Podziel się tym artykułem
Związek to coś więcej niż nazwa, to mieszanina pewnych zależności, uczuć, planów, chęci, błąkających się myśli i tworzenia. Budowania czegoś właściwie tylko ze skrawków porozrywanych części, które wystrzępione przez czas i tak już do siebie idealnie nie pasują. Związek to relacja, czego by nie dotyczyła, w jakiejś przestrzeni, na swój wybrany sposób jest ważna i godna pielęgnowania. Każda relacja jest po coś, czasem po to, by się rozwijać, w innym przypadku po to, by złapać haust świeżości, odmienności, by zaznać odrobiny tak poszukiwanego szczęścia, a czasem tylko po to, by nie odstawać od reszty.
Utwierdzamy się w przekonaniu, że samotny spacer przez życie nie jest naturalnym stanem, dajemy sobie przyzwolenie na odstępstwa od norm, które czcimy i które założyliśmy, by nie zostać w tej piaskownicy całkiem sami, by nie obudzić się któregoś ranka i nie zadawać sobie pytań typu dlaczego ja? Wchodzimy w te relacje, nawet jeśli daleko im do tego, czego tak naprawdę szukamy, wchodzimy w nie, by dawały nam niejednokrotnie złudne poczucie przynależności, bliskości, współistnienia.
Spoglądałam szeroko otwartymi oczami i zdałam sobie sprawę, że brak sensu, który mógłby zostać nadany przez nas, jest główną przyczyną rozpadu nie tylko relacji, ale i jednostek które ją współtworzą. Tracimy sens, gubimy te pragnienia, które układaliśmy sobie na półce, by kiedyś miały one szanse zabłysnąć, z przyzwyczajenia, z braku chcenia, po prostu z nieobecności w relacji, w której przecież z takim uporem, wręcz maniaka, tkwimy. Kiedy ostatnio zadałeś sobie pytanie o sens tego, w czym tkwisz? Kiedy ostatnio pozwoliłeś sobie na chwilę dla siebie, na to, by wszystko przemyśleć, by sobie cokolwiek poukładać, by znaleźć właściwą ścieżkę w tej stercie poplątanych dróg? Nie ma sensu twierdzić, że w twojej relacji brak sensu, ale czy ty go widzisz? Czy raczej jesteś w niej, bo nie wiesz co zrobiłbyś bez niej?
Jeśli brak sensu ma szansę zaistnieć to niewiele zbudujesz, bo nie ma punktu spajającego całość, nie ma tego momentu, w którym się spotykacie po ciężkim tygodniu siadając na kanapie. Nie ma między wami żadnej chemii, która skupiałaby wasze myśli i spojrzenia na sobie, nie ma w was energii do kolejnych prób i wspólnych ekspedycji. Nie istniejecie nawet w tym samym czasie i miejscu mentalnie, nawet jeśli fizycznie znajdujecie się w tym samym pokoju. Nie ma was dla siebie nawzajem, skupiacie się na swoich przyziemnych czynnościach, na trudach, które dotykają każdego z was z osobna. Słowo razem istnieje tylko na kartce, zostało zapisane dawno temu, ale od dawna nie jest powtarzane.
Nikt nie ma prawa oceniać twojej przydatności do użycia w danej relacji, w końcu nie o to chodzi, ale sens jest ważny, tworzy podwaliny, pozwala trwać tym wszystkim istotnym uczuciom i emocjom nazywanym potocznie przyjaźnią, miłością, zaangażowaniem, zrozumieniem, przynależnością, byciem… To nie rodzi się jednego dnia i nie umiera wraz z nadejściem zmroku, sensu też nie gubisz w przypadkowym zaułku, tylko roztrwaniasz go swoim roztargnieniem, rozrzutnością i niezdrowym egoizmem.
Możesz pozwolić sobie na brak sensu, ale czy to ma sens? Czy chcesz tylko płytko oddychać bez możliwości zaczerpnięcia powietrza pełną piersią? Czy chcesz być tylko jednym z wielu, którzy idą na oślep i nie widzą celu? Czy chcesz tylko ołowianej szarości zamiast pastelowych zachwytów i intensywnych barw pór roku? Czego chcesz, jeśli nie sensu we dwoje? Zawsze możesz iść przed siebie nie wiedząc po co, ale mnie trochę szkoda życia na wieczną i niczym nieskrępowaną tęsknotę za szczęściem, które jest tuż obok, jeśli tylko nadam mu odpowiednie znaczenie.