Podziel się tym artykułem
Szczęście to tylko wybrane momenty pośród licznych monologów, rozpędzonych zdarzeń czy spontanicznych decyzji, które potem ulegają przedawnieniu lub podlegają spóźnionej analizie. Ponoć szczęścia nie jesteśmy w stanie odczuwać cały czas, ponoć trafia ono do wybranych i nie potrafi zagrzać miejsca zbyt długo w jednym otoczeniu. A my notorycznie o nie zabiegamy, prosimy, by się pojawiło lub zostało na dłużej wiedząc, że zrobi dokładnie to, co samo założyło. Tak mocno skupiamy się na jego składowych, że zapominamy cieszyć się, gdy już się pojawi, doceniamy je zazwyczaj dopiero, gdy jak para zaczyna się ulatniać.
Trudno określić czym to szczęście jest, tylko czy tak naprawdę należy to robić? Czy definicja musi zostać podana, by sam stan był odczuwany? Czy we wszystkim należy zachowywać odpowiednie proporcje, by działało jak trzeba? Czy po prostu sami narzucamy sobie zasady, których z założenia i tak nikt nie potrafi się trzymać? Zakochałaś się, teoretycznie znalazłaś szczęście, którego tak szukałaś, ale i tak się nim nie cieszysz, bo przecież musisz wrzucić do swojej głowy mnóstwo wątpliwości, codziennych potknięć i nieustalonych zażyłości, tak by tego szczęścia zbyt intensywnie nie poczuć. I zamiast cieszyć się jego obecnością, zamiast łapać ten moment, w którym wszystko jest po prostu bajecznie proste ty już szukasz możliwych dróg, które cały zabieg odpowiednio skomplikują. On chce czegoś więcej, obiecuje ci w pierwszej fazie fajerwerki, by z czasem zaznać tak błogiej i oczekiwanej stagnacji, wow trafiłaś na odpowiedzialną jednostkę i już zapewne zaczęłaś snuć scenariuszu o drugim dnie, być może o nudzie, a co jeszcze bardziej prawdopodobne o niegrzecznym zamienniku, który wprowadzi trochę zagubionej euforii do twojego uporządkowanego świata. Wybrałeś ją, niby chcesz siedzieć z nią na kanapie i przerzucać kanały w porozumieniu, ale brakuje ci tego szału, który towarzyszył ci zanim ją poznałeś, brakuje ci swobody, której teraz właściwie ci nie brakuje, ale nie jest ona już taka, jak z przed momentu jej poznania. Brakuje ci twojej wolności, twoich ustawionych wieczorów kiedy to nie musiałeś się nikomu tłumaczyć i starasz się wrócić do tego, co było, nie chcąc jednocześnie stracić tego, co otrzymałeś od losu. W tych właśnie momentach próbujecie na własne życzenie pozbyć się tak wyczekiwanego wcześniej szczęścia, które postanowiło zaszczycić was obecnością.
Widzisz, nawet w momencie, w którym chciałbyś się tego wyprzeć, nawet gdybyś chciała zaprzeczyć, to nie potraficie być permanentnie szczęśliwi, nawet gdy to szczęście już was odwiedza to wy dalej szukacie innego, nudzicie się tym obecnym i nadal czujecie niedosyt, jakby nasycenie was było niemożliwe. Ciągle szukając szczęścia, ciągle mówiąc, że to jeszcze nie to, nie jest możliwym kiedykolwiek na to prawdziwe trafić, zawsze będziesz błądzić. Proste rzeczy są zbyt mało spektakularne, nie możesz się nimi przecież pochwalić, nie możesz zrobić z nich sukcesu i nie możesz powiedzieć mam lepiej niż inni. Proste rzeczy natomiast mają po prostu cieszyć, bez zbędnego określania, bez szacowania, bez analizowania, po prostu mają wywoływać uśmiech i nie powodować zastanawiania się nad faktem, co może wydarzyć się kolejno.
Permanentne szczęście to brak szukania i siłowania się, to odrzucenie wyniosłości na rzecz prostoty, to uczucie, a nie kalkulacja, to zostawienie na chwilę planowania na rzecz po prostu istnienia, a my potrafimy tylko płakać nad tym, co utracone, zapominając, że nawet krótkie szczęście jest więcej warte niż to, które nigdy nie nadeszło lub pojawiło się, ale nie zostało zauważone.