Podziel się tym artykułem
Oczywista oczywistość ma miejsce wtedy, gdy należy powstrzymać się od szukania wyimaginowanej odpowiedzi na proste pytania, gdy sytuacja jest jasna i gdy zapętlanie tego, co sprężyste mija się z celem. Jednak są pytania, które w zależności od tego, jak intensywnie rozwój postępuje, zmieniają się i przyzwyczajenie się buntuje, nie godzi i męczy.
Czy istnieje w ogóle coś takiego, jak powinność? Czy musimy coś? Na pewno jakieś zobowiązania czy to domowe, rodzinne, czy też zawodowe krążą w naszych życiach, oczywistym jest również to, że gdy postanawiamy się kimś zaopiekować to bierzemy na barki jego słabość lub brak możliwości zrobienia czegokolwiek, ale czy należy ze względu na kulturowe uwarunkowania przybierać pozy słabych, by życie biegło tak, jak kiedyś?
Czy mężczyzna powinien utrzymywać kobietę, którą kocha? Czy powinien oczekiwać, że będzie pełniła swą rolę, nierzadko bezwolnego manekina z uśmiechem i bez grama grymasu na twarzy? Czy powinien oczekiwać, że gdy będzie od niego w jakimś stopniu zależna, to zostanie z nim na zawsze, a jej uczucie będzie trwalsze? Nie wiem tego, ile ludzi tyle modeli życia w parze, jednak wydaje mi się, że każda powinność wiąże się z jakimś poświęceniem, z rezygnacją z czegoś przynajmniej jednej strony. Czy mężczyzna powinien łudzić się, że gdy kobieta nie będzie głodna rozwoju to będzie bardziej spragniona niego? To chyba też tak nie działa, wydaje mi się, że jeśli uczucie jest prawdziwe, takie z krwi i kości, to oddanie przychodzi samo z siebie, ale takie dobrowolne, a nie całkowite poddanie się. Jestem też prawie pewna, że miłość nie kończy się dlatego, że świat dał jednej połówce zbyt wiele i zaoferował jej prestiż, blask i poklask, raczej gdy ona znika to tej miłości tak naprawdę nigdy nie było. Czy mężczyzna powinien zastanawiać się nad tym, że gdyby postąpił inaczej to jego życie przybrałoby lepszy, wyraźniejszy i bardziej klarowny obraz? Głęboko mi się nie wydaje, jestem natomiast prawie pewna, że to nie rozwój wpływa na działanie, a niestabilne jednostki, które uczucia mylą z przeczuciami i wiosennymi przesileniami.
Dzielenie powinności w związku jest jak klepanie ustawy na mównicy, długie, monotonne, a w konsekwencji i tak nieskuteczne, bo głosowanie i tak pokaże, że większość się nie zgadza, a ci na których liczyliśmy wstrzymali się od głosu lub co gorsza wbili nam nóż w plecy. Nie istnieje coś takiego jak powinność, oczywiście nad słabszym należy roztoczyć ochronny parasol, ale nie taki, który zasłania każdy promień słońca, każdą kroplę deszczu czy najdrobniejszą chmurkę, bo chyba nie o to chodzi, by kogoś zagłaskać na śmierć. Dzielić należy się codziennością, bo ona bywa jak kolejka górska, rozpędzona do granic możliwości, by za chwilę zwolnić i umożliwić podziwianie pięknych widoków. Dzielić należy się obowiązkami, zobowiązaniami, problemami i rozkoszami, jeśli tego nie potrafimy to żadne starożytne prawo, żaden manuskrypt czy ustawa nie zmienią tego, że jesteśmy od siebie dalej, niż przypuszczamy.
Czy mężczyzna powinien więc łożyć na kobietę, a ta ograniczyć się do roli stojącej w miejscu pani domu? Nie jestem do końca przekonana, co kto lubi, jednak bycie panią domu nie daje stuprocentowej gwarancji powodzenia misji zwanej szczęśliwym związkiem i cudownym zakończeniem. Uważam natomiast, że mężczyzna powinien, tak jak i jego partnerka… Kochać, szanować, dbać, pozostawiać przestrzeń, ufać i rozwijać siebie oraz relację!