Podziel się tym artykułem
Najtrudniej jest nam postawić kropkę, bo ona jest czymś nieodwołalnym, jest zakończeniem danego etapu, przywiązania, uczucia, deklaracji czy wcześniej przypieczętowanego kontraktu. Zdecydowanie łatwiej jest nam stawiać przecinki, kolejne i kolejne, tak bez końca, bo one pozwalają, by dana historia, nieważne czym namaszczona trwała i rozwijała się, bez względu na kierunek jaki obrała. Gdy spotykają się dwie pary oczu na pierwszy rzut oka podobne do siebie, następuje moment przełomowy i coś się zaczyna. Początki bywają zachwycające, z czasem następuje docieranie się i poznawanie, bywa, że historia kończy się, nawet jeśli jedna ze składowych części chce jeszcze walczyć.
Wiesz trudno zaplanować sobie swoją przyszłość w izolacji i w stercie niepotrzebnych, wręcz bezużytecznych przedmiotów, nie planujemy, że zostaniemy odstawieni na boczny tor i nagle stracimy na wartości, bo nasze akcje z jakiegoś powodu spadły, bo oczy są podkrążone częściej niż do tej pory, a kondycja pozostawia wiele do życzenia. Nie zawsze mamy siłę na walkę chociażby o lepszą wersję siebie, ot taka słabość gatunku ludzkiego, że czasem po prostu odpuszcza, bo brak siły, brak weny, brak celu. Wydaje nam się, że nasza słabość nie powinna wpływać zbyt drastycznie na naszą najważniejszą relację, w której do tej pory było przecież tyle prowizorycznego szczęścia, tyle tego sztucznego ciepła i udawanego “dobrze się mam”. Do tej pory nie miałeś pojęcia, że to wszystko to taka prowizorka, brałeś to za pewnik i prawdę, niepodważalną wręcz.
Zanim powiesz mi na zawsze do widzenia, zanim zapomnisz, że czasem bywa mniej lotnie, zanim na stałe wykreślisz mnie ze swojego planu dnia, może zastanów się czy już nie da się niczego naprawić, czy już tylko śmietnik pozostaje ci jako końcowy wybór? Nie nakłaniam cię do okazywania litości, ale czy to, co czułeś, albo to co deklarowałeś wygasło, bo nadeszły chwilowe zachmurzenia, bo przestał sprzyjać los, bo nagle wszystko się wypaliło? Czyli to, co się zrodziło płonęło tylko mocnymi i szybkimi iskierkami sztucznych, imprezowych sztucznych ogni, a nie prawdziwym płomieniem, który cały czas się podsyca? Zaczęłam się gubić, co poskładało się nie tak jak powinno, że pozbyłeś się mnie jak niemodnego już dodatku, który jest całkowicie passe i nie pasuje do całego wizerunku, który z takim trudem budujesz?
Zanim wyrzucisz mnie na śmietnik, zanim pozbędziesz się mnie jak zużytej rzeczy, która w twojej opinii do niczego już się nie przyda i nie podlega prawom recyklingu, może przypomnij sobie po co mnie poznawałeś? Po co starałeś się, bym błyszczała? Po co byłam dla ciebie przez świetlną minutę najważniejszą pod słońcem? Po co starałeś się na początku, skoro wiedziałeś jak destrukcyjny będzie koniec? Bo wiedziałeś prawda? Znałeś zakończenie, wiedziałeś, że gdy zasłabnę porzucisz mnie bez żalu? Wiedziałeś, że jestem tylko na chwilę, a nie na zawsze? Może i nie byłam idealna, ale myślałam, że dla ciebie skrojona prawidłowo, może bez fajerwerków, ale jednak tak jak należy.
Zamknij na zakończenie oczy i przez chwilę chociaż wróć do tego, co było, naprawdę warto wszystko wykreślać dlatego, że dla ciebie potknięcia, zasłabnięcia nie są naturalnym środowiskiem, dlatego, że dla ciebie wszystko ma jakiś deadline? Dlatego, że szukasz kogoś, kto się nie zużywa? Może cię zaskoczę, ty też się zużywasz, tylko jeszcze sobie tego nie uświadamiasz. Zanim wyrzucisz mnie do śmieci dobrze się zastanów, czy chcesz postawić przecinek czy kropkę, bo to taki szczegół, a ma tak wielkie znaczenie. Kulminacyjne wręcz! Zasłona dymna w końcu straci na mocy i barwie, a wtedy pozostanie tylko decyzja.