyniali się do znikania w nicości?
Kochanie, może to dla ciebie dziwne, ale nie masz prawa mówić mi jak powinnam żyć, bo wydaje ci się, że twój scenariusz na ten film jest lepszy i sensowniejszy.
Kochanie, nie masz prawa wmawiać mi, że nie dam sobie z tym rady, bo są lepsi i bardziej skuteczni, to nie zawody, w których obstawiasz wyniki.
Kochanie, nie masz prawa karcić mnie za błędy, bez nich nigdy nie stanę się najlepszą wersją samej siebie, a to sprawi, że w mojej ocenie notowania mi spadną.
Kochanie, nie masz prawa wyśmiewać mnie, gdy się potknę, bo to zdarza się każdemu, kto próbuje i walczy, a wynik zawsze pojawia się na tablicy w końcowej fazie.
Kochanie, nie masz prawa wmawiać mi, że z jakiegoś powodu masz więcej do powiedzenia, równość i wolność to wartości, o których chyba zbyt często zapominasz.
Kochanie, nie masz prawa być moją wyrocznią i studnią zapomnienia, mam prawo do własnych miejsc i własnych odpowiedzi, nawet jeśli nie będą zgodne z twoimi wytycznymi.
Kochanie, nie masz prawa uaktywniać demonów tylko dlatego, że coś poszło niezgodnie z twoim planem, bo był jedynie twój, nie zapytałeś mnie o zdanie, być może byłoby inne.
Kochanie, nie masz prawa wybijać mi z głowy potrzeb i planów tylko dlatego, że nie są zgodne z twoją wizją naszego wspólnego życia.
Kochanie, nie masz prawa wyśmiewać mojej potrzeby czytania poezji, tylko dlatego, że widzisz korzyść jedynie w literaturze faktu.
Kochanie, nie masz prawa górować i wywyższać się, bo nikt nie wyniósł cię do rangi, którą z jakiegoś powodu twierdzisz, że masz.
Kochanie, nie masz prawa manipulować moimi uczuciami tylko po to, by łatwiej nimi sterować. To nie ta bajka.
Kochanie, nie masz prawa odmawiać mi bycia kim chce, świadomego odczuwania i nagradzania się za sukcesy, na które sama zapracowałam.
Kochanie, nie masz prawa przejmować wspólnych sterów na rzecz przez siebie obranego kierunku, to wspólna podróż. Jeśli uważasz inaczej, może czas opuścić ten port?
Tak często dostosowujemy się do innych w imię miłości, wspólnych planów, kredytów, przyszłości, teraźniejszości, chęci oderwania się od tego, co było, a czego już nie chcemy, że wpadamy w kolejne dziury. Zastawiamy na siebie pułapki, cierpimy w samotności, staramy się rozbić wszystko na czynniki pierwsze i przeanalizować, tak, żeby nie mieć wątpliwości, a te nigdy nie opuszczają naszych kątów. Wmawiamy sobie, że to już pewnik, że tego nikt nam nie zabierze, że to postanowiliśmy, że to ostateczne, nawet jeśli wiemy, że kolejna próba po prostu jest konieczna.
Kocham, ale czy to oznacza, że mam być marionetką w rękach kogoś, komu trudno przyjąć do wiadomości, że mogę mieć odmienne zdanie w każdym aspekcie, wizję wspólnej drogi? Czy to oznacza, że muszę rezygnować zawsze ze swojego ja na rzecz drugiego człowieka? Czy to oznacza, że mam zrezygnować z poczucia komfortu, bycia sobą, kolejnych aspiracji? Czy to oznacza, że mam się zmienić i żyć na czyjeś życzenie? Czy to oznacza, że to, co było dla mnie ważne już nie ma znaczenia? Czy to oznacza, że wolność, o której myślę już nie istnieje? Nie, to nic nie oznacza, bo nie można dać sobie odebrać prawa do miłości na własnych zasadach. Każdy z nas ma prawo do uczuć według własnych ustaleń, o ile przy tym nie krzywdzi innych. Pytania i odpowiedzi zawsze będą tuż obok, zawsze będą za rogiem, by wesprzeć lub rozbić koncepcje, ale lepiej, by pojawiały się pojedynczo niż spłynęły lawinowo.