Podziel się tym artykułem
Coraz częściej spotykam się z wątpliwościami dotyczącymi natury relacji, która to relacja jeszcze nie jest taką typową, ale ma predyspozycje, jest nadzieja na coś więcej… Jednak najczęściej, nie wiedzieć czemu, głównie kobieta nie potrafi prawidłowo odczytywać sygnałów i męczy się z czymś czego nie potrafi nazwać. A gdy kobieta nie potrafi czegoś nazwać to nie jest pozytywny znak. By zmienić sytuację niewiedzy zaczyna pytać, drążyć, co przez kulturowo uwarunkowane społeczeństwo, a nierzadko i mężczyznę odbierane jest jako desperacja, jej ostatnie tchnienie i przywiązanie, które jest wręcz niemożliwe do rozwiązania. Czy aby na pewno?
Kobieta pyta nie dlatego, że ty mężczyzno jesteś jej jedyną szansą na szczęście, nie dlatego, że bez ciebie jej świat zatrzęsienie się w posadach, a fundamenty obrócą się w proch i nie dlatego, że jak nie będzie wiedzieć, to jej życie straci blask i sens. Odpowiedź dlaczego jest zdecydowanie prostsza, kobiety gdy czują, że mogłyby się zaangażować chcą po prostu wiedzieć czy ma to perspektywy na dalszy rozwój, chcą wiedzieć na czym stoją, a nie bez końca czekać na decyzję mężczyzny. Kolejne pytanie, które sobie zadają dotyczy jego milczenia, spotkanie było fantastyczne, rokujące i zniewalające, ale kolejne dni to ciągły spadek, bo on jakby zapomniał o jej istnieniu. Na początku kobieta jeszcze próbuje nawiązać kontakt, podtrzymuje więź, ale z biegiem czasu zaczyna czuć się jak intruz, który narusza terytorium innej jednostki, co więcej zaczyna odczuwać, że temu mężczyźnie granice się zacieśniają i zaczyna się wymykać, jakby nic ich nie łączyło. Być może nie łączyło, ale w takim razie dlaczego ona otrzymywała sygnały, że jest inaczej, dlaczego on mamił ją wizją przyszłości i snuł historie o tym, jak pięknie może być? Robił to, bo mężczyźni kochają mówić, uwielbiają snuć opowieści zapożyczone prosto z baśni, mało realne, ale za to jakie tajemnicze, przekonujące i piękne. A kobiety ubóstwiają słuchać i oddają się tej rozkoszy planowania rodziny z mężczyzną, który tego słowa nawet nie zna.
Nie rozumiem, jak można określać kobietę, która twardo stąpa po ziemi, która wie czego chce i do tego dąży, desperatką, która naciska. Skoro zadaje pytanie to po to, by się dowiedzieć. Kobieta ma prawo wiedzieć czy to tylko zabawa, chwilowe oderwanie się od rzeczywistości, czy coś więcej, ma prawo pytać i żądać odpowiedzi, jeśli dla ciebie setna kawa to nadal nic, to nie oczekuj, że kobieta to zrozumie, bo tu nie ma czego rozbijać na czynniki pierwsze, w tej sytuacji jasnym jest, że to ty nie masz pojęcia czego szukasz i tylko marnujesz jej czas i energię. To, że kobieta przekroczyła pewien pułap wiekowy to też nie oznacza, że kieruje nią tylko macica spragniona potomstwa, może po prostu jak standardowy homo sapiens chce zacumować w końcu w jakimś porcie i nie oglądać się bez końca na kolejne żaglówki? Nie chodzi o to, by mężczyzna zgadzał się na wszystko, ale odnoszę wrażenie, że całkiem miło i kulturalnie by było, gdyby nie zawracał głowy i nie trwonił czasu kobiety, która wie czego chce, w przeciwieństwie do niego.
To, że pragniesz stabilizacji, rodziny, partnerstwa nie czyni z ciebie desperatki, czyni z ciebie kobietę świadomą, taką, która stawia na konkretną osobę i takiego samego konkretu od niej oczekuje. To wszystko nie jest trudne, tu wystarczy być zdecydowanym, a nie chwiejnym jak chorągiewka, którą smaga wiatr i której to on wyznacza kurs. Pokaż, że czujesz się odpowiedzialna za siebie i swoje decyzje, że wiesz czego chcesz i jesteś świadoma swoich działań, że chcesz mężczyzny, bo samotność nie jest czymś, czego od życia oczekujesz, ale nie będziesz za tym mężczyzną bez końca biec i czcić go niczym bożka. Pokaż, że masz określone priorytety, a słowo desperacja nawet nie występuje w twoim słowniku.