Czuła, że znika, że rozpływa się w przestrzeni, tak jakby jej istnienie miało ograniczony czas, ograniczony bardziej niż mogłaby się tego spodziewać. Wiele zaplanowanych spraw musiało zostać zapomniane, wiele tych chwil, które miały nadejść musiało zostać porzuconych jeszcze przed ich zapowiedzią. Smutne jest to, że czasem trzeba porzucić to, co ważne zanim jeszcze nadejdzie, zanim poczuje się obecność, zanim w ogóle się coś przeżyje…
Kiedy stajesz nad przepaścią masz tylko dwa wyjścia, możesz rzucić się w nieznane i próbować przeżyć czy to cudem, czy podjętymi próbami, możesz również wycofać się i wrócić do dobrze Ci znanej przystani, która albo unieszczęśliwia, albo nie daje żadnej nadziei.
Kiedy wydaje Ci się, że jesteś kompletnie nieużytecznym wrakiem, może to być tylko wmówione Ci i stworzone na potrzeby chwili złudzenie lub prawda, z której nie potrafisz się wygrzebać, bo w twoim mniemaniu okoliczności nie są sprzyjające, a nie robisz nic, by sprzyjały.
Kiedy myślisz, że wszystko, co istotne już za tobą, możesz poddać się tej woli, albo walczyć o kolejne momenty warte zapamiętania.
Kiedy jesteś samotną duszą, która dryfuje bez konkretnego celu możesz albo ten fakt zaakceptować i przyjąć jego konsekwencje, albo walczyć o kogoś obok, kto towarzyszył będzie Ci w podróży życia.
Widzisz, kiedy czujesz, że życie z Ciebie ulatuje, może to być prawdą, bo być może odbierasz sobie niezbędne do przeżycia składniki, być może w twoim kręgu zainteresowań przeżycie nie jest priorytetem.
Kiedy wydawało jej się, że jest jej coraz mniej zadawała sobie fundamentalne pytania o to, co jej istnienie miało znaczyć, po co było całe to cierpienie i podejmowane próby, które i tak spełzły na niczym. Bez końca walczyła o to, by być kimś, by nie wędrować samotnie, podczas, gdy życie kpiło z niej odcinając kolejne drogi ucieczki.
Kiedy traci się powszechnie znany sens, który sprawia, że chce się żyć, być, próbować, kiedy nie zostaje nic, by chciało się w ogóle funkcjonować, kiedy z trudem łapie się oddech i można zdać sobie sprawę, że koniec nadchodzi, pojawia się uczucie zobojętnienia, oddalenia, bycia poza.
Straciła go, może odrobinę z powodu swoich fascynacji i zbyt natarczywych deklaracji, może też dlatego, że chciała niby tego, co on, ale ich czasy zupełnie się rozmijały, może też dlatego, że ona naciskała, a on próbował się wycisnąć, jakby jego obecność zostawiała tylko niewielki ślad. Straciła go zanim jeszcze zniknął z dobrze jej znanej przestrzeni, dawno swoimi myślami krążył po innych orbitach, ciągle nieobecny, nie próbował nawet udawać, że jest blisko. Straciła jego i po części siebie, zmarnowała kolejne lata na szacowanie strat i analizowanie punkt po punkcie tego, gdzie popełniła błąd, bo popełniła go. Zatraciła siebie, oddała wszystko i oczekiwała, że otrzyma w zamian dokładnie to samo, może nawet z nawiązką.
Kiedy wymagasz od drugiego człowieka zbyt wiele musisz być przygotowanym na to, że coś nie pójdzie według ustalonej strategii, nawet tej najbardziej skrupulatnej. Kiedy naciskasz i próbujesz zaspokoić tylko swoje pragnienia musisz być przygotowanym na niepowodzenia i chłodne zderzenie z rzeczywistością. Kiedy masz wrażenie, że wszystko Ci się należy może okazać się, że weryfikacja przebiegnie całkowicie niezgodnie z przygotowaną przez Ciebie instrukcją.
Kiedy wydaje Ci się, że to już koniec może tak być, może w końcu zdałaś sobie sprawę, że ta iluzoryczna sfera marzeń pękła jak bańka mydlana, może się zdarzyć, że przekoloryzowałaś wcale nie tak barwną sytuację i może się okazać, że z tym końcem będziesz musiała się pogodzić, skoro sama rysowałaś do niego mapę z takim wręcz oddaniem. Z czasem jeden kawałek staje się mozaiką kształtów, szkło odbija wzory i światło z całego otoczenia, zamiast jednego obrazu tworzy zbitek form, rozsypanych uczuć i obietnic, które rzucone na wiatr nie miały szans na to, by dobić do stabilnej przystani, co rusz miotane niekontrolowanymi podmuchami.