Podziel się tym artykułem
Tadeusz Różewicz wypowiedział takie słowa…
“Polityka zamieni się w kicz,
Miłość w pornografię,
Muzyka w hałas,
Sport w prostytucję,
Religia w naukę,
Nauka w wiarę.”
Prorocze, wręcz wizjonerskie te słowa były, są boleśnie aktualne…, bo polityka jest kiczem w najczystszej postaci, nie ma w niej czystych intencji, są za to zabłocone przepychanki na słowa, bluzgi i ciągłe kłamstwa… Już nawet nie obietnice, bo już nawet puste słowa nie są nic warte. Miłość ma teraz więcej wspólnego z pornografią niż nieskazitelnością uczucia, które często wiąże, a nawet pęta na lata lub na całe życie… Nie kochamy już tak czysto jak kiedyś… Kalkulujemy, przeliczamy i w niejednym przypadku sprawdzamy czy nam się to opłaca. Wszystko ma być skrojone na miarę, a ewentualne odstępstwa od normy nie są akceptowane, a jedynie przyjmowane jako ujemny bilans, który narzuca porzucenie kogoś, kto nie spełnia oczekiwań, bo się potknął, bo nie odhaczył słupka na naszej liście pragnień, marzeń, dewiacji. Muzyka nie niesie już ze sobą ukojenia, przesłania, tej wartości dodanej, jak kiedyś. Nie ma mieć w sobie niczego wartego uwagi, ma być nośna, pod nogę, nieskomplikowana, by przeciętny człowiek wiedział co i jak. Sport zamienił się nie w rywalizację i chęć zwycięstwa, nie wspominając już o zachowaniu fairplay, a w dobrze płatną prostytucję, opłacalny biznes, bo tylko wpływy na konto są ważne, kolejne kontrakty, a nie wola zwycięstwa! Religia coraz częściej przypomina naukę, a nauka coraz bardziej skłania się ku wierze, bo jeśli nie zostanie coś udowodnione, jeśli czegoś nie zobaczymy, to nie uwierzymy?
Dodałabym jeszcze parę rozwinięć od siebie, bo obserwując świat w jego obecnym stanie mogę stwierdzić, że…
Relacje zamieniły się w plastik… Nie są prawdziwe, nie są realne, nie są twórcze, ani rozwijające! Są pozorne, pełno w nich ramek, ale nie ludzi w ich słabościach, radościach, momentach, które przecież są przekrojem całej palety barw i odcieni.
Mężczyźni zamienili się w byt pośredni, są czymś pomiędzy, chcą być na górze, ale się nie napracować, chcą być kimś przy jednoczesnym rzucaniu fochami na prawo i lewo. Chcą być mężczyzną, ale…
Kobiety zamieniły się w hybrydy, są czymś pomiędzy delikatną i naiwną nimfą, a waleczną walkirią, która nigdy nie ustępuje… Zakładają na siebie albo mundur codzienności, albo ociekające seksem kawałki koronki, nic pośredniego, nic zwiewnego, nic tak prawdziwie kobiecego…
Troska zamieniła się w wyrachowanie… Tak rzadko robimy coś sami z siebie, z bezinteresownych pobudek, dla dobra drugiego człowieka po prostu. Lubimy, gdy gest nam się opłaca, gdy możemy wrzucić go w koszty.
Kariera zamieniła się w wyścig… Nieustanną pogoń za czymś lepszym, trafniejszym, do końca też nie wiadomo za czym, bo ten wyścig trwa i przygniata swym ciężarem im dalej jesteśmy.
Rozwój zamienił się w ferment…, karmimy się tą papką co powinniśmy, w jakim czasie i z jakiego powodu, wszyscy wiedzą lepiej od nas co w naszym życiu jest niezbędne, by czuć zadowolenie. Jak na ironię coraz rzadziej w tym zadowoleniu się uśmiechamy i czujemy spełnieni.
Szczęście zamieniło się w przedmioty, zapomnieliśmy, że to prawdziwe opiera się na dobrach niematerialnych, a to sztuczne zawsze związane będzie z konsumpcjonizmem.
Artyści zamienili się w rzemieślników, którzy mozolnie wykonują swoją pracę, a o artystycznym duchu już dawno zapomnieli, bo nie o twórczość teraz chodzi, a o blichtr, prestiż, sztuczne relacje i pokaźną sumkę na koncie… O to, by mówili, niekoniecznie o dziele, ale koniecznie o autorze, a może “cele-blichtrze”?
Nie pociągają mnie te zmiany, które narzucają więcej, szybciej, mocniej… Lubię cieszyć się życiem, kolejnymi osiągnięciami czy sukcesami, ale w sposób prawdziwy… Sztuczność nadal mnie razi, a Ciebie?
Teraz świat podzielony jest na pół.